wtorek, 2 września 2014

Wspólne posiłki

Poniedziałek zaczęliśmy od odwiezienia Pani do pracy. Tym razem było to bardzo uzasadnione, bo odwoziliśmy bardzo dziwnego laptopa, którego cały poprzedni dzień Pan i Pani naprawiali. Chwilę czasu im to zajęło, a ja sobie w tym czasie siedziałem w autku. W końcu udało się im, a Pan przyszedł. Pojechaliśmy na spacerek do Parku.

Ile ja sobie pochodziłem, po obwąchiwałem. Połaziliśmy sobie wokół jeziorka, a potem na trawkę pobiegać za piłką. Były tam już dwa pieski. Duży biały i mały czarny. Biegały sobie, więc nieśmiało się z nimi przywitałem, a one od razu mnie zaakceptowały. Obwąchałem się z nimi i zacząłem za nimi biegać, a one za mną. Potem mniejszy zabrał moją piłeczkę i za nią pobiegał, a ja za nim. Nie dałem rady go nigdy dogonić, ale się nabiegałem za nim jak głupi. Jęzor miałem na ziemi, ale byłem zachwycony jak nigdy. Zmęczony, znaczy się wyczerpany, wróciłem do autka, wcześniej odzyskując swoją piłkę. Do domku przyjechaliśmy bardzo szybko i od razu zabrałem się za spanie. Udałem się na swój kocyk z podusiami i zasnąłem jak kamyk. Nie zwracałem uwagi ani na kota, ani na to co robi Pan. Spałem bardzo długo, aż w końcu zgłodniałem, więc udałem się zjeść w końcu swoje śniadanie. Niestety miałem też towarzysza, który na całe szczęście pochłonął tylko jeden malutki kawałek.
z mojej miseczki ten kot je

Jak ja ruszam miskę Fuksji, to od razu jest krzyk, a tu proszę, zabiera moje z mojej miski i nie ma najmniejszego problemu. Ech, jawna niesprawiedliwość, podobnie zresztą jak z kanapą. No nic, większy i starszy brat zawsze ma gorzej. Potem pozostało nam jeszcze przygotować obiadek, a że brakowało ziemniaczków, to oznaczało konieczność udania się do sklepu. Tak więc podreptaliśmy na miejsce, a ja ten czas wykorzystałem na malutki spacerek. Poczekałem chwilkę na trawce i do domku z ziemniaczkami. Nie było to trudne zadanie i na szczęście mogliśmy szybko wrócić do domku, bo znowu chciało mi się spać. W trakcie mojego spania Pan posprzątał mieszkanie, co zupełnie nie zaburzyło mojego odpoczynku. 

Czyste mieszkanko i ja wypoczęty, a obiad prawie gotowy, więc mogliśmy udać się po Panią, a w zasadzie po jej dużego i przerośniętego laptopa, którego wyświetlacz został w domku. Ponieważ było mało czasu, to od razu wróciliśmy do domku. Tam nałożyli obiadek i podłączyli laptopa. Ja podwędziłem co nieco z talerza, za co dostała mi się niezła bura i za kratkami spędziłem kilka dłuższych chwil. 

Po wyjściu na wolność trochę się pobawiłem z piszczałkami, trochę ze sznurem ale najwięcej z Fuksją. Ciągle jednak próbowałem się dostać na kanapę, za co nie raz usłyszałem kilka ostrych słów. No niestety kanapa to dla mnie owoc zakazany. Do końca dnia jeszcze wyszedłem na dłuższy spacerek, na którym mogłem uporządkować swoje myśli i zrobić co trzeba.

Po powrocie chwilę jeszcze się pobawiłem i popsociłem, ale w końcu poszedłem spać w nogach Pani, a później przeniosłem się na podusię z kanapy.
śpię

Nawet się nie zorientowałem, kiedy Borowscy się zebrali do sypialni spać. Ja tymczasem spałem sobie razem z kotem w salonie. Gdy się przebudziłem było już prawie jasno. Chwilę potem razem z kotem udaliśmy się do sypialni. Ja go pilnowałem, aby nic nie nabroił, on pilnował mnie. Czekaliśmy, aż zadzwonią budziki, aby zacząć nowy dzionek. Do ugryzienia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz