niedziela, 21 września 2014

Łabędzia cień

Sobotni poranek to szaleństwo spania. Borowscy bardzo długo nie wstawali. Mam tutaj na myśli, że naprawdę bardzo, ale to bardzo długo nie wstawali, przez wiele godzin. Byłem tak zniecierpliwiony, że już nie mogłem wytrzymać i zostawiłem mokrą niespodziankę.
Obudzili się i niestety znaleźli mój prezent. Wszystkich nas rozbudził rzęsisty deszcz za oknem z tym, że Borowskim trzeba było jeszcze pomóc, przez wchodzenie na łóżko, chodzenie im po głowie i lizanie wystających spod kołdry części ciała. Posprzątali po mnie, trochę ogarnęli mieszkanko za pomocą odkurzacz i wyszliśmy na spacerek. W sumie to chyba przydał by się jakiś nowy odkurzacz, bo patrząc na stan podłogi po kilku minutach od sprzątania to długo już nie pociągnie. W każdym razie szybko poszliśmy na spacerek jeszcze przed śniadankiem. Szybko się uwinęliśmy aby zjeść śniadanko. Gdy ja jadłem z Fuksją, Borowscy swoje dopiero szykowali. W końcu wiadomo kto jest najważniejszy domku. Tylko czemu ta Fuksja je moje kuleczki a ja jej jedzonka nie mogę,
No nic potem przyszedł czas na spokojne i powolne sprzątane oraz oglądane filmów na telewizorku. Nie było w tym złego, w końcu to sobota, leniwa sobota. Wszystko skończyło się na chwilkę przed moim wyjściem na spacerek. W użyciu był już ciężko wysłużony i bardzo spracowany odkurzacz oraz rękawica i dawno nieużywany wyczesywacz. Pani i Pan czesali mnie i odkurzali dobre kilka godzin częstując przy tym dużą ilością przekąsek.
W końcu poszliśmy na spacerek a było już późne popołudnie. Tak więc spacerek był już mi bardzo potrzebny. Podreptaliśmy sobie nad jeziorko, ale dawno nie odwiedzane jeziorko. Szło się bardzo przyjemnie i dość szybko byliśmy na miejscu. Najpierw wspaniała park, cały zasypany liśćmi było co wąchać i w czym grzebać.
 każda wyprawa rozpoczyna się od pierwszego kroku, tej jest w okolicy ronda na Zgodzie
droga przez tereny zurbanizowane 
rzeczony wcześniej park 
park w słońcu, które właśnie wyszło

Ponieważ droga do parku i samo jego przejście trwa dość długo i jest to wszystko troszkę męczące, więc udałem się nad staw aby uzupełnić elektrolity chrupiącą i smakowitą wodą. Tu jednak napotkała mnie niespodzianka. Łabędzie, które na wiosnę mnie zasyczały teraz były w większej liczbie. To znaczy przybyły trzy dodatkowe, takie mniejsze i brzydsze. Tym razem również podczas obniżania poziomu wody w jeziorze musiałem się ewakuować w trybie pilnym, bo zbliżały ptaki wyjątkowo blisko i natarczywie.
dobra idę już

Ponieważ w stosunku do zwierząt jestem dość ugodowym pieskiem, to postanowiłem się ewakuować i udać w dalsza drogę. Poszliśmy leśnymi i parkowymi dróżkami aby trafić na skałkę. Znaczy to nie taka skała, czy coś takiego. To porostu nazwa parku nad ładnym i uregulowanym jeziorkiem nad którym często przebywam. W sobotę było tam wyjątkowo dużo ludzi. Udało mi się przywitać z wieloma pieskami, z kilkoma nawet spędzi kilka dłuższych chwil. 
trawka nad jeziorkiem czy też stawem

Ten cały piękny czas relaksowania się w blasku zachodzącego słońca obserwując kaczuszki został przerwany przez telefon od Pani, że trzeba kupić ryż i śmietanę. Ech tak więc szybko ewakuowaliśmy się ze skałki i przez centrum miasta wracaliśmy do domku. Ludzie się za mną bardzo oglądali przez co bardzo się krępowałem, ale natury nie mogłem oszukać i na środku ulicy zrobiłem to i owo. Pan musiał sprzątać. 
W końcu dotarliśmy do domku, do naszej klatki schodowej, gdzie o dziwo czekała Pani. Wzięła mnie i poszła ze mną do domku zostawiając Pana z portfelem na dworze.  Na szczęście Pan szybko wrócił, bo już bardzo za nim tęskniłem. 
W domku tymczasem Fuksja opanowała sztukę wchodzenia na stół, który często robi za półkę na tymczasowe rzeczy i na jedzenie. Ech ona to ma szczęście, że jest taka wygimnastykowana i skoczna oraz co najważniejsze tak mało waży.
kot obwąchuje resztą Banzai o którego nikt nie dba.

Ja tymczasem postanowiłem towarzyszyć Pani w gotowaniu gołąbków. Wiem dokładnie jak wyglądają gołąbki, bo widuje je często w parku, ale te co Pani chciała gotować wyglądały zdecydowanie inaczej. Nie miały piór a kapustę. No nic kiedy już prawie kończyła ja wyczułem doskonałą okazję, aby spróbować jednego. Porwałem i czym prędzej udałem się pod stolik. Tam jednak nim zdążyłem się nacieszyć zdobyczą pojawił się Pan. Zabrał mi siłą prawie całego gołąbka po czym wylądowałem w klatce a chwilę później udałem trafiłem w kaganiec. 
okrutna kara

Gdy się uspokoiłem klatka się otworzyła a ja udałem się na swoje legowisko spać. Kot podobnie jak ja już nie szalał jak zwykle wieczorem, ale już spał na podusi. Czy już mówiłem, jak bardzo jej zazdroszczę, że może wszędzie wchodzić, przez woje niewielkie rozmiary.
śpi na podusi koło Pani na kanapie

W końcu przyszedł czas na pójście spać do sypialni za Borowskimi. Ze względu na swoje zachowanie ciągle byłem w kagańcu i niemal od razu zasnąłem na swoich podusiach i szlafroczku i nawet Fuksja mi nie przeszkadzała latając jak opętana po całym łóżku, półkach i podłodze. 
może tu ?

Fuksja chyba szukała swojego miejsca i po kłótni z Panem zasnęła obok nie. Dopiero w nocy wskoczyła na łóżko. Zapowiada się na to, że Borowscy znowu długo będą spać, a całą noc salon był zamknięty prze kratkę w drzwiach,  wiec nici z mojego siusiania na panelach. Ech tragedia. Do ugryzienia!

2 komentarze:

  1. czadowe to ze słońcem :) ale nie byłoby takie, gdyby nie piesek, co nie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gdyby nie pies to nie było by wielu rzeczy. Jak na przykład Bałagan :)

      Usuń