piątek, 14 marca 2014

Spacer czy zakupy

Pojechali rano. Zostawili mnie samego, może to dla tego, że rano tuż przed spacerkiem zrobiłem siusiu. Naprawdę musiałem i niechcący popuściłem. No, ale wychodząc zostawili mi jedzonko i wędzonego szpona. Po konsumpcji postanowiłem walnąć się spać. Ten czas mogę określić, jako 1001 samotnych pozycji w legowisku. Mijały godziny, dni, tygodnie, w końcu miesiące, a nawet lata. Wrócił Pan i od razu wio na spacerek! Nie długi, ale bardzo owocny. W końcu cały samotny czas skupiałem się aby nic ze mnie się nie wydobyło. Wróciliśmy i obserwowałem dokładnie jak Borowski przyrządza sobie kanapeczkę z tostera i potem ją bezczelnie je, nie dzieląc się - wyobrażacie to sobie!

Na szczęście chwilę później dostałem swoje jedzonko i popiłem to wodą. Tak więc nadszedł czas na kolejny spacerek - no po prostu musiałem. Na szczęście stało się jak sobie wymarzyłem i ruszyliśmy na spacer. Tak sobie szliśmy i szliśmy i nagle spotkaliśmy Panią. Szybciutko wróciliśmy do autka, zostawiliśmy rzeczy w bagażniku, Pan za moją radą sprawdził stan oleju w aucie.
i co powiedz, powiedz stan ok ?


Na szczęście wszystko było okej i mogliśmy iść dalej. Nie szliśmy na łąkę tylko na rondo i dalej i dalej i dalej!
obwąchuje sobie okolice bloku, aż tu nagle!
 wesoły piesio przyleciał - przywitaliśmy się

Po drodze zrobiłem się bardzo nieznośny, znaczy nie ja, a smycz. Tak mnie denerwowała i wyraźnie na mnie krzyczał, więc postanowiłem ją gryźć i szarpać, co nie spodobało się Borowskim, a głównie Panu. Za co miała mnie spotkać zasłużona kara.
już nie będę gryzł smyczy, tylko nie zakładaj mi kagańca - będę grzeczny, przez chwilkę (to ostanie powiedziałem w myślach)
Na szczęście się zlitował i dreptaliśmy ochoczo i wesoło przed siebie.
po drodze znalazłem nawet niejeden patyczek (ostatni leży z tyłu)

Po kolei minęliśmy rondo, potem sklepik z przysmakami i szliśmy przed siebie. Myślałem, że to się nigdy nie skończy. Czy oni chcą mnie wyprowadzić w las i zostawić?! W końcu zaczęliśmy wracać. Zapytacie skąd to wiem. Bo mam niesłychanie wyczulony zmysł orientacji w przestrzeni. Kierunki świata wyczuwam instynktownie i bez żadnych punktów orientacyjnych. Cóż mogę powiedzieć, mam tak od urodzenia. Dobrze, czas wrócić do głównego wątku. Tak więc wracaliśmy, co bardzo mnie cieszyło. Jednak zapaliła mi się czerwona lampka, bo wracaliśmy przez lasek.
Na szczęście szybko się uspokoiłem, bo znalazłem patyczek, a poza tym w oddali dostrzegłem nasz osiedlowy sklepik! Miałem nadzieję, że go miniemy i prosto do domku polecimy. Niestety, musieli zrobić zakupy, zostawiając mnie przed sklepem. Ja oczywiście cierpliwie czekałem, ale w mej głowie zrobiło się pytanie: czy to był spacer, czy może zakupy? Bo niby lasek był, trochę dreptaliśmy, ale wszystko zmierzało do sklepu. Ech, przemyślenia przerwał powrót Państwa i zapach dochodzący z jednej małej reklamóweczki jaką mieli ze sobą. Wracaliśmy już do domku, a ja ciągle próbowałem się dostać do zapaszków. Pod blokiem spotkałem jeszcze piesia. To moja sąsiadka z dołu.
Dziś była jakaś nerwowa, bo trochę szczekała i nie chciała się bawić. No, szybko się pożegnaliśmy i zabierając z autka rzeczy polecieliśmy do domku. Tam tylko swawolna zabawa z pluszowym piesiem i próba dostania się do tego psa co siedzi na balkonie!

W końcu zasłużony sen na podusiach, które przyniósł mi Pan z przedpokoju. Przecież one leżały tak daleko, a ja byłem i nadal jestem tak zmęczony. Dobrze czas spać bo już późno. Do ugryzienia

2 komentarze:

  1. Ale on urósł! :) Zazdroszczę takich długich spacerów z piesiem,. Mój nie lubi. Najczęściej w drodze powrotnej kładzie się i (prawie) za nic nie można go ruszyć. 1-1,5 wystarczy. Ale z psami ganiać mógłby w nieskończoność, aktywna zabawa z piłką w domu lub na podwórku też go zajmuje dłużej, więc wiem, że to lenistwo typowo spacerowe. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam dodać 1-1,5 km! ;) Trzeba iść spać. ;)

      Usuń