piątek, 28 marca 2014

Mój pierwszy raz

Witam serdecznie moi drodzy czytelnicy, dzisiaj naprawdę krótko i na temat. Po pierwsze dziś bardzo długo byłem sam w domku, bo Pan postanowił pojechać do Bojkowa beze mnie. Mam nadzieję, że nie grzebali w aucie bez moje asysty, bo pewnie by jeszcze coś popsuli :). Zamiast doglądać, to trenowałem spanie w 10000000 i jednej pozycji. No ale gdy już wrócili, to wszyscy na raz. Od razu poszedłem na spacerek z Panem, który zaniepokoił się moim czółkiem. Ech, przecież nic się nie dzieje, zważywszy, że nic nie widzę. Koniec końców po powrocie do domku Borowscy oznajmili, że to jest kleszcz. Tak więc moi kochanie ogłaszam wszem i wobec - Dziś miałem pierwszego kleszcza. Państwo jeszcze mnie przejrzeli i  Pani oznajmiła - jedź do weta i załatw wszystko. Tak więc z Panem się zebraliśmy do autka i w drogę.

U weterynarza czas oczekiwania umiliła mi miła kobieta, która zachwycała się mną i z lubością słuchała Pana jak opowiadał o Furiacie. Koniec końców wszedłem do gabinetu. Wet wiedział kim jestem, ale nie poznał mnie. Od razu wylądowałem na stole operacyjnym i do dzieła chwila siłowania, przekąska i wydziabanie kleszcza. Jak zobaczyłem co było przyklejone do mojego  czółka to mało nie zemdlałem na miejscu - zrobiło mi się ciemno przed oczami, na szczęście na rękach Weta znalazłem śmieszne rękawiczki. Ciągnąłem je i jak puszczałem to strzelały. No po porostu ubaw po paszki. Potem zostałem nasmarowany jakimś mazidłem po kręgosłupie. Dodatkowo został oceniony stan mojego uzębienia - już mam wszystkie ząbki stałe. Ponadto Wet zachwycony był moją posturą, co potwierdza moja waga - to piekielne urządzenie wskazało 20 kilogramów i 200 gram. Pan opłacił rachuneczek i opuściliśmy bardzo miłego Weta.
W domku Pani szykowała pizze. Było tego tak dużo, tak więc czułem, że na pewno dostanę choć jeden kawałek. Niestety zapomniałem w całym zamieszaniu o kupce i wymsknęło mi się w domku, za co trafiłem w kaganiec. Coś czułem, że widmo pizzy się oddala. Dodatkowo odwiedził nas Opiekun Franka. Cała trójka zjadła moją pizze, choć słowo jadła nie jest zbyt odpowiednie. Bardziej pasuje tu słowo zeżarła. 
Ja na to wszystko musiałem patrzeć z podusi i to w kagańcu. Ponadto się okazało, że Opiekun Franka ma bardzo donośny głos, który zupełnie na mnie nie działał - choć muszę przyznać - nawet to zabawne. Gdy obejrzeli film, który w mojej opinii był mało interesujący i jakiś taki szary, odprowadziłem gościa do autka, a sam zabrałem się za ganianie za kijkami. Wynalazłem jakiś smaczny i duży. Przynosiłem go do Pana, a ten go mi rzucał, a ja za nim i tak w kółko, a wszystko to do czasu, aż patyczek się ułamał przez moje ciamajdostwo. Zabawa się skończyła i wracaliśmy do domku, gdzie zabrałem się za zabawę ze swoim pieskiem. Dziś przypomniałem mu, że ja tu rządzę, a żeby zapamiętał tę lekcję, to wytarmosiłem mu uszy.
 i zapamiętaj sobie, że to ja tu rządzę!
 nie wołaj mnie, bo daję temu małemu i nieruchawemu psu lekcję kultury, niech się uczy surwiwalu
masz smaczne ucho i za to cię lubię koleś!

Po daniu takiej lekcji swojemu psu, czas spać. Mam nadzieję, że przez noc w mojej głowy nie wyklują się takie małe kleszcze i nie zjedzą mnie od środka. Nie wiem jak dziś zasnę po takiej traumie, na pocieszenie mam w głowie to, że w najbliższym czasie czeka mnie jeszcze jedna wizyta u Weta, oby tym razem miał jakieś smaczniejsze przekąski. Do ugryzienia i nie zapomnijcie aby strzec się przed obcymi, bo się w Was wyklują i Was zjedzą! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz