Sobota okazała się kolejnym tłustym dniem. Co mój brzuszek nie raz potwierdzi. No ale poranek był bardzo ciężki. Musiałem wyjść już natychmiast, więc starałem się zbudzić Borowskich z czego Pan był jedynym, który się podniósł. Ubrał się i już mamy wychodzić, a ja chyba przez zaspanie wyobraziłem sobie, że jestem człowiek i przed wyjściem muszę się załatwić w ubikacji co uczyniłem, ale tylko częściowo, bo Pan szybko naprowadził mnie na właściwe tory. Wychodząc spotkałem swoją sąsiadkę. Przywitaliśmy się, a z emocji co nieco mi uciekło. No nic, zniesiony na trawniczek dokończyłem to co zaczęło się na górze i spokojnie wróciłem do domku, gdzie już czekało śniadanko. No dobra, nie czekało, za to Pan wrócił do łóżka, wcześniej sprzątając dowody mojej zbrodni. Zasnął, a ja tymczasem niecierpliwie kręciłem się w legowisku, czekając na śniadanko. No ile można czekać! Mija 5 minut -nic. Mija 20 minut - nic. Domyślałem się, że to opóźnienie wynikało, z mojego siuśkowego zachowania, ale za przeproszeniem ile można? No po 134566545567 minutach nie wytrzymałem i lecę ich budzić. Liżę, wskakuję, podgryzam - nic. W końcu zrezygnowany wskakuje na łóżeczko i eureka. Wstają i dają mi jeść. Znaczy Pani wstała, a Pan dalej spał. No dobra udawał, że spał bo jak podchodziłem to mnie głaskał. No w końcu wstał. Po ich śniadanku w końcu dostałem zezwolenie na kanapę. I zasnąłem. Co prawda na krótko, bo zbudziło mnie to, o czym mówiłem na początku - mój brzuszek. Tak w nim buzowało, tak się gotowało i nagle uciekło.
Oto reakcja otoczenia
Dzięki wczorajszemu treningowi, wtopiłem się niewidocznie w otoczenie, przez co Borowscy nie mogli zlokalizować źródła zapaszku. Potem poszedłem z Panem naprawiać niedziałające czujniki parkowania, ale ponieważ mnie nie słuchał, to nic z tego nie wyszło i wróciliśmy do domku bez sukcesów. Tak to jest jak się nie słucha długouchego eksperta. Ona i On zabrali się za sprzątanie. W końcu opakowali pudełka z bombkami i postanowili je wynieść do piwnicy. Jestem ciekaw czy przed wakacjami pozbędą się drzewka z balkonu! Ech, odpoczywałem i się relaksowałem u siebie w legowisku, bo znowu nie mogłem wejść na kanapę. Na szczęście Pan zabrał kilka rzeczy i ruszyliśmy na długi spacer. Obeszliśmy chyba cały świat. Zostałem wyczesany i to dwa razy, załatwiłem swoje potrzeby i to dwa razy. Obwąchałem każdy zakątek okolicznego lasu i poznałem miłego boksera i kilka innych piesków. Wszyscy mijający mnie ludzie rozpływali się nad moim urokiem i nad moimi wspaniałymi uszkami. Niektórych z nich mój Pan musiał przekonywać, że nie jestem jakimś tam spasionym jamnikiem, a pełnowymiarowym, choć jeszcze młodziutkim Furiatem, znaczy bassetem.
o jaki ładny nadpalony patyczek
na łące w lesie szukam piłeczki. Gdzie ona jest?
ojejku chyba ją widzę
wącham trawkę olewając w przenośni moją piłeczkę
zdaje mi się, że widzę pieska. Tak, tak - widzę pieska!
tu już w lesie wącham listki
wącham drzewka od dołu
gdzieś w głębi lasu wyczułem zwierzynę. Dziką zwierzynę
ojejku to nie dzika zwierzyna ,to ludzie i dziwne pieski
spoglądam w niepewną przyszłość i oczami wyobraźni widzę za mało jedzonka
W lesie spotkałem kilka ciekawych zjawisk. Po pierwsze drepcze sobie spokojnie ścieżką, gdy nagle w dali słyszę warkot. Nagle pojawia się na przeciw nas ktoś w hełmie siedzący na warkoczącym rowerku. No dziwne troszkę, bo nie ruszał nogami a jechał, a mijając nas zostawił za sobą smugę siwego dymu. Chyba go też musiał boleć brzuszek, bo jeszcze śmierdziało przeraźliwie. Ale nie to było największym zaskoczeniem dla mnie w dniu dzisiejszym. Wyszliśmy z leśnych ostępów na troszkę szerszą ścieżkę i stanęliśmy na rozdrożu zastanawiając się gdzie iść dalej. Gdy nagle jak się nie odwrócę i jak się mnie nie zamuruje. W oddali widzę dwa największe psy, jakie w życiu widziałem i pewnie zobaczę. Gdy się zbliżały jeszcze urosły. Ledwo sięgałem im do połowy pięty. Mało tego, że nie rozumiałem w ogóle co mówiły - pewnie były z Ameryki albo coś, to jeszcze jechali na nich ludzie! Wyobrażacie to sobie - wierzchem na Psie! Mam nadzieję, że ja aż tak nie urosnę i że na moim biednym i zmęczonym grzbiecie nikt nie będzie siedział. Mijając nas usłyszałem tylko z wysokości jeden głos mówiący - ale słodki piesek, jakie uszka. Ja dalej stałem wryty, choć te słowa trochę mnie rozluźniły. Ech, do końca spacerku nie mogłem się otrząsnąć z tego co widziałem. Zaniepokojony wróciłem do domku na jedzonko i wdrapałem się na kanapę. Pani jednak oznajmiła, że skoro byłem w lesie i żadnych prawdziwków nie znalazłem, to muszę się iść wykąpać. No ale ja nie wiem co to są prawdziwki, może znalazłem ale nie wiedziałem i nie zabrałem ze sobą! Gdy mokłem domyśliłem się, że te prawdziwki to była ściema, chodziło o to że byłem bardzo brudny i lekko nieświeżo zalatywałem.
Wyszedłem spod prysznica, zużyłem trzy ręczniki i jak wparowałem do salonu to oniemiałe,. Nastąpiła rewolucja - ktoś mi przemeblował salonik, wszystko pozmieniał. Ech, jak mam teraz żyć. Wszystko jest źle, wszystko jest inaczej i nie na swoim miejscu, choć muszę przyznać, że miejsca jest jakby trochę więcej. No zobaczymy jak będzie dalej.
Dobrze, spacerek mnie wykończył, zjadłem kolacyjkę i na prawdę jestem bardzo śpiący. Cieszę się jednak, że dzisiejszy dzień był taki aktywny i mogłem się przewietrzyć. Dziś w nocy muszę poszukać na Internecie co to była za rasa rżących psów. Dobranoc i do ugryzienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz