sobota, 1 marca 2014

Na psie wierzchem

Sobota okazała się kolejnym tłustym dniem. Co mój brzuszek nie raz potwierdzi. No ale poranek był bardzo ciężki. Musiałem wyjść już natychmiast, więc starałem się zbudzić Borowskich z czego Pan był jedynym, który się podniósł. Ubrał się i już mamy wychodzić, a ja chyba przez zaspanie wyobraziłem sobie, że jestem człowiek i przed wyjściem muszę się załatwić w ubikacji co uczyniłem, ale tylko częściowo, bo Pan szybko naprowadził mnie na właściwe tory. Wychodząc spotkałem swoją sąsiadkę. Przywitaliśmy się, a z emocji co nieco mi uciekło. No nic, zniesiony na trawniczek dokończyłem to co zaczęło się na górze i spokojnie wróciłem do domku, gdzie już czekało śniadanko. No dobra, nie czekało, za to Pan wrócił do łóżka, wcześniej sprzątając dowody mojej zbrodni. Zasnął, a ja tymczasem niecierpliwie kręciłem się w legowisku, czekając na śniadanko. No ile można czekać! Mija 5 minut -nic. Mija 20 minut - nic. Domyślałem się, że to opóźnienie wynikało, z mojego siuśkowego zachowania, ale za przeproszeniem ile można? No po 134566545567 minutach nie wytrzymałem i lecę ich budzić. Liżę, wskakuję, podgryzam - nic. W końcu zrezygnowany wskakuje na łóżeczko i eureka. Wstają i dają mi jeść. Znaczy Pani wstała, a Pan dalej spał. No dobra udawał, że spał bo jak podchodziłem to mnie głaskał. No w końcu wstał. Po ich śniadanku w końcu dostałem zezwolenie na kanapę. I zasnąłem. Co prawda na krótko, bo zbudziło mnie to, o czym mówiłem na początku - mój brzuszek. Tak w nim buzowało, tak się gotowało i nagle uciekło. 
Oto reakcja otoczenia


Dzięki wczorajszemu treningowi, wtopiłem się niewidocznie w otoczenie, przez co Borowscy nie mogli zlokalizować źródła zapaszku. Potem poszedłem z Panem naprawiać niedziałające czujniki parkowania, ale ponieważ mnie nie słuchał, to nic z tego nie wyszło i wróciliśmy do domku bez sukcesów. Tak to jest jak się nie słucha długouchego eksperta. Ona i On zabrali się za sprzątanie. W końcu opakowali pudełka z bombkami i postanowili je wynieść do piwnicy. Jestem ciekaw czy przed wakacjami pozbędą się drzewka z balkonu! Ech, odpoczywałem i się relaksowałem u siebie w legowisku, bo znowu nie mogłem wejść na kanapę. Na szczęście Pan zabrał kilka rzeczy i ruszyliśmy na długi spacer. Obeszliśmy chyba cały świat. Zostałem wyczesany i to dwa razy, załatwiłem swoje potrzeby i to dwa razy. Obwąchałem każdy zakątek okolicznego lasu i poznałem miłego boksera i kilka innych piesków. Wszyscy mijający mnie ludzie rozpływali się nad moim urokiem i nad moimi wspaniałymi uszkami. Niektórych z nich mój Pan musiał przekonywać, że nie jestem jakimś tam spasionym jamnikiem, a pełnowymiarowym, choć jeszcze młodziutkim Furiatem, znaczy bassetem.
 o jaki ładny nadpalony patyczek
 na łące w lesie szukam piłeczki. Gdzie ona jest?
 ojejku chyba ją widzę
 wącham trawkę olewając w przenośni moją piłeczkę
 zdaje mi się, że widzę pieska. Tak, tak - widzę pieska!
 tu już w lesie wącham listki
 wącham drzewka od dołu
 gdzieś w głębi lasu wyczułem zwierzynę. Dziką zwierzynę
 ojejku to nie dzika zwierzyna ,to ludzie i dziwne pieski
 spoglądam w niepewną przyszłość i oczami wyobraźni widzę za mało jedzonka

W lesie spotkałem kilka ciekawych zjawisk. Po pierwsze drepcze sobie spokojnie ścieżką, gdy nagle w dali słyszę warkot. Nagle pojawia się na przeciw nas ktoś w hełmie siedzący na warkoczącym rowerku. No dziwne troszkę, bo nie ruszał nogami a jechał, a mijając nas zostawił za sobą smugę siwego dymu. Chyba go też musiał boleć brzuszek, bo jeszcze śmierdziało przeraźliwie. Ale nie to było największym zaskoczeniem dla mnie w dniu dzisiejszym. Wyszliśmy z leśnych ostępów na troszkę szerszą ścieżkę i stanęliśmy na rozdrożu zastanawiając się gdzie iść dalej. Gdy nagle jak się nie odwrócę i jak się mnie nie zamuruje. W oddali widzę dwa największe psy, jakie w życiu widziałem i pewnie zobaczę. Gdy się zbliżały jeszcze urosły. Ledwo sięgałem im do połowy pięty. Mało tego, że nie rozumiałem w ogóle co mówiły - pewnie były z Ameryki albo coś, to jeszcze jechali na nich ludzie! Wyobrażacie to sobie - wierzchem na Psie! Mam nadzieję, że ja aż tak nie urosnę i że na moim biednym i zmęczonym grzbiecie nikt nie będzie siedział. Mijając nas usłyszałem tylko z wysokości jeden głos mówiący - ale słodki piesek, jakie uszka. Ja dalej stałem wryty, choć te słowa trochę mnie rozluźniły. Ech, do końca spacerku nie mogłem się otrząsnąć z tego co widziałem. Zaniepokojony wróciłem do domku na jedzonko i wdrapałem się na kanapę. Pani jednak oznajmiła, że skoro byłem w lesie i żadnych prawdziwków nie znalazłem, to muszę się iść wykąpać. No ale ja nie wiem co to są prawdziwki, może znalazłem ale nie wiedziałem i nie zabrałem ze sobą! Gdy mokłem domyśliłem się, że te prawdziwki to była ściema, chodziło o to że byłem bardzo brudny i lekko nieświeżo zalatywałem.

Wyszedłem spod prysznica, zużyłem trzy ręczniki i jak wparowałem do salonu to oniemiałe,. Nastąpiła rewolucja - ktoś mi przemeblował salonik, wszystko pozmieniał. Ech, jak mam teraz żyć. Wszystko jest źle, wszystko jest inaczej i nie na swoim miejscu, choć muszę przyznać, że miejsca jest jakby trochę więcej. No zobaczymy jak będzie dalej.

Dobrze, spacerek mnie wykończył, zjadłem kolacyjkę i na prawdę jestem bardzo śpiący. Cieszę się jednak, że dzisiejszy dzień był taki aktywny i mogłem się przewietrzyć. Dziś w nocy muszę poszukać na Internecie co to była za rasa rżących psów. Dobranoc i do ugryzienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz