czwartek, 13 marca 2014

Pył i kurz

Czwartek ostatnimi czasy stał się dniem grzebania w aucie. Ponieważ dziś jest, a w zasadzie to już się kończy czwartek, to razem z Panem wybraliśmy się do Bojkowa. Od razu zabraliśmy się do roboty. Pan wygrzebał z czeluści wielkiego, acz bardzo sfatygowanego domu, wielki odkurzacz koloru żółtego. Pracował głośno, ale bardzo skutecznie. Po chwili buczenia w aucie nie zostało ani jednego paproszka. Trochę mnie to nudziło, więc postanowiłem sprawdzić, co to za dziury w ziemi.
do końca dnia każda z nich się nieznacznie powiększya dzięki moim łapką i ciężkiej pracy


Nagle Pan z bagażnika wyciągnął dobrze mi znaną myjkę parową. Co on będzie nią mył, skoro tu nie ma podłogi z kafelek i paneli? Ku mojemu zaskoczeniu dopełnił zbiornik wodą, odczekał wymagane 8 minut i gdy na żółtym korpusie myjki zgasło światło pomarańczowe, zaczął czyścić wnętrze autka. W jednej ręce dysza parowa, w drugiej szmatka. Tym sposobem dość szybko pozbył się z tapicerki auta znacznej ilości plam i zanieczyszczeń. Ba, zeszły nawet plamy po smarze w bagażniku, które nie chciały się poddać niczym.
Towarzyszyłem mu w tym działaniu, nie odstępowałem go na krok, zwłaszcza gdy czyścił moją kanapę. Byłem zrozpaczony, gdy zaczął ją rozbierać i wyciągać jakieś plastiki. Co będzie jak tego nie poskłada? Jak ja wrócę do domku? Przy okazji zwróciłem mu uwagę, że może zająć się czujnikami cofania, które przecież gdzieś tu mają swoje zasilanie, a od dłuższego czasu nie działają. 
co to za piski?

Ku mojemu zaskoczeniu, nagle z tyłu auta dobiegł przeraźliwy pisk. Tak, tu było źródło niedziałania. Byłem zaskoczony swoim geniuszem. Najważniejsze jednak jest to, że już nie będę musiał go kierować z tylnej kanapy jak cofa. Kontynuował taką zabawę kabelkami, gdy nagle pojawił się miły Pan z Wąsem. Zabrał się za jakieś układanie kamyczków i klejenie ich śmieszną gęstą mazią - nie za dobrą mazią. Oczywiście byłem na pierwszej linii. Zwracałem uwagę na niedociągnięcia i braki w wypoziomowaniu. Potem pojawił się Sebastian, czyli opiekun Franka. On troszkę pobawił się kabelkami, a potem przebrał się w domku i wrócił. Dźwignął autko i zaczął coś odkręcać, spuszczać jakieś płyny. Doglądał coś spod auta. Tam też byłem. Można powiedzieć, że właziłem mu na głowę i zostawiłem trochę śliny na jego twarzy. Nie bardzo był zadowolony, ale w końcu muszę być tam, gdzie coś się dzieje - jak reporter TVN Uwaga. Doradzałem mu oczywiście jak mocno odkręcić, dokręcić i gdzie ma to złapać. Koniec końców autko szybko wylądowało na kołach - tak własnie wymieniłem olej! Dumny z siebie postanowiłem pozwiedzać.
 co mi tu zdjęcie robisz - daj mi jeść!
 wyczuwam tu jakąś plamkę czegoś!
 ta górka po prawej strony zdjęcia, była przeze mnie nie raz obiegnięta i przebiegnięta na wskroś - wydaje mi się, że tutaj się tak ubrudziłem 
 bawiłem się znalezionym patyczkiem, gdy nagle znalazłem troszkę większy
 o - dużo większy patyczek, ale jak go zabrać?
 znalazłem źródło wody
 oj jaki jestem zmęczony!
słyszałem słowa - choć nałożę ci jedzenia!
dziś jadłem ze swojego pojemniczka do ważenia, morką karmę z puszki

Pan przerwał moje harce po włościach, przywołując mnie do siebie. Przybiegłem na złamanie karku zaliczając górkę i wywrotkę. Biegnąc straciłem równowagę i pojechałem na brzuszku i mordce dobre kilka metrów. W ręce jego widziałem przyrząd do czochrania. Oznaczało to, że będę znowu lżejszy o dużą garść sierści. Czesanie trwało kilkanaście minut. Już się bardzo nudziłem, na szczęście dostałem od Pana patyczka. Wyczesałem się i od razu lżej się biegało.

Nagle się zebraliśmy, nawet się nie zorientowałem kiedy. Zostałem zapakowany do czystego w środku autka i w drogę. No dobrze, wcześniej jeszcze Pan zapakował wszystkie rzeczy do bagażnika - jak się w domu okazało, nie wszystko, bo zapomniał o smyczy! Odebraliśmy jeszcze Panią i w domku mogłem położyć się na zasłużony odpoczynek. Padłem jak kawka, nawet nie przeszkadzałem Borowskim w jedzeniu, po prostu położyłem się spać. 
Brudny, zakurzony, zmęczony, ale zadowolony z siebie, w końcu naprawiłem kolejny raz autko. Co prawda czujniki cofania jeszcze nie do końca działają jak należy, ale postanowiłem, że zajmę się tym jutro, albo pojutrze, albo w przyszłym tygodniu!

Na deser dwa zdjęcia okoliczności zastanej przyrody

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz