poniedziałek, 24 marca 2014

Powroty

Poniedziałek już z wolna dobiegał końca. Już mi się wydawało, że to będzie kolejny dzień bez Borowskich. Już powolutku zacząłem szukać sobie  miejsca do spania. Moje zagubienie, smutek i rozpacz w połączeniu z gniewem osiągają coraz wyższy stopień. Co prawda u Freda jest fajnie, ale ja po prostu chcę do domku. Obiecałem sobie, że jak się pojawią, znaczy jeśli jeszcze kiedyś się pojawią Borowscy, to przyjmę ich chłodno, niech wiedzą jak się gniewam! Nagle słyszę drzwi, widzę jak leci Fred, więc lecę za nim. W drzwiach stoi Pani. Pamiętając swoje postanowienie, siadłem przed Nią i olewczo obserwowałem. Oczywiście nie reagowałem na Jej wołanie i ostentacyjnie się odwracałem. Hm, dałem się jej nawet pogłaskać, ale zaraz się odgryzłem. Byłem bardzo zmęczony. Nie wyspałem się porządnie od wielu dni i marzyłem tylko, by się wtulić w Panią, ale nie chciałem jej tego pokazać. Nagle przyszedł Pan. Poleciałem za Fredem do drzwi i się chłodno przywitałem. Nie było skakania, nie było piszczenia - to było zwykłe cześć. Potem to już tylko się pogłaskaliśmy i coraz bardziej cieszyłem się, że są ze mną. Miałem nadzieję, że mnie nie zostawią i zabiorą mnie ze sobą, nie ważne czy do samochodu, czy będę musiał iść 12432344352234 kilometrów. Ja chcę z nimi!

Zapakowali moje rzeczy do torby, wzięli smycz i w drogę. Powoli schodziłem, aby nie pokazać jak się cieszę, bo jeszcze przecież nie wiem, czy mnie gdzieś nie wywiozą znowu. W autku już czułem się bardzo szczęśliwy i bach zasnąłem, nawet nie wiem kiedy. Pojechaliśmy do kilku sklepów, odebraliśmy wielką paczkę i nagle wysiadamy pod domkiem, moim ukochanym domkiem. Ciągle nie okazuję radości i z dystansem poszedłem z Panią na spacer i tylko siusiu. Cała nasza trójka z torbami powolutku wdrapała się na trzecie piętro - na nasze piętro. Otwierają się drzwi i wewnątrz już wiem, że będzie dobrze, że czas się cieszyć, ale dalej robię to wewnętrznie, nie ukazując swojej radości Borowskim. Obwąchałem całe mieszkanko, sprawdzając czy coś się nie zmieniło. Brakowało mojego legowiska i miseczek, które własnie się wypakowywały. W końcu wszystko było jak dawniej. 
 miseczka się magicznie napełniła


to są moje miseczki na swoim miejscu, z moim jedzonkiem, więc wszystko zjem z apetytem

Co najlepsze jest po jedzeniu? Absolutnie wszyscy wiedzą, że spanie. Spanie z rodzinką, ukochaną rodzinką. Tak więc szybko idę szukać miejsca, nawet się nie zastanawiam, bo wiem, że to będzie w nogach Państwa, pod stołem, naszym stołem.
przymiarka pierwsza i ostania, bo najlepsza

Dobrze moi drodzy pozostaje mi tylko powiedzieć do ugryzienia. Całe szczęście, że te słowa piszę już ze swojego domku. Życzę Wam, aby nigdy Wam się nie trafiła rozłąka z ukochanymi, a jeśli jest konieczna, to niech trwa jak najkrócej!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz