środa, 12 marca 2014

Potargały las

Środa to dzień niezbyt sFuriatowany, przynajmniej na początku. Bo to zostaje sam, bo muszę spać w 3000 pozycji. Sam musiałem się bawić swoimi zabawkami, a co najważniejsze cały ten czas spędziłem o suchym pysku. No znaczy woda była z tym, że zwykła a nie źródlana, ze szklanej butelki. No sami powiedzcie co to za życie? W końcu się zjawił. Wrócił Pan i zamiast ze mną wyjść zabrał się za sprzątanie. No dobrze może troszkę nabałaganiłem, ale to przez moje uszy.
no choć już na ten spacer!


W końcu poszliśmy. Łaskawie się zebrał w sobie i ubrał mi obrożę i w drogę. Zleciałem jak rakieta, bo miałem pełny brzuszek wszystkiego. Może w ten sposób On mnie karał za to, że poranne siusiu miało miejsce na schodach. No i poszliśmy na spacerek. Szliśmy po Panią, ponownie uratować ją z macek pracy. Dziś wyjątkowo dreptałem co sił w nogach, w końcu miałem masę energii po obiadku. 
Czekaliśmy, ale Pani nie wychodziła ze swojego bunkru. Ja piszczałem i prawie szczekałem, ale to nic nie dało. Wiec postanowiłem zmienić okolicę. Znalazłem coś wyjątkowo interesującego
proszę, proszę weźmy ze sobą te kamyczki. Ze dwa szare i jeden czerwony, one są takie super. No nie daj się prosić. Chcę je mieć przy swoim legowisku i będą tylko moje, bo ja je znalazłem. Nie wzięliśmy ani jednego, no ale chociaż wyszła Pani. Ku mojemu zdziwieniu nie poszliśmy do domku, ale poszliśmy na spacer. Wyobrażacie to sobie, spacer we trójkę! Ponieważ Pani jeszcze z nami tu nie było, to chciałem jej wszystko pokazać.
 biegnę pokazać jej trawkę
 no widzisz tutaj chodziłem na kremówki, no znaczy się biegałem za patyczkami
 nie guzdraj się, chcę ci pokazać wszystko, tak więc musisz biec
 a może małe ognisko!
 pokazałem Ci dopiero łączkę, a Ty już zmęczona!
 widzisz tu jest lasek
podoba ci się, tak jak mi? Jestem bardzo uradowany, tutaj jest dużo patyczków

Przedreptaliśmy prawie wszystko. Spotkaliśmy małą grupkę piesków, dokładnie trzy. Troszkę się z nich pośmiałem, bo każdy z nich miał przy obroży wielką jak drzewo antenkę. Niestety, mimo, że pytałem, to mi nie odpowiedziały, po co im to i na co im to! Po tym spotkaniu wracaliśmy do domku, gdy nagle jak mnie nie strzeli prosto w oczy, gdy nagle się nie zakocham.

Znalazłem najwspanialszy patyczek, odpowiednio miękki i odpowiednio długi. W sam raz do mojego pyszczka. W drodze do domku musiałem o niego walczyć z jakimś nieznośnym dzieciakiem. Ostatecznie pomyślałem, że taki patyczek w domku nie wyglądałby najlepiej. Postanowiłem go zostawić na boisku. W domku skupiłem się na odpoczywaniu. Nie zapomniałem też o walce o jedzonko dla siebie z Ich stołu. Przecież nie byłbym sobą, jakbym tego nie zrobił. Co prawda trochę powąchałem tościki z najbliższej odległości, ale nic nie udało mi się wszamać. No nic, idę dalej spać, tym razem w nogach Borowskich. Tutaj czuję się najbezpieczniej, i że mnie nic nie ominie. Gdy tylko wstaną, ja będę o tym wiedział. Wstawali oczywiście, ale nic nie dostałem do swojego pyszczka, poza swoim jedzeniem i wodą, przypominam, że nie źródlaną. No i w sumie tak mija mi dzionek, mam nadzieję, że jutro będzie jeszcze lepiej. Rozumiecie, ciepełko, słoneczko i pełna miseczka jedzenia.  Czego i Wam życzę. Do ugryzienia!

Ps. Chciałem wspomnieć, że jeszcze nie mam żadnych zobowiązań biznesowych na najbliższy rok, tak więc reklamodawcy, filmowcy, muzycy, akwizytorzy czekam na telefon od Was.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz