sobota, 15 marca 2014

W gościach

Dziś będzie krótko i na temat. Gwałtowna zmiana pogody, jaka nastąpiła sprawiła, że w ogóle nie chciało mi się wychodzić na dwór. Jak już to zrobiłem to na krótko i tylko aby zrobić najważniejsze rzeczy. Na jednym z kolejnych spacerków razem z Panem zbieraliśmy śmieci porozrzucane po okolicy przez wiatr. Przez jakiś czas byliśmy bardzo ProEko. Dzień upływał raczej spokojnie. Nie działo się w sumie nic wartego zapamiętania, no może poza incydentem z bucikiem. Pierwszy raz zaintrygował mnie budzik Pana. Nie mogłem się oprzeć i po prostu musiałem, go sobie przynieść z przedpokoju na swoje podusie.

Zabawa niestety nie była zbyt długa, gdyż po pierwsze bucik nie był tak interesujący jak mi się wcześniej wydawało, a po drugie to Pan od razu zareagował i bucik mi odebrał, mówiąc stanowcze nie - wydaje mi się, że mówił to poważnie i tak mam zamiar to traktować.

Potem Borowscy przyrządzili sobie Pizze, oczywiście zapomnieli o kawałku dla mnie, nie mniej jednak nie omieszkałem spróbować im zabrać choć jednego ze stołu - nie udało się i pozostało mi tylko wąchanie. Przyszła wielka wichura i obruszała naszą antenę, przez co TV przestał działać. Na szczęście razem z Borowskimi oglądaliśmy seriale z komputera, tak więc strata niewielka. Jednak gdy seriale się skończyły to Pan zabrał się za próbę naprawy. Diagnoza była taka, że jedna ze śrub mocujących poluzowała się i utknęła. Nie da się jej ruszyć ani w przód ani w tył. Obrazu dalej nie ma, ale ze względu na brak czasu Pan nie przestawiał samej anteny, a walczył ze śrubą.
biegnę po płaską 13 - nie przeszkadzać!

Ja tymczasem obszczekiwałem całe mieszkanie. Bardzo głośno - jak stary pies, co bardzo się Borowskiemu nie podobało. Dostała mi się kara, kaganiec. Było mi bardzo smutno i z legowiska obserwowałem jak szykują się do wyjścia. Bardzo się bałem, że mnie zostawią samego. Na szczęście nie. Zebraliśmy się do autka i w drogę. Okazało się, że zatrzymaliśmy się pod domkiem Freda. Pędziłem co sił na górę, by przywitać się z moim przyjacielem Fredem, oraz zobaczyć czy ma coś w misce. Było pusto, a Państwo mnie zostawili, wychodząc niepostrzeżenie. Nawet nie wiedziałem kiedy zniknęli. W sumie się bardzo nie zmartwiłem. Żłopałem wodę i jadłem pyszne jedzonko, a także siusiałem gdzie popadnie. Najlepsze w  tym wszystkim były spacerki z Fredem. Trochę się na mnie irytował, bo nie odstępowałem go nawet na krok. Gdzie on to i ja, co on to i ja. Gdy mi znikł z oczu to rozpaczałem zagubiony. Gdy już kładem się spać, w drzwiach stanęła Pani. Uśmiechnięta i wesoło, co sprawiło, że troszkę popuściłem, potem zjawił się Pan i historia się powtórzyła. Nie czekając na dalszy rozwój wypadków zebraliśmy się do mojego ukochanego domku. W autku spałem. Pod domkiem obowiązkowy spacerek i siusiu i spać. W domku czekała mnie miła niespodzianka. Pani pozwoliła mi się wgramolić na kanapie. Gdzie przespałem dobre dwie godzinki. Teraz właśnie się obudziłem, by napisać ten post. Widzę, że TV dalej nie działa, a oni już śpią. Tak więc ja wyłączam komputer i też się kładę. Okazuje się, że ja jako młody psiak, czynię to co młodzi ludzie, czyli Imprezuję w Sobotę. Do ugryzienia i spokojnej oraz cichej i pełnej picia niedzieli życzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz