poniedziałek, 5 stycznia 2015

Śnieżny zwierz

Niedzielny poranek był najnormalniejszy w świecie, jedynie ciągle byłem zmęczony po poprzednim dniu. Mimo wszystko z samego rana wołała mnie natura. Najnormalniej w świecie musiałem wyjść aby obniżyć poziom w zbiorniczku. Niestety Pan mnie nie posłuchał i za kare zostawiłem mu mokry prezent w salonie.
Kilka minut później wstał Pan, tak sobie wtedy pomyślałem, że mogłem jeszcze chwilkę zaczekać. No ale co się stało to się nie odstanie. Zebrałem niezły ochrzan za swój prezent i po tym jak Pan posprzątał poszliśmy na spacerek na nasza łączkę. Dopiero świtało, ale spacerek nie był samotny, bo spotkaliśmy kilka piesków. Ech spacerek jednak nie upływał w miłej atmosferze bo Pan się na mnie jeszcze gniewał o ten mały poranny prezent. W każdym razie sobie troszkę powąchałem i pochodziłem po miękkim acz zimnym puchu. Zresztą pogoda była bardzo przyjemna i bardzo miło się spacerowało. Nawet się za bardzo nie martwiłem tym, że Pan ciągle jakiś taki obrażony na mnie. Cieszyłem się spacerkiem i nawet w trakcie powrotu do domku, jakby Panu trochę przeszło.

ooooo tam idziemy?

o jak ładnie pachnie

już wracamy ?

W domku szykowałem się do spania, zresztą podobnie jak Fuksja i Pani oraz Pan. Fuksja jednak trochę mniej się szykowała do spania niż pozostała paczka i po chwili trochę nas zaczepiała. Starałem się ją spokojnie sprowadzić do porządku. Poganiałem za nią, ale Panu się to nie podobało i wywalił ją za drzwi sypialni i w końcu był spokój. Pospaliśmy sobie a moich Borowskich w końcu obudził głód. Przyszykowali śniadanko, którym się z nami podzielili.Potem to już było tylko czyste lenistwo przy telewizorze. W sumie to nie wiem co tam się działo w tym oknie na świat, bo prawie cały czas przespałem.
W końcu zostałem brutalnie obudzony przez Pana, który chciał mnie zabrać na spacerek. Nie bardzo się opierałem, bo pogoda za oknem zachęcała. Słoneczko czasami wyglądało przez okienko i od czasu do czasu prószył śnieg. No po prostu jedynym słowem "spaceropogoda". Udaliśmy się w dawno nieodwiedzane przeze mnie miejsce, a wiec w okolice opuszczonego torowiska. Aby tam dotrzeć musieliśmy przejść między naszymi blokami. Droga była szybka i nawet nie zauważyłem jak w końcu moja smycz została zastąpiona smyczą awaryjną. 
no poczekaj chwilę, czytam!

W trakcie spacerku wzdłuż torów Pan łamaga się trochę poślizgnął i wylądował na tyłku. Na szczęście nic się nie stało tej ofermie, a w dodatku była przy tym kupa śmiechu. Znaczy Pan się śmiał a ja próbowałem mu pomóc wstać, no dobra wskakiwałem na niego i chciałem aby mnie głaskał. Chwilę później biegałem już za swoim sznurem, bo Pan go zabrał. Dawno nie było tej zabawki z nami na spacerku a szkoda. W każdym razie chwilę się poszarpałem z Panem o ten gryzak a po chwili już biegałem na nim jak tylko Pan rzucał go daleko przed siebie. Ja go przynosiłem biegając przy tym w kółko. No po prostu była super zabawa. Raz słoneczko świeciło jak szalone a raz nieśmiało wyglądało za chmurek, gdy te ostatnie obsypywały ziemię białym puszkiem. Pan nawet nie raz i nie da razy wytarzał mnie w śniegu a nawet nim obsypał. Zabawą nie było końca, no prawie.
ojej zboczyliśmy z torów

no czemu nie po torach?

biegnę do ciebie

złapałem sznur

biegnę ze sznurem do Ciebie

dobiegłem

wracam ze sznurem w pięknych okolicznościach przyrody

o jak szybko biegnę!

no rzuć jeszcze raz proszę

no rzucaj!

jeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee

koniec biegania czas wąchania

czemu mnie obsypałeś śniegiem

znowu?

wywąchałem zmęczenie

chwila zadumy

oj jak tu ładnie

biegnę

zapomniałem się w trawie

Wszystko co piękne kiedyś się kończy i nie inaczej było i tym razem. Czas było wracać do domku. Zmęczony, ale bardzo zadowolony z siebie i wspaniale spędzonego czasu dreptałem z Panem do domku. Droga odbywała się w miłych okolicznościach przyrody. W końcu dotarliśmy do domku.
oj jakie ładne zapaszki a puszek nienaruszony przez kogokolwiek, prawie

no chodźmy !

przed siebie, ale po chwili miziania

o jak ładnie, jak pusto!

W domku od razu dopadłem się do jedzenia i picia oraz zastałem śpiącą Fuksję. Ta to ma jednak fajnie życie, bo nie musi wychodzić na dworek i się męczyć, ale z drugiej strony kto by tam chciał się załatwiać w pudełku? Przecież to bez sensu i nie daje takiej satysfakcji i radości jak obniżanie poziomu płynu w zbiorniczku będąc smagany delikatnym wiaterkiem w mordkę. No ale jej nikt tego nie przetłumaczy bo się uparła na te pudełko i już. Jak z nami wychodzi to oczywiście tylko na rękach. Nie da się jej przekonać mimo iż setki razem jej mówię - Fuksja jest niereformowalna i już. W każdym razie ja też położyłem się spać.
o i taki widok zastałem po spacerku

Pani malowała bombki, Pan jak zwykle siedział przy komputerze i dzionek nam jakoś upływał. Ja w między czasie byłem na spacerku i trochę rozrabiałem przez co wylądowałem w kagańcu. Ta dawno nie używana i okrutna kara wróciła jak moja największa zmora. Mało tego im bardziej się stawiałem i opierałem tym dłużej w kagańcu siedziałem. W każdym razie jak się uspokoiłem i wyciszyłem to kara się skończyła a ja razem z Fuksją mogłem pobiegać ościstą rybą, która ciągle nam uciekała i była nieuchwytna. Miałem takie wrażenie, że była Ona sterowana przez Pana, który się bardzo rozbawił obserwując nas bezsilnie próbujących złapać tą szkaradę. Następnym razem zrobię zdjęcia.
W każdym razie byłem na jednym spacerku więcej niż zwykle. Nocny spacerek był raczej szybki i przerażający. Ciemno i dziwne odgłosy wydawane przed uginające się drzewa i ten zapach jakiegoś dzikiego stworzenia. W każdym razie szybko wróciliśmy do domku, do spania i znowu zastałem bardzo intrygujący widok. Powoli Fuksja zaczyna wyrastać ze swojego drapaka, ale dzielnie się w niego wpasowuje.  
wzywać egzorcystę, czy tylko ją obudzić?

Po tym jak Fuksja się obudziła to troszkę się nudziła i po komodzie przedostawała się pod choinkę gdzie najnormalniej w świecie bawiła się bombkami, co się wyraźnie nie podobało Borowskim, którzy ją z zamykali w jej norce w drapaku. Po prostu odwracali drapak wyjściem do ściany. Tak sobie chwilę siedziała zapewne się nudząc. Ja tymczasem drzemałem na swoim fotelu tylko od czasu do czasu zaglądając do kuchni lub do Pani, czy aby dobrze maluje bombki. Tak minął nam dzionek. Do ugryzienia!

Fuksja ukryta pod choinka, ale i tak ją widzieli!

idziemy spać?

2 komentarze:

  1. POŚLIZGNĄŁ SIĘ!!! Buahahahaaaa.... ojej!!! Ale dlaczego mu nie zrobiłeś zdjęcia no?

    OdpowiedzUsuń
  2. ech, niestety nie mamy dwóch aparatów :)

    OdpowiedzUsuń