niedziela, 11 stycznia 2015

Awaria systemu

Cała sobota była niezwykle spokojna do czasu, niestety do czasu. Spaliśmy bardzo długo i ledwo co dobudziłem Pana aby z nim iść na spacerek. W zasadzie to aż tak bardzo mi się nie chciało, ale przecież nie można tyle spać. Piszczałem głośno, co się Panu nie podobało i się bardzo denerwował, ale skutecznie go obudziłem.
Tak więc poszliśmy szybciutko na poranny spacerek, pogoda była znośna choć bardzo przygnębiająca. Chmury, co chwile deszcz i w dodatku zimno. Bardzo szybko wróciliśmy do domku i znowu poszliśmy spać. Tym razem położyłem się na podłodze koło łóżka, jak najbliżej Pana, a ten po prostu mnie zaczął głaskać. Nawet nie zauważyłem, jak szybko się uspokoiłem i zasnąłem jak malutki bassecik.
Potem zaczął się całkiem  normalny i spokojny dzionek. Oglądaliśmy telewizję, Pani malowała bombki i w końcu troszkę podrzemaliśmy, w końcu w spokojny dzionek, kiedy za oknem deszcz, to jest najlepsze co można zrobić. Ja zająłem Fotelik, a Fuksja zepchnięta z niego spała na podnóżku, ale z czasem przeniosła się do Pani.
o malujesz, też chcę spróbować!

Fuksja śpi, po tym jak zająłem fotel

Fuksja przeniosła się w nogi Pani

W każdym razie po wypoczynku zabraliśmy się z Fuksją za buszowanie, ba nawet trochę pomogliśmy w kuchni.przy gotowaniu kapusty. W zasadzie to nie była wielka pomoc, bo pomagaliśmy w utrzymaniu czystości podłogi. Koniec końców troszkę z Fuksją się siłowaliśmy.Po tym troszkę zmęczony poszedłem na krótki spacerek. Pomimo, że pogoda się troszkę poprawiła i nawet było widać niebieskie niebo to pod nogami miałem jedno wielkie bagno. Wszędzie mokro i nie było gdzie łapki postawić aby nie skończyć ubłoconym. Nie miałem na to ochoty więc szybko wróciłem do domku. Zresztą Panu rozładował się aparta i też nie miał ochoty spacerować. 

walka na "śmierć i życie"

dramatyczne ujęcie

spacer

Po powrocie ze spacerku miałem tylko chwilkę czasu na drzemkę, w zasadzie dołączyłem się do Fuksji, która wygrzewała się na czarnej telewizyjnej skrzynce.
chwila drzemki

na ogrzewaczu

Jak wspomniałem drzemka była chwilowa, bo wszyscy przenieśliśmy się do kuchni. Gotowana kapusta, grzyby i cebulka się podsmażały a zaraz potem, po wystygnięciu były mielone. Borowscy w końcu użyli gwiazdkowego prezentu - przystawki do mielenia mięsa, zakładanej na ich czaderski mikser. W każdym razie praca szła szybko a pachniało w całej kuchni i pewnie w całym mieszkaniu, albo może i bloku. Niestety nie wiem, bo gdy zaczyna się gotowanie w kuchni ja jej nie opuszczam nawet na chwilkę. Przecież w każdej chwili coś może spać na podłogę i ktoś to musi posprzątać. Potem do pracy wkroczyła Pani smażąc naleśniczki. Już wiedziałem co się świeci, będą krokiety. W miedzy czasie razem z Panem poszliśmy na szybki spacerek i po powrocie Pan składał wszystko do kupy. Gotowe krokiety tak ładnie pachniały, że próbowaliśmy z Fuksją je zdobyć, ale nie udało się. W sumie całe szczęście, że nie wpadliśmy w trakcie prób, bo potem po ich zapieczeniu było dane nam ich spróbować, gdy jedli je Borowscy na swoją kolacje. Zawsze gdy jesteśmy grzeczni i spokojni przy ich jedzeniu to troszeczkę dostajemy.
ciasto?

o daj jeden

Pani smaży a my pilnujemy, takie ISO

Po całym tym kuchennym zamieszaniu i jedzeniu wszyscy zasiedliśmy przed telewizorem bo zaczynał się jakiś fajny film. Oglądaliśmy go z zaciekawieniem, aż do momentu, gdy za oknem usłyszeliśmy przeraźliwy świst i huk. Tak wiało, że przy zamkniętych oknach firanki latała we wszystkie strony a w kuchni wyleciała kratka wentylacyjna. No po prostu masakra i telewizja zrobiła kaput. Od tej chwili nic nie dało się oglądać, ale na szczęście, żyjemy w dobie szybkiego internetu i zaraz film oglądaliśmy dalej. Nie było sensu naprawiać nic na balkonie, bo strach było na niego wychodzić. Pewnie samo się naprawi. W trakcie seansu dostałem małą przekąskę, na którą chrapkę miała również Fuksja, ale nie zdążyła. Zresztą ona wcześniej dostała swoje przekąski, ale ja to tylko słyszałem. Nie poszedłem po nie, bo w zasadzie są malutkie a ja byłem zmęczony - nie opłacało się. No nic po seansie przyszła pora na sen oczywiście gdy już wszyscy się przenieśli i nie przychodzili przez kilka minut to ja zwlokłem się z fotelika i przeniosłem na szlafroczek. Do ugryzienia!
no i pooglądaliśmy

wieczorne a raczej nocne przekąski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz