niedziela, 18 stycznia 2015

Pudło

Fuksja z samego rana nas obudziła wyjątkowym szaleństwem. Skakała po całym pokoju i latała we wszystkich zakątkach. No po prostu szaleństwo. Przez nią wszyscy musieliśmy wstać znacznie wcześniej  niż zamierzaliśmy.
widok o świcie!
Potem dzień potoczył się szybko i bardzo sprawnie. Szybki spacerek i po powrocie szykowanie śniadanka. Po jedzonku chwilę posiedzieliśmy przy telewizorku i w końcu mi się zdrzemnęło, zresztą jak i Fuksji.


drzemka

Nie trwała ona jednak długo, bo trzeba było ruszać w misje. Jej celem było odnalezienie pudełka, pudełka do zepsutego aparatu. Tak więc nie nie traciliśmy czasu i ruszyliśmy w drogę. Aparacik został sam w domku i czekał na powrót naszej czwórki. Tak bo Fuksja ruszyła w drogę z nami. 
Fuksja wypatruje przeszkód

ja obserwuję wszystko z bagażnika

Jadąc na chwilkę zatrzymaliśmy się i Pani wysiadła na chwilkę coś przynosząc ze sobą. Od tej pory droga była już zdecydowanie dłuższa. Jechaliśmy dość szybko a muzyczka zagłuszała pęd opływającego nas powietrza. Musze Wam od razu wspomnieć, że obok mnie w bagażniku jest wielgachny głośnik. No ale przynajmniej nie szumi. W zasadzie droga minęła nam szybko i gdy autko cofało dłuższą chwilę to spostrzegłem, że jesteśmy w Bojkowie (dzielnicy Gliwic). Po zamknięciu bramy od razu wysiadłem i przywitałem się z będącym na miejscu opiekunem Franka.
Fuksja zwiedza auto

Potem biegałem sobie po całym placu a Pan kręcił się przy aucie ze wspomnianym opiekunem Franka. Coś tam słuchali coś podpinali i oglądali na komputerze, ogólnie nuda. Fuksja chodziła z Panią na smyczy. Była trochę skołowana, ale oczywiście jej pomagałem, starałem się ją ośmielić, ale się na mnie wściekała. Za moje dobre serce spotkała mnie nagroda w postaci pysznego wędzonego szponu orła. Oczywiście schrupałem go ze smakiem i poszedłem z Panem poszukać pudła. Nie było dużo z tym roboty, bo pudło było w pudle schowanym w pudle. Znalazłem je od razu podążając za Panem i oglądając jak otwiera kolejne pudełka. Szczęśliwi wróciliśmy do autka i ja już zrobiłem swoje - mogłem się pobawić i pobiegać. W sumie to troszkę byłem zasmucony, bo ani nie dali mi najmniejszego klucza czy też śrubokręta do "mechanikowania" to jeszcze nawet nie pytali o poradę.
no nie stresuj się!

tak mi się odwdzięczasz?

sami sobie radźcie, już wam nie pomogę

pozuję z Panią

Fuksja jeszcze troszkę niepewna

zwiedzamy huśtawkę

obgryzam

Ponieważ przy aucie nic się nie zmieniło a było zimno i ludzie chcieli pogadać to udaliśmy się do ciepłego garażu. Sobie spokojnie w nim siedziałem ale musiałem sprawdzić co jest na zewnątrz, wiec mnie wypuścili, ale potem nie chcieli w puścić. W szparze zmieścił się tylko nosek. Na szczęście w końcu mnie wpuścili śmiejąc się. Nie pozostałem im dłużny i dokonałem inspekcji garażu. No powiem wam, brak pionów, nikt nie miał kasku a co najgorsze nigdzie nie było przekąsek.
oj a gdzie poziom?

co sądzisz o tym Fuksja, chyba za słabo?

zmęczeni inspekcją

No gdy już się układałem do spania to się musieliśmy zebrać do autka i w drogę. Przypominam, że mamy pudełko. Cel naszej misji był zrealizowany, ale my nie wracaliśmy do domku, a jechaliśmy odwiedzić Freda a raczej jego miseczki. Opłacało się nawet powolutku wdrapywać na pięterko razem z Fuksją. To wszystko po to, aby dostać pyszne jedzonko. Jadłem nie tylko kosteczki, ale też inne pyszności, które ledwo mogłem zliczyć. Z pełnym brzuszkiem udałem się jeszcze na balkon na którym mnie zamknęli. Nie przeszkadzało mi to w ogóle bo jadłem kosteczki, ale gdy się skończyły. Wróciłem i na chwilkę się położyłem, ale nie miałem spokoju bo Fred się na mnie denerwował a poza tym Fuksja ganiała ciapowatą kotkę Milkę. Obserwacja tego była zabawna, ale ja musiałem iść się przewietrzyć, no dobra obniżyć poziomy różnych rzeczy i odwiedzić mieszkanko z kafelkami. Po dość długim spacerku poszliśmy się tam napić. Pełna miska wody została opróżniona w kilka chwil. Pomagała mi w tym uszy, broda i inne. Potem cała podłoga była mokra. Tam po niedługim czasie łobuzowania położyłem się spać
zasypiam

W końcu wróciliśmy do Pani, do domku Freda. Tam nastąpiła pewna zmiana. Bo przybyła Pani od obcinania głów. Musiała być niezła jatka, bo włosy wiktorii były całe w krwi. Nawet chciałem jej jakoś pomóc, jakoś uratować, ale nie mogłem się powstrzymać od śmiechu. Potem po skończeniu i pożegnaniu Pani od głów nawet się do Wiktorii przytuliłem aby ją pocieszyć. No nic pojechaliśmy do domku. Tam niemal od razu poszedłem spać, tylko Fuksja trochę rozrabiała na stole próbując podkradać paluszki. Ja tylko na chwilkę się właśnie po te paluszki obudziłem. Dostałem kilka i wróciłem do spania. Mówię Wam byłem bardzo zamęczony i naprawdę bardzo chciałem spać, bo brzuszek miałem tak pełny, że ledwo się ruszałem.
podjada

W nocy przeniosłem się do sypialni za swoimi Borowskimi, ale brzuszek dalej nie był pełny i burczący i sen nic nie pomógł. Dopiero nad ranem w końcu udało się choć trochę mi ulżyć. Trochę jedzonka wyleciało ze mnie przez otwór, który wchodziło. Pan się obudził i był bardzo zły jak sprzątał i dodał "może w końcu się nauczysz aby u Freda się nie obżerać" Nie rozumiałem o co mu chodzi, ja się nie obżerałem ja jadłem! No nic poszedłem spać. Do ugryzienia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz