środa, 28 stycznia 2015

Wysłany

Wtorek był dniem sądnym bo z mocnym postanowieniem Pan postanowił w końcu wysłać aparat do naprawy oczywiście nie obyło się to bez delikatnego kopasa ze strony Pani. No ale rano wstaliśmy i pojechaliśmy zawieść Panią, choć mieliśmy iść, ale w zasadzie długo nam zeszło z przygotowaniami i musieliśmy jechać autkiem. Tym razem szybko się pożegnaliśmy z Panią i pojechaliśmy na Skałkę.
ojejku dalej jest śnieg
Pewnie pomyślicie sobie, że nudne jest chodzenie ciągle w to samo miejsce. W poniedziałek widzieliśmy tam zlot ptaszków, ale niestety Pan miał zły obiektyw na takie rzeczy, więc wróciliśmy z właściwą "bronią". Tak więc spacerowaliśmy. Czekało nas jedno kółko wokoło jeziorka ale ptaszków ciągle nie widzieliśmy. Pomyślałem sobie, że przecież nie mogły się rozpłynąć, ale na pewno mogły już odlecieć.
tu nie ma ptaszków

może tam będą

no i tu też nie ma

W zasadzie mogłem ptaszków nie widzieć bo sypało śniegiem. Już trochę smutni prawie kończyliśmy okrążenie aż nagle pojawiła się cała zgraja ptaszysk. Oczywiście pierwszy ja je wypatrzyłem i od razu się ucieszyliśmy. Patrzyliśmy na nie z dystansu. Zrobiliśmy kilka zdjęć i podziwialiśmy te wielkie białe ptaki i te mniejsze jak sobie pływały, chodziły i się rozciągały oraz nurkowały. Zleciało tak nam kilka dłuższych chwil i w końcu wróciliśmy do autka. Już miałem wsiadać, gdy zobaczyłem wielkiego włochatego owczarka niemieckiego, po drugiej stornie ulicy. Chwilę na siebie popatrzyliśmy i już mieliśmy się bawić, ale niestety Pan mnie wpakował do bagażnika i zamknął. I tyle się pobawiłem, na szczęście szybko wróciliśmy do domku i poszedłem spać.
ojej widzę ptaszki

widziane ptaszki
no choć do auta 
mój nowy plasterek na nosek

W domku nie miałem czasu na nic bo musiałem iść spać, a w czasie gdy ja drzemałem to Pan gdzieś dzwonił a potem czyścił i pakował aparat do wysyłki. Najpierw ogołocił go doszczętnie ze wszystkiego zawinął w folę bąbelkową i schował do pudełka. Następnie dorzucił do tego dokumenty w koszulce i w końcu zapakował to w kopertę bąbelkową. Na sam koniec okleił i owinął folią. Tak zapakowany aparacik na moje śpiące oko mógł przetrwać nie jeden atak nuklearny, chyba. Miejmy nadzieję, że przetrwa kuriera. Oczywiście Fuksja spała równie zmęczona jak ja, tuż obok na podnóżku.
śpię na uszach

śpię normalniej

śpię jak malutki piesek

Fuksja mnie małpuje

Fuksja oczywiście nie była by sobą, gdyby nie pocyckała palca dla relaksu. Co prawda woli cyckać palec Pani, ale skoro jej nie ma to jakoś zadowoli się Panem.

Fuksja w transie


Obudziliśmy się w sam raz na spacerek. Poszliśmy tylko na spacerek blisko naszego bloku, bo czekaliśmy na kuriera. Poszliśmy całą naszą trójką. Ja na krótkiej smyczy a Fuksja na długiej. Nie wiem czemu, przecież ona prawie w ogóle nie spaceruje a ma taką swobodę. Głęboki śnieg nie pomagał jej w spacerku. Nie była w ogóle zainteresowana spacerowaniem i w dodatku wyglądała na zmuszaną do wszystkiego. Ech kto by zrozumiał te koty. Ja tymczasem biegałem i skakałem i znowu biegałem i wąchałem a czasami nawet wspierałem Fuksje w jej spacerowaniu. Jednak nic to nie dało i ta małpa obraziła się bardzo mocno i w końcu Pan zabrał ją na rączki i wróciliśmy do domku spać.
ojej tyle zapachów

Fuksja w głębokim sniegu

Fuksja w bieli

no spaceruj, a nie się obrażasz

Oczywiście w domku jeszcze czekało na nas jedzonko. Pan podgrzał mi na wywarze z kości trochę ryżu z mięsem przywiezionego od Freda. Było to smaczne a nawet bardzo smaczne. Z pełnym brzuszkiem w końcu mogłem iść spać, mogłem zasnąć. Fuksja początkowo spała u siebie na drapaku, ale później przeniosła się za moją sprawą na podnóżek.
Ej Fuksja przenieś się na podnóżek, bo mi się tu niewygodnie śpi!

Fuksja na podnóżku później

Po niewielkiej drzemce w końcu dostałem kosteczki i mogłem je zjeść, dokładnie były to dwie kosteczki. Oczywiście bardzo je lubię, choć wiem, że po nich trochę boli mnie brzuszek. Zjadłem je powolutku, ale z apetytem. Potem szybko wyskoczyłem z Panem na spacerek 
jaka pyszna kosteczka

Po posprzątaniu ostatnich resztek kosteczek poszliśmy po Panią. Kilka kosteczek zabraliśmy ze sobą aby oddać psiakowi pilnującemu w pracy Pani. Tak więc chwilkę poczekaliśmy na Panią i wróciliśmy do domku. Oczywiście kosteczki zostały przekazane właściwemu człowiekowi.
czekamy na Panią

wracamy do domku

Wróciliśmy do domku, gdzie zastaliśmy śpiącą Fuksje. Ona praktycznie cały czas śpi lub rozrabia albo w ostateczności cycka palce lub kocyki. Ja zjadłem kolacje w postaci suchej karmy i chwilę posiedziałem w domku próbując zdjąć różne rzeczy ze stołu. W końcu jednak poszedłem na wieczorny spacerek do lasu. Powiem wam szczerze, że łąki i lasek w nocy w zimowej aurze jest niezwykle tajemniczym ale pełnym przygód miejscem. Na początku kilka metrów przed moim noskiem przeleciał zając. Oczywiście nawet za nim nie pobiegłem, ale podążałem za jego zapachem i odkryłem miejsce z którego wybiegł. Chwilę tam posiedziałem i powąchałem, ale chwilę później poszliśmy dalej przez lasek i wyszliśmy na pole. Na którym było kilka bardzo dziwnych tropów. Prowadziły one w stronę drugiego skraju pola gdzie ludzie rozsypują jedzenie dla dzikich zwierząt. Nie poszliśmy tam, bo Pan nie chciał chodzić w śniegu po kolana. Dostrzegliśmy, że na drugim końcu pola są dziki. Chciałem tam iść się przywitać, bo tak ciekawie pachniały, ale dzieliła nas znaczna odległość i co najgorsze głęboki śnieg. Po chwili obserwacji wróciliśmy do domku i poszedłem spać, ale tak już właściwie poszedłem spać. Nawet nie pamiętam kiedy w nocy przeniosłem się do sypialni za Borowskimi. Do ugryzienia!

Fuksja śpi

idziemy na nocny spacer

idziemy, po lewej pole, po prawej niedostępny lasek

idziemy ale trzeba powąchać

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz