Po porannej pobudce i spacerku okazało się, że telewizor w dalszym ciągu nie działa. Nie spędziliśmy jednak tego dnia na umartwianiu się a postanowiliśmy działać. Zjedliśmy śniadanko, posprzątaliśmy i ruszyliśmy na zakupy, zabierając ze sobą dekoder. Szybkie siusiu i pojechaliśmy do sklepu.
o jaki ładny świat!
Fuksja uważała, że trzeba spróbować jeszcze raz
Wieczorem spróbowaliśmy jeszcze raz naprawić to i owo. Było to po obiadku i po spacerku więc byłem w miarę spokojny i nie chciało mi się wychodzić na balkon, podobnie jak Fuksji. Tak więc obserwowaliśmy Pana przez okno jak dokonuje inspekcji kabli. Musiał zdjąć osłonkę i jeden z kabelków okazał się lekko połamany, ale nawet prowizoryczna naprawa nie było możliwa, bo taśma izolacyjna się skończyła. Naprawy nie było a więc i nie naprawiło się TV. Na całe szczęście dekoder się nie marnował.
ciepły dekoder
ale jak to nie obejrzymy nic?
No w każdym razie trochę smutny poszedłem na kolejny spacerek. Taki wieczorny. Gdy tak sobie chodziłem po ulicach do moich uszu dotarły znajome i straszne dźwięki. Gdzieś z oddali wybuchały petardy. Pan mi szybko wytłumaczył, że nie mam się czym denerwować, że to nie kolejny nowy rok, a światełko do nieba organizowane przez Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Ech nie wiele mnie to uspokoiło i do końca dnia byłem jakiś taki zdenerwowany i w trybie pilnowania. Każdy nawet najmniejszy hałas stawiał mnie na baczność. No na szczęście dnia nie zostało zbyt wiele, a ja przez te wszystkie emocje i brak TV byłem bardzo zmęczony. Kurki wpis, bo i niewiele rzeczy do opowiadania - po prostu najzwyklejsze w świecie nieudolne próby naprawiania i radzenia sobie z zaistniałą sytuacją. Do ugryzienia moimi mili!
zmęczony zaśnie wszędzie i zawsze
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz