czwartek, 1 stycznia 2015

Witamy nowy rok

Popołudniu ruszyliśmy w drogę. Zapakowaliśmy się w autko razem z Fuksją i kilkoma najpotrzebniejszymi rzeczami i w drogę. W zasadzie rzeczy było dość sporo a pojemność naszej LaBuni została ograniczona przez obecność koleżanki o imieniu Kasia. Tak nasza gromadka ruszyła w drogę
Autko dawało z siebie wszystko i naprawdę pędziło, a droga i tak zabrała nam wiele minut. Tak dużo, że w zasadzie zdążyłem się wyspać. Miałem przeczucie, że jedziemy do mojej najlepszej koleżanki, bokserki Aruby. Nie myliłem się, gdy tylko LaBunia się zatrzymała a drzwi się otworzyły wyskoczyłem przywitać się z gospodynią, z którą miałem spędzić kilka najbliższych godzin, a w zasadzie cały dzień, pełne dwadzieścia cztery godziny. 
cześć

biegniemy razem

Wszyscy ludzie oraz kot zniknęli za drzwiami domku i tam pozostali niemal przez cały czas. Ja tymczasem ganiałem i bawiłem się na podwórku. Kilka razy przyszedł Pan i kilka razy witałem nowych ludzi, którzy przychodzili w dość dużej liczbie. Kot tymczasem przyzwyczajał się do swojego pokoiku. Początkowo bardzo niepewna Fuksja chowała się po kątach, by z czasem zacząć szaleć.
ukrywa się 

troszkę odważniej wychodzi na świat

już coraz bardziej zwiedza podłogę

ogląda pod łóżkiem

wchodzi to tu to tam

siedzi na szafie

z której nie chce schodzić

Ja tymczasem biegałem sobie po podwórku obwąchując różne ciekawe miejsca. Witałem się z ludźmi wychodzącymi na papieroska. Niestety wśród nich nie było ani mojej Pani ani mojego Pana. Ten ostatni od czasu do czasu wychodził gdy już się ściemniło aby zobaczyć jak się bawię. Nie mogłem mu odpowiedzieć, bo przecież nie mówię, ale bawiłem się świetnie. Takiej swobody w bieganiu i szaleństwach już dawno nie miałem. Tak sobie po cichutku myślałem, że naprawdę fajnie by było gdyby moi Borowscy mieli taki wspaniały ogródek do biegania dla mnie. Muszę z nimi o tym porozmawiać. W każdym razie bawiłem się świetnie ale bardzo tęskniłem za Borowskimi i chciałem z nimi posiedzieć, pospać. Niestety to nie było możliwe, w taki dzień dworek jest moją jedyną możliwością. To nic, że mój rytm dnia został zaburzony i nie mogłem od tak pójść spać nie na swoim foteliku i nie obok Pana lub Pani. No trudno trzeba było cierpieć. Poza tym z domku dobiegała głośna muzyka a co jakiś czas, gdzieś w oddali wybuchały jakieś barwne światełka. Normalnie w takich warunkach w domku bym sobie pospał, ale nie na dworku, nie bez Borowskich.
Było już bardzo ciemno gdy na dworze pojawili się wszyscy imprezowicze. Z każdym się oczywiście przywitałem - z jednymi dłużej, z innymi krócej ale obowiązkowo ze wszystkimi. Wtedy na niebie rozbłysł wielki festiwal kolorowych świateł. Podziwiałem je z zapartym tchem i nie a nic nie przeszkadzały mi odgłosy wybuchów. Po kilkunastu minutach się to skończyło. Pożegnali się z nami i wrócili do domku.
witam się

podziwiam

Ja już się po tym wszystkim bardzo zmęczyłem, już miałem dość i chciałem najnormalniej w świecie iść spać, ale nie mogłem sobie znaleźć dobrego miejsca. Na chwilę pojawił się jeszcze Pan dał nam jedzonko i zamknął w kojcu. Ja miałem problemy aby dogadać się z Arubą o miejsce w budzie. Tak właśnie przywitałem nowy rok. Do ugryzienia!
jemy


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz