wtorek, 6 stycznia 2015

Obrońca w śniegu

Wstałem sobie jak w każdy poniedziałek. Wszystko układało się jak każdego normalnego dnia. Z tym, że po odwiezieniu Pani spacerek był tylko absolutnym minimum i przeszliśmy się szybciutko pod naszym blokiem. Pan mówił, że czekamy na jakiegoś kuriera czy coś. Tak więc szybciutko wróciliśmy do domku.
Tam oczywiście od razu próbowałem sobie pójść spać, ale niestety rozbrykana fuksja mi na to nie pozwoliła, bo chciała się bawić i musiałem ją trochę uspokoić, no dobra trochę się z nią poganiać, ale w końcu dała mi spokój i poszliśmy spać!
idę spać i proszę o ciszę

zostaw mój ogon

no pobiegaliśmy a teraz idziemy spać

Tak sobie pospałem trochę, a w zasadzie bardzo długo, aż w końcu Pan nas wyciągnął na spacer pod domkiem. Dokładnie, dobrze Przeczytaliście - poszedłem na spacer z Fuksją. Najfajniejsze było to, że Fuksja nie przebywała na rękach Pana a chodziła razem ze mną po ośnieżonym przydomowym boisku. Chodziliśmy sobie i pokazywałem jej, że jest bezpiecznie i fajnie. Była trochę nieśmiała, ale z czasem trochę się rozkręcała. Zdarzyła się niestety tragedia. Bo z daleka zaczął podbiegać do nas malutki piesek. Od razu ustawiłem się między nim a Fuksją. Od razu przyjąłem postawę bojową. Do czasu aż Pan wziął na ręce Fuksję. wtedy akurat podbiegł do nas piesek, a ja przestawiłem się na tryb zabawy. Trochę się siłowaliśmy, ale ten piesek miał przewagę, bo nie miał smyczy i biegał swobodnie. Gdy zaczynał przegrywać odchodził od nas na dłuższą chwilę, ale znowu wracał. Przez to wszystko Fuksja nie miała okazji sobie spokojnie pobiegać przez dłuższy czas. No nic wróciliśmy do domku troszkę niepocieszenie. Piesek przybłęda oczywiście polecał za nami i trzeba było go wyprowadzić z klatki, a w zasadzie to ja go wygoniłem.
no puszczaj już ją!

widzisz wcale nie jest źle

ty tam sobie biegaj a ja powącham

no i już Fuksja trochę spaceruje sama

troszkę odchodzi, ale ciągle mamy ją na oku

dyskretnie ją śledzę
pojawił się on

Fuksja na rękach a ja się bawię


Po powrocie do domku znowu przyszedł czas na drzemkę, którą przerwało dzwonienie domofonem. To pojawił się wyczekiwany kurier. Oczywiście razem z Fuksją chcieliśmy się z nim przywitać, ale oczywiście było to utrudnione. W każdym razie paczuszka została odebrana a kurier zniknął zamykając za sobą drzwi. Kilka dłuższych chwil później byłem już w drodze po Panią. Pojechali na zakupy, po chwili czekania w autku Borowscy wrócili z malutkimi zakupami i wróciliśmy do domku. Pod domkiem stała się rzecz bardzo dziwna. Nasza trójka poszła na spacerek. Dawno się tak dobrze nie bawiliśmy. Dreptaliśmy sobie do małej łączki. Było ciemno i śnieżnie, ale naprawdę zabawnie. Porzucaliśmy się śnieżkami, znacz Oni rzucali we mnie a ja biegałem w kółko. Potem Oni wylądowali na ziemi i się tarzali w śniegu. Oczywiście od razu się do nich dołączyłem w tej zabawie. Cali w śniegu, trochę zziębnięci, ale uśmiechnięci wróciliśmy do domku na kolacje. Zjedliśmy i w zasadzie tu się dzionek mógłby skończyć, ale jeszcze musiałem raz wyjść na dworek za potrzebami fizjologicznymi i dopiero potem poszedłem spać, a w zasadzie drzemać. Tymczasem gdy my byliśmy zmęczenie i chcieliśmy najnormalniej w świecie odpocząć, to w Fuksje wstąpił diabeł. Biegała wszędzie i ciągle chciała się bawić a to piórkiem a to bombkami na choince. Pani i Pan znaleźli w zasadzie na na nią dwa małe sposoby. Po pierwsze gdy bardzo nabroi to zamykają ją w norce w drapaku a dla mniejszych przestępstw używają spryskiwacza z pachnącą woda używając przed tym stanowczego komunikatu głosowego - NIE!. Gdy Fuksja się uspokoiła to spokojnie poszliśmy spać. Zresztą Pan był na nią bardzo zły, bo na wieczorny ostatni spacerek poszła z nami i po chwili swobodnego biegania i skakania schowała się pod autko i nie chciała spod niego wyjść. Pan musiał ją wyciągać siłą, ale się udało. Natomiast Pan porysował sobie wypolerowaną łysinkę dostając się do niej. Zresztą nie ważne bo wszystko się dobrze skończyło, a potem przenieśliśmy się do sypialni i tam już całkowicie wyłączyłem się, nawet nie wiedziałem kiedy. O dziwo w nocy choinka po raz pierwszy od wielu dni została wygaszona. No dobra to było by na tyle. Do ugryzienia.

idziemy spać?

no nie baw się tym piórkiem

Ona ciągle się bawi!

skacze zewsząd 

w końcu spanie 


aż mi ślinka cieknie na sen

w końcu spokój

1 komentarz: