poniedziałek, 8 grudnia 2014

Zawsze ciemno

Wszyscy spali a noc już ustąpiła miejsce porankowi, który był oczywiście szary jak Fuskja i tylko nieznacznie jaśniejszy niż noc. Z utęsknieniem czekamy wszyscy na śnieg, który na pewno doda blasku dniom i nocom. W każdym razie po cichutku obudziłem Pana i poszliśmy na poranny spacerek po okolicy.
ciemno i cicho jak w grobowcu
Początkowo mieliśmy iść na łąkę pod lasem, ale po drodze skręciliśmy i wyszliśmy między garażami. Szybciutko załatwiliśmy co trzeba było i po drodze wyrzucając woreczek do kosza odwiedziliśmy znajome kąty. Pozaglądałem, powąchałem i w pełni zadowolony wróciłem do domku. Tam szybkie śniadanko w mojej miseczce i o dziwo Pan zamiast budzić Panią i Wiktorie po prostu położył się do łóżeczka. Nie wiedziałem co robić to pobiegałem troszkę za Fuksją, ale w końcu i my też usnęliśmy.
o idziemy na łąki

eeee i po co było nam skręcać

no na szczęście tu też jest trawka

czuje coś pysznego!

może tu zrobię siku

Nagle nim się zorientowałem śniadanie dla ludzi było już gotowe a powolutku ludzie do niego zasiadali. My z Fuksją zajęliśmy strategiczne miejsca tuż przy stole i bardzo mocno prosiliśmy. Ponieważ to nic nie dawało, to postanowiliśmy działać. Ja jako wybitny strateg i myśliciel, przeprowadziłem frontalny atak pozorowany wdrapując się na stół. Tymczasem Fuksja zaszła "Człowkieki" od tyłu i pod ręką Pani prześlizgnęła się na stół. Zabierając plasterek kiełbaski z bułki szybko wycofała się na pozycje wyjściowe i w następnie razem dokonaliśmy strategicznego wycofania do kuchni, gdzie skonsumowaliśmy dzieląc się według potrzeb zdobyczą. Więcej takich forteli nie udało się przeprowadzić, bo śniadanie się skończyło.
Ponieważ dzień miał jeszcze trwać dość długo a słyszałem ambitne plany Borowskich to postanowiłem udać się spać na swój fotelik. Oni tymczasem oglądali film, leniuchując w piżamach na kanapie. Fuksja jeszcze przez chwilę mnie zaczepiała i buszowała po pokoju aż w końcu położyła się na podnóżku obok mnie.
ech jakoś ułożyć się nie mogę

no i się zsunęło, ale to nie przeszkadza w spaniu

Fuksja buszuje

no i co mnie budzisz?

o tak głaskaj mnie tutaj !

Fuksja też śpi, ale bliżej grzejnika

Skończył się Film i skończyła się idylla bo trzeba było się ruszyć. Okazało się, że to nie było takie złe. Bo wszyscy udaliśmy się do autka, a nim do Freda. Odwiedziny nie były bezinteresowne, po prostu musieliśmy odwieźć Wiktorię i wpadliśmy na obiadek. Ludzie zajadali się pierogami ruskimi oraz pierogami z kapusta i grzybami, podczas gdy ja wyjadałem pyszności ze swojej miski. Objadłem się jak bąk, ale to nie było ważne, bo jak zwykle byłem ciągle głodny. Przy stole czaił się Fred, ale ja i tak nie omieszkałem zajrzeć, czy aby na blacie nie zostało nic dla mnie. Fuksja tymczasem chodził sobie i zwiedzała. Już zachowywała się troszkę spokojniej i nie syczała na wszystkich. Tylko od czasu do czasu zaatakowała a to Freda a to mnie. Najbardziej jednak podobały jej się zabawy z Milka (czarną kotką). Ta niestety mimo większych rozmiarów najnormalniej w świecie uciekała przed moją siostrzyczką. Zresztą moja siostrzyczka jest bardzo skora do zabawy, a nikt poza mną nie chce się z nią dłużej bawić.
Wszystko co dobre szybko się kończy i musieliśmy się pożegnać. Bardzo nie chciałem, ale co zrobić. Na szczęście pojechała z nami Wiktoria. Niestety tylko kawałek. Zostawiliśmy ją i pojechaliśmy do centrum Gliwic. Zaparkowaliśmy pod wielkim kościołem - chyba i idąc spokojnymi i malowniczymi uliczkami rozświetlonymi przez latarnie trafiliśmy na rynek, a na rynku co? Jarmark.
Trochę mniejszy niż ten z dnia poprzedniego, trochę spokojniejszy i znacznie mniej gwarny. Mimo wszystko ja i moja czapka wzbudziliśmy niemałą sensacje. Chodząc od straganu do straganu co chwilę ktoś nas zaczepiał albo głaskał. Oczywiście zdarzały się też zdjęcia. Najfajniejszy był Pan który do nas podszedł i tak nagle zaczął mnie głaskać. Gdy się zorientowałem to bardzo się ucieszyłem. Chwilę później zorientował się mój Pan. Głaskający mnie człowiek, przeprosił najmocniej i powiedział, że nie mógł się opanować, bo tak kocha Beagle. Na słowa mojego Pana, że jestem Bassetem oznajmił, że mam ładne imię. Uśmialiśmy się potem i ruszyliśmy dalej - pod scenę, na której odbywały się pokazy magiczne. Coś tam zniknęło, coś tam się pojawiło, a zgromadzeni ludzie klaskali. No też mi coś, też potrafię sprawić, że rzeczy znikają. Wystarczy, że położy się je w mojej miseczce i po chwili już tego nie ma.
Zakupiliśmy tylko jedną bombkę/świecznik i małego kwiatka. Z powodu zmęczenia szybko pożegnaliśmy się z jarmarkiem i już wychodząc spotkaliśmy jeszcze jedną Panią. Pani ta była wielką fanką bassetów. Niedawno pożegnała jednego swojego, ba nawet pokazała nam jego zdjęcie. Najważniejsze jednak, ze się mną zachwycała i ciągle mnie głaskała, ba nawet nie potrafiła przestać. Dziękuję Jej z tego miejsca za tą chwilę przyjemności. Pożegnaliśmy się i udaliśmy do autka aby wrócić do domku. Pod autkiem jeszcze spotkaliśmy Beagla. Z nim się pobawiłem, w miedzy czasie dowiadując się, że jego Pani miała wcześniej i Basseta i Beagla. Po takim spacerku byłem wykończony i mogłem po przywitaniu się z Fuksją, która spała w transporterze na tylnej kanapie pojechać do domku. 
z Panią 

pod ratuszem

Droga nie była długa i szybko ułożyłem się w swoim krzesełku na spanie. Do spania właściwego jeszcze byłem raz na dworku. Tam spotkałem moją sąsiadkę. Malutka dziewięciotygodniowa jamniczka. Pobawiłem się chwilkę z nią, jest naprawdę super. Następnym razem jak ją spotkam to na 100% będą zdjęcia. Po zabawie był spacerek i szybko do domku do spania. Tak skończył się dzionek. Mało zdjęć z bardzo wielu miejsc. Do ugryzienia i dziękuje Wam za bycie i czytanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz