Okazało się, że wniesienie zmywarki jakiś czas temu do domku sprawiło nam wielką radość, ale jak się potem okazało i wielki kłopot. Dotknięcie nie tyko zmywarki, ale i metalowych części pralki oraz lodówki kończyło się przejściem prądu. Przez takie coś byłe w stosunku do tych urządzeń bardzo nieufny obchodziłem je szerokim łukiem.
Po odwiezieniu Pani i poranny spacerku, pod domkiem czekał na nas Pan w Fajką. Poszliśmy do domu i się zaczęło. Wysuwanie i przesuwanie sprzętów kuchennych oraz sprawdzanie kabelków. W całym tym rozgardiaszu i chaosie pojawiło się światełko w tunelu. Kabel w ścianie jest uszkodzony a pod lodówką znajdowało się dużo, bardzo dużo zabawek Fuksji. Po nowy kabelek trzeba było pojechać do sklepu, bo w domu niestety takowego nie było. Szybciutko więc się zebraliśmy i równie szybko wróciliśmy.
Pan z Fajką jako znawca i specjalista zajął się instalacją elektryczna, a Pan poszedł myć okna. Zarówno sprzątanie jak i zabawa przewodami szybko się skończyły i można by powiedzieć, że pełnym sukcesem gdyby nie jeden malutki problemik.
nadzoruje
kot w centrum akcji!
Po dłuższej chwili prób i testów okazało się, że cała instalacja w domku ma nie podpięty jeden kabelek, który trzeba było podpiąć. W między czasie w domku pojawiła się Pani i wówczas mogłem chwilę pospać przy niej na swoim foteliku. Niestety nie trwało to zbyt długo, bo w kuchni zaczęła się akcja. Kabelki trzeba było podpinać osobno w każdym gniazdku. Nie będę się wdawał w techniczne szczegóły, ale w końcu się udało z malutką niewyjaśnioną przygodą. Odprowadziliśmy miłego i bardzo zdolnego Pana z Fajką do jego autka i się pożegnaliśmy.
W domku nie było jednak okazji do spokojnego snu i odpoczynku po ostatnich męczących dniach. Do Świąt pozostało niespełna 20 godzin, a mieszkanie i gotowanie jeszcze w proszku. Do posprzątania została łazienka, przedpokój i kuchnia a do ugotowania niezliczona ilość potraw, które zaplanowała Pani.
Prace zaczęły się niezwłocznie i skutecznie acz powolutku poruszają się do przodu. Fuksja postanowiła olać całą sytuacja i najnormalniej w świecie pójść spać na swoim drapaku. Ja za to nie spałem a obserwowałem wszystkie przygotowania. To co dzieje się w kuchni, to jak wydobywają się z garnków cudowne zapachy, jak na talerzach lądują kolejne potrawy sprawiało, że miałem ochotę od razu coś skubnąć. Niestety byłem od tego oddzielony bramką i przez to musiałem oglądać jak Pan sprząta w łazience. Leżałem na zimnych kafelkach i cierpiałem, strasznie cierpiałem. Na szczęście Pani i Pan mnie rozumieli i po powrocie ze spaceru i po wniesieniu wielu szeleszczących kartonów z piwnicy, przynieśli mi mój fotelik na przedpokój i pozwolili na nim położyć. Nawet bez tego pewnie bym się położył. Co jakiś czas sprawdzaliśmy jak się sprawy mają. Kontrolując postępy a może dyrygując Borowskimi. Ciężko stwierdzić. Najpewniej chcieliśmy chytrze ukraść coś do jedzenia.
idę spać!
plan kradzieży spalił na panewce
Cała ta robota przedłużała się Borowskim w nieskończoność. Na szczęście wszystkie plany udało im się osiągnąć, co prawda późno w nocy, ale jednak. Kładliśmy się spać zmęczeni i to bardzo. Do wigilii zostało około dwunastu godzin, a u nas w domku jeszcze roboty na 343545234235 lat. Czas spać i resztę niedokończonych spraw trzeba zostawić na jutro! Do ugryzienia!
Fuksja z kocyka do sypialni
ja z salonu do sypialni
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz