Poranek przywitał nas bardzo malowniczym i uroczym widokiem. Zaraz po śniadanku w postaci mojego mięska z puszki i resztki obiadku z dnia poprzedniego wyszedłem z Panem do autka, aby je odpalić i wstępnie ogrzać czekając na przyjście Pani.
wszystko w śniegu i lodzie, trzeba będzie drapać
Od razu w padłem w radosny szał. Jest śnieg, jest słońce, czego chcieć więcej? Obwąchałem okolice i z radości oznaczyłem swoje miejsca. Potem wsiadłem do autka, które już po cichutku pracowało, a Pan zabrał się za drapanie szybek. Gdy pojawiła się Pani to czyszczenie było już prawie gotowe i mogliśmy ruszyć przed siebie. Tak wczorajszy dzień, zapowiadał się na bardzo intensywny jeśli nadal wszystko będzie się działo tak jak o poranku.
ledwo wyszedłem a już jestem w śniegu!
oznaczyłem tu, teraz będę oznacza tam
W autku spędziliśmy sporo czasu i to pomimo tego, że bardzo szybko zostawiliśmy Panią w firmie. Po prostu pojechaliśmy sobie wokoło centrum miasta i wróciliśmy. Po drodze było trochę korków, trochę pieszych, ale ogólnie się nie spieszyliśmy. Wróciliśmy do domku aby udać się na spacerek. po naszym lasku. Wszystko było ładnie pięknie, szliśmy dziarsko przed siebie. Spokojnie sobie wąchałem różne zapachy a Pan robił zdjęcia. Jednak nie uszliśmy zbyt daleko bo powietrze okazało się chłodniejsze niż nam się wydawało. Zarówno ja jak i Pan jednogłośnie oznajmiliśmy, że należy szybciutko wracać do domku, co też uczyniliśmy. Było krótko, ale wszystkie spawy pozałatwiałem tak jak należy. Ponadto zdążyłem się dość mocno zaprzyjaźnić ze śniegiem i mimo, że nie było go dużo to się w nim wytarzałem, trochę w nim pokopałem. Zabawy w śniegu są fajne. Tylko czekać aż będzie go po czubek głowy.
uszy, wielkie uszy
gdzie idziemy?
czuję coś
biegnę do ciebie
Na całe szczęście w domku było o wiele cieplej i o wiele przyjemniej i to mimo bardzo negatywnego zachowania Fuksji. Kiedy ja sobie spokojnie spałem w swoim foteliku ta mała złośnica zamiast przespać większą część czasu to się najnormalniej w świecie obudziła i skakała po wszystkich mebelka, zwłaszcza po tych po których nie może i starała się coś z nich ukraść. Panu się to bardzo nie podobało i ciągle tylko stanowczo i wyraźnie powtarzał, że nie wolno wchodzić na komodę. Fuksja jednak wiedziała lepiej i skończyło się to dla niej chwilą w kabinie prysznicowej. Gdy troszkę ochłonęła i przeprosiła się z Panem to w końcu poszła spać na swoim podnóżku.
pies chce spać a tu takie hałasy
Nasz wielogodzinny sen w końcu został przerwany przez odkurzacz. Ja oczywiście zabrałem się za pomaganie, a Fuksja od razu czmychnęła do swojej skrytki pod stołem. Ech nie wiem czemu ona nie lubi odkurzacza, przecież to taka fajna zabawka i w dodatku "pomizia" i odświeży skórę. W każdym razie potem jeszcze szybko ogólne porządkowanie kuchni. W tym już uczestniczyliśmy wszyscy. Każda otwarta szafka musiała być sprawdzona przez Fuksję na obecność jedzenia lub czegoś innego interesującego.
Gdy mieszkanie już jako tako lśniło, to udaliśmy się na spacer a w zasadzie do sklepu po pieczywko na kolacje, albo obiado-kolacje. Było to uzależnione od tego o której wróci Pani. Ponadto kupiliśmy najważniejsze, czyli puszkę z mięskiem dla mnie. Tak ostatnio jem puszeczki mokrej karmy, a to wszystko przez to, że moje ukochane jedzenie jest już zamówione, ale dostawa się bardzo ociąga. Przez co jestem skazany na mokre jedzenie, trochę gorszej jakości. Tym się jednak trochę martwi mój Pan a nie ja, bo mnie tam smakuje, zresztą jak wszystko. Spacerek przydał się na otrzeźwienie przewietrzenie oraz na głodek. Po powrocie do domku i ściągnięciu Fuksji z klatki schodowej do domku w końcu mogliśmy zjeść obiadek. Znaczy ja jadłem i Fuksja jadła a Pan nie! Po tym fakcie nabraliśmy siły i łobuzowaliśmy ile się tylko dało. Ja łaziłem za Panem ze sznurem przeszkadzając mu w jego zajęciach a Fuksja łaziła po stole i zrzucała różne rzeczy ze stołu, w tym zabytkowy wieniec, który musiał jej bardzo smakować, bo go obgryzała. Oczywiście się dołączyłem, ale od razu wiedziałem, że to nie jadalne więc tylko polizałem. Pan nam to zabrał do pokoju do którego nie mamy wstępu. W między czasie Fuksja kilka razy wylądowała w swojej samotni zwanej prysznicem.
o jakie smaczne!
W końcu znowu przyszedł czas na ogarnięcie mieszkania po czym udaliśmy się w trójkę na spacer i to jeszcze przed kolacją. Na szczęście na dole okazało się, że spotkaliśmy się z Panią. Po wylewnych przywitaniach, cała nasza rodzinka szybciutko powędrowała do domku, bo jak się dowiedziałem, zaraz mieli przyjść do nas goście. Ledwo zdążyłem z Fuksja wyczyścić miskę z kolacji, a w domofonie rozległo się dzwonienie. Przybyli Oni. Franek wraz ze swoimi opiekunami. Oczywiście się przywitałem po swojemu skacząc na gości. Fuksja początkowo była bardzo zainteresowana odwiedzinami, ale gdy pojawił się Franek w drzwiach to natychmiast syczała i schowała się w szafce pod zlewem. Co jakiś czas przynosił ją Pan aby z nami posiedziała, ale jej to wyraźnie nie pasowało bo po kilku minutach uciekała do kuchni i się chowała.
Ja bym za bardzo nie przeszkadzał w spotkaniu dostałem kosteczkę, którą z apetytem obgryzałem, ale zaraz zabrał mi ją Franek i gdy próbowałem ją odzyskać po dobroci to ciągle na mnie warczał. Na szczęście już po chwili Pan przyniósł mi kolejną, ale za długo się nią nie nacieszyłem, bo tez została mi ukradziona. Ja jestem taka ciapa mała, to sobie pozwalam na takie kradzieże, ale zawsze potem staram się odzyskać swoje. Po kolejnej zabranej kosteczce już nie odpuściłem i chodziłem za Frankiem jak cień, co go trochę denerwowało, przez co zaczął się bardzo nerwowo zachowywać i dostał burę od swoich opiekunów. Ja szczęśliwy miałem wszystkie kostki dla siebie.
zazdrosny Franek na mym ogonie
w końcu wszystkie moje, moje skarby!!
Goście się pożegnali a Pan w zasadzie ich odprowadził. Nie bardzo wiedziałem co się dzieje, że ja nie poszedłem na dworek, ale jakoś to przecierpiałem wracając do gryzienia swoich kosteczek. Gdy wrócił to Borowscy zjedli kolacje, którą się troszkę z nami podzielili. W dowód wdzięczności Fuksja pokazała jak sprawnie wskakuje na komodę na którą nie może wskakiwać. Na szczęście jej akcje doprowadziły do pozyskania kilku orzeszków laskowych do zjedzenia. Ona się nimi chciała bawić, ja natomiast je jadłem. Ona wylądowała za swoją zuchwałość w izolatce/samotni. Za oknem była już noc, jeszcze szybki spacerek na który bardzo musiałem iść i mogłem sobie spokojnie pospać na Foteliku do późna w nocy siedząc z Panem, który coś tam naprawiał czy coś innego robił z komputerami. Nie wiem nie znam się. Na szczęście mu się udało bo mogę pisać tego posta. Fuksja tymczasem razem z Panią poszła spać do sypialni, wcześniej jedząc swoją ósmą czy czternasta kolację. Taki to zwariowany dzień był. Do ugryzienia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz