wtorek, 16 grudnia 2014

Lepić każdy może

Poniedziałek, czyli początek tygodnia, był dla mnie bardzo fajnym dniem. Każdy tydzień mógłby się zaczynać własnie tak. Nie dzwoniły budziki, więc obudziłem Pana, który bez budzenia Pani poszedł ze mną na spacerek. Było dość krótko, ale wszystko załatwiłem i było dość przyjemnie. Mimo niesprzyjającej aury spacerek zaliczam do udanych. Po powrocie do domku poszliśmy spać. Kontynuowaliśmy dokładnie to samo co zostało nam przerwane przez potrzeby fizjologiczne  
W końcu wszyscy wstaliśmy i powolutku zabraliśmy się do codziennych obowiązków, ale najpierw trochę lenistwa przy telewizji, ale niektórzy wzięli to zbyt dosłownie do siebie. Pewna młoda dama próbowała przechwycić dodatkowo internet - oczywiście z miernym skutkiem. No i tak sobie drzemaliśmy, każdy w swoim ulubionym starym lub nowym miejscu. Błogie lenistwo trwało do czasu aż Pani pracowała, a Pan relaksowała się razem z nami. Jednak wszystko co dobre szybko się kończy.
na foteliku

Fuksja opanowała telewizje i internet

Tak więc wszystko zaczęło się nagle szybko i gwałtownie zmieniać. Pani i Pan sprzątali rzeczy ze stołu, przestawiali go, czyścili i sprzątali a na końcu założyli na niego nowy obrus. W sumie to nową ceratę, ale też ładne. Znieśli tam kilka rzeczy jak mikser, mąkę i sporo deseczek oraz półmisków. Potem już wszystko normalnie a więc odkurzanie i mycie podłogi. Fuksja oczywiście się schowała, ale trochę mniej, bo obserwowała proces odkurzania z odległości około 1,5m. Potem Pan poszedł się kąpać razem z Fuksją. Tak dobrze słyszeliście, fuksja poszła pod prysznic. Z jej opowiadań wiem, że była trochę przerażona, ale było w miarę fajnie do puki woda nie poleciała jej na głowę. Wtedy zaczęły się nerwy i krzyki o ratunek. Słyszałem, to mimo grającej muzyki z salonu. No więc na pewno było bardzo głośno. Uspokoiła się dopiero jak przestała lecieć na nią woda a chwilę później przyszła Pani z ręcznikiem i ją wytarła. Trochę się wyrywała i chciała uciec, ale jej się nie udało. Ech młoda jest jeszcze niedoświadczona i pewnie jeszcze nie wie, że po kąpieli trzeba się wycierać. Z całej tej sytuacji wyszła czystsza i lekko mokra, ale trochę oswoiła się z suszarką. Do tej pory od niej uciekała gdzie pieprz rośnie, ale wtedy okazało się, że to jest coś fajnego i nawet nadstawiała do ciepłego wiaterku co mokrzejsze części ciała.
ratujmy Fuksje!! 

myje się po myciu

no jest troszkę morka, ale za to jak pachnie!

Chwilkę po tym zadzwonił domofon i po chwili pojawiła się Wiktora oraz Fred wraz z opiekunami. Obładowani tobołami a ja zamiast im pomagać to rzuciłem się na nich z radością aby ich przywitać. Czyli tak jak zawsze. Po chwili rozmowy i po przyrządzeniu różnych napoi dla gości praca ruszyła z kopyta. Mikser nasz fioletowy pracował jak wół, aby wyrobić ciasto a potem je rozwałkować. Tym zajmował się pan. Wycinał z niego małe kółeczka. Już kilka razy to widziałem w swoim życiu. Zaglądając na stół się upewniłem. Robione były uszka z grzybami na wigilijny stół. W tle grała świąteczna muzyczka a Oni zawijali farsz ciastem a ja z Fredem chwilę poszczekałem. Uspokoiliśmy się gdy dostaliśmy kość, którą mi zabrał. Siedziałem trochę smutny i bardzo zazdrosny, ale ponieważ jestem kulturalny to odstąpiłem ją. Na szczęście po chwili od Pana dostałe drugą kosteczkę, którą obgryzałem bardzo szczęśliwy do czasu aż przyszedł Fred i mi jej nie zabrał. 
Tak właśnie lepiły się i gotowały uszka. Miła rodzinna atmosferka została przerwana przez pukanie do drzwi. W nich pojawiła  się Franek wraz z opiekunką i do tego mała wesoła blondynka. Na początku trochę się siłowaliśmy na groźne miny. Oczywiście chodzi o pieski, a nie ludzi. Cała nasza trójka w końcu doszła do porozumienia i razem spoczęliśmy pod stołem na którym już lepiły się pierogi z kapustą i grzybami.
Fred

Franek

ja szukający jedzenia

Oczywiście gdy tylko do kuchni szła partia pierożków do gotowania to pozostawiałem swoją pozycje pod stołem i podążałem za tacką. To zostawienie tego gwarnego towarzystwa czasami, a dokładniej raz było bardzo opłacalne, bo udało mi się ukraść jednego pieroga. Co prawda surowy, ale i tak pyszny.
W chwilowej przerwie od lepienia, poszedłem z Panem i Fredem na spacerek. Całą drogę po schodach szczekałem na Freda. Spacer był bardzo fajny. Powtarzałem wszystko to co robił Fred. Wąchaliśmy i spuszczaliśmy płyny. Było fajnie, choć już bardzo ciemno i bardzo mokro. Po powrocie wróciliśmy do salonu, do lepienia pierogów.
Cykle lepienia i gotowania oraz wynoszenia na balkon i przewracania na balkonie powtarzały się w kółko aż do wykończenia farszu, czyli kapusty z grzybami. W między czasie w naszym malutkim mieszkanku pojawił się jeszcze opiekun Franka. Zjadł akurat, gdy pierogi skończyły się lepić i gotować. Powoli wszyscy się żegnali z nami. Najpierw mała blondynka, potem Franek z opiekunami a na końcu Fred z opiekunami i Wiktoria. Jak to ta ostatnia mówi "smuteczek"
Zapytacie pewnie, co w tym czasie robiła Fuksja, otóż dopóki nie pojawił się Franek to chadzała po mieszkaniu całkiem normalnie. Potem cały czas siedziała w małym pokoju na krzesłach, które tam tymczasowo się znajdowały. Nie wyszczubiła z tamtą nosa nawet na chwilkę.
Potem przyszedł czas na relaks. Mieszkanie trochę zostało ogarnięte po tym tajfunie, pierogi zostały zabrane z mojego zasięgu, przynajmniej te co zostały, bo zdecydowana większość została zabrana przez gości. No ale to wszystko było robione na święta - więc spokojnie. Za to w moim zasięgu pozostały bułeczki na kolacje, więc poczęstowałem się niezauważenie jedną połówką i niestety zostałem przyłapany przy kradzieży następnej. Trochę smutny choć lekko najedzony położyłem się spać, a chwilę później Fuksja skoncentrowała się na czytaniu w sypialni. Najedzony nie byłem bułeczką, ale tym, że Fred nie zjadł jedzonka, które mu mój Pan nasypał. Jego strata mój zysk - ja zjadłem, ja nie wybrzydzam. Tak zleciał nam aktywny dzień. Do ugryzienia!
Fuksja czyta

ja próbuję spać, ale robią mi zdjęcia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz