poniedziałek, 29 grudnia 2014

Do późna

Po pobudce dość głośno manifestowałem swojemu Pan chęć wyjścia na spacerek. Moje piszczenie i trącanie noskiem pomogło i poszliśmy na spacerek na naszą łączkę. Chwilkę się tam pokręciliśmy i wróciliśmy do domku. Spokojnie zjadłem śniadanko i wróciłem do Pana, który poszedł spać. Nie zastanawiając się zbyt długo, też położyłem się spać na swoim szlafroczku.Spaliśmy sobie smacznie całą rodzinką. Dopiero Pani się później obudziła i w sumie spokojnie czytała książeczkę. Tak się relaksowaliśmy aż do południa. Niechętnie zwlekliśmy się ze swoich pozycji wypoczynkowych i udaliśmy się coś zjeść. Znaczy Borowscy jedli a my z kotkiem ich obserwowaliśmy.
eeee a drugie śniadanie dla mnie?

Do czasu dzionek mijał nam spokojnie, aż poszedłem z Panem na spacerek. Dłuższy spacerek po okolicznych nieużytkach. Spacerowaliśmy sobie spokojnie a ja załatwiałem wielokrotnie psie sprawki, ba nawet przywitałem się z jakimś pieskiem spacerującym w przeciwną stronę. Tak sobie maszerowaliśmy z Panem aż nagle skontaktowała się z nami Pani, że już na nas czeka. Tak więc przyśpieszyliśmy kroku i do autka. Szybciutko oczyściliśmy je ze śniegu i zapaliliśmy by się grzało. Wiedliśmy i czekaliśmy. 
na spacerku

w krzaczorach

obwąchuję

Pani do nas dołączyła i pojechaliśmy na zakupy, na polowanie na promocje na świąteczne ozdoby. Moi "człowieki" to są czasami naprawdę dziwni. Po co im ozdoby świąteczne po świętach. Jeszcze bombki do malowania to rozumie, ale lampki? No nic jeździliśmy tak cały prawie dzień po sklepach. Pod pierwszym sklepem się trochę załamaliśmy, bo przez 20 minut szukaliśmy miejsca do parkowania. Parking wielki jak okiem sięgnąć, a miejsc całkowicie brak. W kolejnych sklepach zakupów prawie wcale nie przybywało. Jakieś małe pudełeczko, jakaś malutka torba i obowiązkowo zgrzewka czarnego napoju, który uwielbia mój Pan. 
Do domku wróciliśmy po zmroku. Szybciutko na górę i jedzenie a potem sen. Szybciutko przyszedł czas na kolację. Jednak przed jedzeniem poszedłem szybciutko na dworek bo natura wzywała. Najbliższa okolica została przez nas okrążona i wróciliśmy do domku. Po zjedzeniu i krótkiej zabawie znowu mnie natura przycisnęła i po raz kolejny musiałem wyjść na dworek. Na mrozie już się tak nie cieszyłem, załatwiłem wszystko szybko i sprawnie, aby za bardzo nie marznąć i wróciłem do domku. Musiałem się szybko ogrzać, a wiec zgoniłem Fuksję ze swojego fotela i od razu niemal zasnąłem. Fuksja udała się do swojej norki w drapaku i też zasnęła.
no co idę spać

Fuksja u siebie

Tak oto minął nam ostatni dzień świątecznego wolnego. Wieczorem wszyscy byliśmy jakoś bardziej zmęczeni niż wypoczęci, jedynie Pani aktywnie malowała bombki. Zupełnie nie wiem skąd Ona ma tyle energii. Potem jeszcze w łóżeczku czytała zamiast spać. Podziwiam ją. Do ugryzienia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz