piątek, 31 stycznia 2014

Samotność

Po pierwsze muszę wspomnieć, że nocną batalię, o pobyt na podłodze w sypialni znowu przegrałem. Na szczęście jest jeszcze dzisiejsza noc, a ja nie zamierzam się poddawać.

Poranne spacerki jak zawsze owocne. Powoli zaczynam zauważać, że Borowscy dorzucają mi czegoś dziwnego do jedzenia. Smakuje prawie tak samo, napełnia mój brzuszek, ale jest z nowej torby. Oby mnie nie truli. Na razie melduję, że żyję. Mało tego - oni nie wiedzą, że wszystko co trafia do mojego brzuszka, to przepada bez wieści i zostaje przetworzone na kupkę i absolutnie w ogóle na mnie nie działa.
Zostałem sam więc miałem czas na spanie i planowanie taktyki na noc. Oczywiście nie omieszkałem się pobawić i, co najważniejsze, powalczyłem ze swoją prawą tylną łapą - no mówię Wam, ona zaraziła się od ogona i żyje własnym życiem!

Pan wrócił, poszliśmy na spacer. Potem łobuzowałem, znaczy chciałem polizać, a mi się ugryzło delikatnie i wylądowałem w kagańcu - zupełnie nie rozumie dlaczego, przecież to nie było specjalnie.

Niestety Pan wrócił tylko na chwilkę i zostawił mnie znowu. Tym razem nie zamknął mnie w kojcu, a więc mogłem szaleć po całym domu, za wyjątkiem kuchni i sypialni. Zupełnie nie wiedziałem co robić, więc położyłem się spać na swoim legowisku. Jak ja się wyspałem. Ojejku takiego odpoczynku było mi trzeba. To wszystko się skończyło, gdy usłyszałem znajomy dźwięk otwieranych drzwi. Wystrzeliłem jak rakieta i czekałem na ich wejście. To byli Borowscy - Pan i Pani wnieśli jakieś dziwne pudełka i torby i od razu byłem na spacerku. Zwiedzałem z Panią okolice i gdy tylko dołączył do nas Pan uciekliśmy do sklepu. Ja dyskretnie obserwowałem okolice szczekając na cały regulator, podczas gdy oni mogli robić dyskretnie operacje w sklepie. Wyszedł On, potem Ona i daliśmy dyla z łupami.

W domku nie pomagałem im w obiedzie, bo wiedziałem, że i tak nic nie dostanę. W zamian za to bawiłem się kopertami i pudełkami w których przyszły listy. Niestety z emocji i smutku, że takie zapachy przechodzą mi koło noska zdarzyło mi się zamoczyć podłogę.
 czemu mnie wołasz? przecież tam nic nie ma

 no dobra już idę

 co się denerwujesz, przecież to mała plamka ledwo 1/4 pokoju

Znowu popadłem w niełaskę. Ech, mój ciężki los. Idę spać! Po pobudce zawołał mnie Pan i położyłem się na jego kolankach i miętosiłem wędzone uszko. Byłem głaskany i było bardzo fajnie. Razem skoczyliśmy na długi spacer. Zauważyłem w sobie ciekawą przypadłość. Jak odchodzę od domku to się wlekę i co chwilę zerkam za siebie. Jednak gdy jakimś magicznym sposobem wyczuwam, że wracam - to od razu biegnę. Na długim spacerku poznałem wielkiego włochatego pieska, a że szliśmy w tą samą stronę to spędziliśmy ze sobą dłuższą chwilę. Porządnie się przywitaliśmy, obwąchaliśmy i chwile pobiegaliśmy. Niestety za nim nie byłem w stanie nadążyć i mi znikł mi z oczu. Dzień upływa niczym jeden ziew, a więc czas na szykowaniu się do nocnej walki o sypialnie i spać.

Na deserek i że zbliża się weekend postanowiłem się z Wami podzielić swoimi archiwalnymi zdjęciami. Można powiedzieć, że to już zamierzchłe czasy, bo niektóre z nich mają już ze 20 lat. Tak więc zaczynamy:
Jedno z pierwszych zdjęć jakie zobaczyli Borowscy, gdy mnie wybierali. Tu miałem 10 dni
ten z główką w górze to ja - 10 dni życia, a jestem taki zmęczony

Tutaj ja, gdy miałem 3 tygodnie, oczywiście ziewałem
Ten sam czas, ale tu ze swoim rodzeństwem śpimy
śpię sam, a na karku już 3 tygodnie

 ten słodziak w środku to ja - mam już 4,5 tygodnia
 mój profil - ciągle 4,5 tygodnia
 tu ja zaspany w wieku 4,5 tygodnia
od razu wiadomo, że to ja - wiek oczywiście 4,5 tygodnia
 dajcie mi spać - 4,5 tygodnia życia
no już wyłącz to błyskające - 4,5 tygodnia życia

 to ja gdy miałem 7 tygodni
 7 tygodni życia i gromadka buszuje
ciągle buszujemy - 7 tygodni 
jak to za około dwa tygodnie ktoś po mnie przyjedzie i zabierze? - 7 tydzień życia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz