piątek, 10 stycznia 2014

Samotnia

Moje nocne nadawanie przestaje podobać się Borowskim, chyba muszę zmienić taktykę. Po dzisiejszych przemyśleniach w mojej samotni, uważam, że chyba powinienem nadawać głośniej, a może bardziej intensywnie?
Przez ostatnie dni jestem trochę niewyraźny przez to niewyspanie

W każdym razie było - minęło. Z samego rana obudziłem Ich, a Oni zamiast się mną zająć, wyprowadzić na spacer to zabrali mnie do sypialni razem z kocem i zmusili do spania jeszcze przez 30 minut. No nie wytrzymałem i za karę im obsiusiałem wszystko. Nie skończyło się to dla mnie najlepiej, bo tak czy siak wyszedłem na dwór i odprowadziłem trochę Panią do Pracy. W domku to już tylko zabawa, przerywana spacerem.

o tak miziaj mnie tu i tu i tam też, ale tu już nie... no dobra tu też 

Oczywiście za bycie super grzecznym bassecikiem dostawałem pyszne przekąski, które z niekłamaną pasją zjadałem.


Gdy niechcący się zsiusiałem, zabawa się skończyła - Pan mnie okrzyczał i od razu poszedłem obrażony do kojca. O dziwo zostałem zamknięty, a On szybko opuścił domek. Przez jakieś 30 sekund było mi bardzo smutno, ale przede wszystkim byłem w wielkim szoku, więc nie wiedząc co zrobić postanowiłem zrobić to co każdy super bassecik o imieniu Furiat by zrobił - poszedłem spać. Dzisiaj miałem wiele długich dni na przemyślenie. No po pierwsze "czy piszczenie sprawia, że kochają mnie bardziej" po drugie "zjeść czy zjeść szybciej? o to jest pytanie" i ostatnie ale nie mniej ważne "spać cały czas czy przerywać sobie na jedzenie". Tą intensywną pracę przerwała mi Pani. Zjadłem i poszliśmy na spacerek, znaczy zostałem zniesiony na spacerek. Gdzie niekontrolowanie popuściłem - taki wstyd!

Troszkę szczekałem się z myślami, gdzie jest Pan. Długo na odpowiedz czekać nie musiałem. Przyszedł niemal od razu, gdy tylko o tym poszczekałem. Oczywiście to nie koniec na dziś. Bo poszliśmy do autka, które stało w zupełnie innym miejscu i pojechaliśmy w świat. Najpierw na stację benzynową. Chyba karmili autko, ale najwyraźniej zapomnieli o mnie, też bym coś zjadł. Autko jest chyba trochę wybredne, bo Państwo długo wybierali mu jedzonko i ono bardzo powoli jadło. Ech, ja bym zjadł cokolwiek i zdecydowanie szybciej. Długo czekałem, ale w końcu pojechaliśmy do sklepu. Zostałem w autku, bo podobno nie chcieli bym Im przeszkadzał, ale jak widziałem co kupili, to na pewno przydałoby im się moje doradztwo. Nie kupili nic dla mnie, ani karmy, ani przekąski ba - nawet zabawki czy gryzaczka!

Powrót do domu był trochę okrężny bo odwiedziliśmy Freda. Dziś był on wyjątkowo przyjazny, przynajmniej na początku, bo z czasem dziabną mnie w nos trzy razy. Może jest zazdrosny o moją fajność, słodycz, a może o urok osobisty? Bo na pewno to nie przez to, że od razu po wdrapaniu się na tysięczne piętro dopadłem do miski. Chyba pierwszy raz byłem taki głodny, no jak nigdy. Ze szczęścia to aż drżałem, całe żarcie latało po kuchni. Nie dało się mnie oderwać, aż się nie skończyło. Na wszelki wypadek sprawdzałem stan miski co 10 sekund - już więcej jedzenia nie było, a przecież bym coś jeszcze wrzucił na ząb.

Potem na zgodę poszedłem z Fredem na spacer. Chodziliśmy ze sobą, nawet się świetnie bawiliśmy. Mój szczwany nos wypatrzył pewne znalezisko - Pani się ucieszyła, że w końcu się na coś przydałem. Znalazłem zupełnie nowy nieużywany nóż kuchenny. Oby to był nóż do krojenia mojego jedzenia.

W drodze do domku zająłem moją kanapę i spałem - jak nigdy. A w domku, to już zabawa. Niestety nie dostałem jedzenia. Za to z kojca wyjmowałem po kolei swoje zabawki i w salonie delektowałem się ich jakością i smakiem. Na początku moje ostatnie znalezisko spacerowe - kijek.
tu ja i mój kijek, moje znalezisko

tu ja i mój gryzaczek z dzieciństwa

I tak powoli kończy się mój dzień. Kto wie, może jutro swoją arię zacznę wcześniej, a może później. Głośniej czy ciszej, zdecyduje rano.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz