niedziela, 5 stycznia 2014

Czy ja jestem Maklerem?

Już jestem 29 dni z Borowskimi i chyba z tej okazji zdarzyło się kilka niespodzianek. Po pierwsze po powrocie z porannego spaceru, przygotowano mi posłanie w sypialni. Tak więc mogłem sobie jeszcze pospać przy moich Opiekunach. Było fajnie, głaskali mnie na zmianę. Oczywiście nie pospałem za długo i Pani musiała się ze mną męczyć, gdyż Pan w najlepsze spał.
Ponadto dziś Pani się do mnie bardzo tuliła, zupełnie jakby coś ode mnie chciała. Mam jej dać autograf czy jak? Ech może to dla tego,że mnie bardzo lubi :)


Nawet pozwolili mi leżeć dziś na swojej kanapie. W zamian za to oczywiście mają wolny wstęp na moje legowisko (oczywiście w granicach rozsądku). 

Kiedy na kanapie zacząłem się rozpychać, bo przecież prawie dwa metry placu to dla mnie za mało, i zacząłem się denerwować, zaczął się ciąg zdarzeń który doprowadził do otrzymania niespodzianki nr 3. Najpierw wyraziłem swoje żale na Panią, gdy za karę mnie ściągała, a potem na Pana, bo był blisko
to jest ewidentny fotomontaż - ja na tym zdjęciu lizałem Panią po rączkach

Skończyło się to wszystko tym, że wylądowałem w kagańcu. Powiedzieli mi, że to będzie kara za moje gryzienie lizanie po rękach. 
Tutaj zupełnie niewinny siedzę ukarany

Ponadto, gdy jako kulturalny piesek załatwiam swoje potrzeby fizjologiczne w domku, z dala od wzroku obcych, oni za karę przerywają mi moje czynności i stanowczo się sprzeciwiają oraz, co najgorsze, wynoszą mnie na balkon, gdzie spędzam kilkaset godzin. No powiedzcie, za co mnie karać, za kulturę i godność osobistą?

Po drzemce, w spokoju, zrelaksowany - potulasiałem się z Panią. Bardzo to lubię, bo jestem blisko stołu i kanapy oraz czuję takie ciepełko.
Apropo stołu, to za każdym razem gdy na niego zaglądam, to dają mi do powąchania zawsze takie samo fajne pudełko. Ciągle daję się nabrać i z nadzieją wącham licząc, że będzie tam jakiś przysmak. Tymczasem tam jest pieprz i ja od razu się ulatniam tam gdzie pieprz, znaczy gdzie pieprz nie rośnie.

Przed ostatnim spacerkiem zostałem awansowany na maklera rodzinnego. Tak - dokładnie, dostałem szelki, z tym, że się pomylili i są czarne. Myślałem, że od razu zabierzemy się do roboty i jedziemy na giełdę, a tymczasem to był zwykły spacer. No może nie taki zwykły, bo padało i mi się nie chciało w ogóle chodzić, a przez te szelki byłem do tego zmuszony - bardzo łagodnie, acz stanowczo.
całkiem fajnie w nich wyglądam co ?

Powrót ze spaceru zakończył się małą sesją zdjęciową, więc chyba zobaczycie mnie w najbliższym wydaniu amerykańskiego Timesa - chyba mi się należy? Można powiedzieć, że stylizacja była na morką włoszkę, bo cały od noska po końcówkę ogona byłem przemoczony


Ech, mam nadzieję, że jutro dostanę telefon i pojedziemy na giełdę, bo mam wiele pomysłów na inwestycje. Po pierwsze planuję przejęcie firmy przekąskowej. Resztę planu obmyślę podczas zasłużonego snu.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz