piątek, 3 stycznia 2014

Rozlane mleko

Ech żeby tylko wszyscy wiedzieli jakim dobrym pieskiem jestem. Nigdy nie chce brudzić w swoim pokoiku, zawsze zmywam po sobie naczynia, pomagam w sprzątaniu całego mieszkania i co najważniejsze  -wyprowadzam Pana i Panią na spacery, mało tego czasami pomagam Pani w pracy i w gotowaniu - no po prostu jestem bassecik aniołek.


Tymczasem Oni się ciągle na mnie denerwują i ja zupełnie już nie wiem za co, bo przecież nie za gryzienie ich rączek i załatwianie swoich naturalnych potrzeb fizjologicznych w mieszkaniu - oczywiście poza swoją samotnią. Co ja mam się ograniczać, oczekiwać, powstrzymywać swoją naturę, przecież to tak jakby powiedzieć, że mam powstrzymać się od bycia uroczym i słodkim. No dobrze, koniec z wywodami. Dzisiejszy dzień wydawał się być całkowicie spokojnym dniem. Do czasu, aż pokłóciłem się z Panem o to, że po godzinnym spacerku oznaczyłem mieszkanko. Oj, bardzo się posprzeczaliśmy i ja obrażony poszedłem spać, zostawiając go samego i dając mu czas na przemyślenie swojego zachowania. Ech, kolejny spacerek okazał się wyprawą do Pani do pracy. Najwyraźniej potrzebowała mojej pomoc w kapturowaniu, czy coś takiego. W każdym razie coś z księgami. Ta wyprawa była dla mnie bardzo długa i męcząca, a w dodatku wracaliśmy okrężną drogą. Jeszcze zahaczyliśmy o autko, z którego Pan wyjął coś ładnie pachnącego, ale nie miałem pojęcia co to jest. No, a w domku padałem na pyszczek, ledwo zjadłem już miałem się kłaść spać, gdy spod ogonka wymsknęła mi się mała niespodzianka - przyznam szczerze, to było niekontrolowane. Pan oczywiście wściekły mnie okrzyczał, ja oczywiście udając, że rozumie jego fochy położyłem się spać. Niech nie myśli, że mu to tak ujdzie płazem. Obudził mnie słowami: Furiat, idziemy do sklepu. Ja szybko się zerwałem. Okazało się, że sklep jest na przeciwko. Mimo niewielkiej odległości, gramoliliśmy się tam z 10 godzin. Na miejscu była Pani i nasi wczorajsi gospodarze. Przywitałem się z nimi i od razu pożegnałem. Wracaliśmy do domku i byłem dość grzeczny w Ich ocenie, ja oczywiście uważam, że byłem i nadal jestem aniołkiem. Dostałem prezent - pachniał dokładnie tak, jak to co wyciągaliśmy z Panem z auta. Wędzone uszko, ale tym razem dużo, dużo większe.


Mordowałem się z nim dobrą godzinkę i go nie zmogłem. Już byłem nim wyczerpany. Nawet z nim w mordce zasnąłem. Gdy się przebudziłem, pomemlałem je jeszcze troszkę i Pan zabrał mnie na spacer.

Był to długi spacer, przeszliśmy chyba cały świat wzdłuż i wszerz, a ja byłem już taki zmęczony, taki wykończony - chciałem spać. Gdy byliśmy już pod domkiem, to Pan powiedział, że jak pozwolę działać naturze to wniesie mnie po schodkach. Ech, mógł to powiedzieć od razu. Natura zadziałała, posprzątaliśmy co się dało i zostałem jak król wniesiony po schodkach. Zjadłem i poszedłem spać.

Poinformuje Was, że nauczyłem moich Państwa paru sztuczek. Po pierwsze, podczas karmienia schylają się wsypać mi jedzenie i przestają wtedy, gdy ja podbiegam do miski. Gdy mi się bieganie znudzi to pozwalam im wsypać całe jedzonko i Wszamać. W czasie tej zabawy mówią ciągle Czekaj, a ja przecież czekam na jedzenie, za przeproszeniem, na co ja mam jeszcze czekać? Po drugie, jak ja siadam i podaję im jedną łapkę, to oni dają mi przekąskę i tak się cieszą. Dziwni trochę, ale przynajmniej się najem. A dziś nauczyłem ich, że gdy kładę się na pleckach to mają mi dać przekąskę i głaskać. Oni ciągle powtarzają, że tyle już potrafię, a nad fizjologią zapanować do końca nie umiem. Jak to nie umiem, przecież zwykle załatwiam się w ustronnym i cichym mieszkanku. Tak powoli jednak zaczynam kalkulować, że głaskanie i przekąski otrzymywane po zrobieniu swojego na dworku mają mnie przekupić, abym to jednak tam robił - no, a to huncwoty, przecież to istna dzicz. W sumie na szali z jednej strony jest godność osobista i kultura, a z drugiej przekąski i radość Opiekunów - co wybrać?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz