sobota, 11 stycznia 2014

Plastyczny spacer

Po wczorajszym miskowym szaleństwie, Pan powiedział, że dzwonili do niego z konferencji lekarskiej i pytali, czy chorobę polegającą na niepohamowanej i ciągłej chęci jedzenia wszystkiego mogą nazwać furiatozja. Osobiście mi to troszkę pochlebia, albo nawet pochlebia z boczusiem. Tak przywitałem poranek i nawet nie byłem na spacerku. Tylko rano przenieśli mnie jak króla z mojego legowiska do sypialni, gdzie jeszcze pospałem jedyne dwie godzinki. O 9 już nie mogli wytrzymać i musiałem Pana wyprowadzić na spacer, a Pani pozwolić zrobić mi jedzonko.

Oczywiście po szybkim spacerku pełnym spraw fizjologicznych wróciłem i wyczyściłem swoją miskę do cna i miałem czas na drzemkę lub na zabawę, oczywiście wybrałem to pierwsze. Jednak była ona krótka, bo dobiegające z kuchni zapachy sprawiły, że zgłodniałem. Jak zwykle liczyłem na poczęstunek ze stołu i się przeliczyłem. No i wróciłem do kontynuowania swojej drzemki. Gdy spałem w najlepsze po jakiś 3 czy 545635 godzinach nagle usłyszałem, że musimy się zbierać. Liczyłem na przejażdżkę autem, a tu guzik z pętelką - wszystko na łapkach.

Najpierw pod blokiem zrobiłem to i owo i potem w drogę, zupełnie nieznanymi drogami. Szliśmy i szliśmy...


...myślałem, że to nigdy się nie skończy. Ulica, łąka, trawa, ulica i jakieś udeptane ścieżki. Miałem tego serdeczne dość.

Na szczęście miałem chwilkę przerwy i tak ciekawie się to złożyło, że przy interesującym budynku.
hehe zrobiłem im pod nosem siku - życie na krawędzi, gangsterskie życie.

Dowiedziałem się, że już blisko celu jesteśmy, jeszcze tylko musieliśmy przeskoczyć przez wielgachne długie patyki na dużych kamykach. Ze względu na swoje rozmiary szło mi to opornie, a Oni ciągle mnie poganiali - zupełnie nie wiem dlaczego!



Gdy się już dowiedziałem dlaczego tak szybko musieliśmy przez te patyki przechodzić, to nie mogłem uwierzyć jak blisko popsucia byłem - ze stresu zrobiłem kupkę, jak jakieś dzikie zwierze na dworze!

Dotarcie do sklepu, który był naszym celem, trwało nieco dłużej bo Borowscy nie wiedzieli gdzie on dokładnie jest. Musiałem im pomóc i dzięki mojemu super węchowi i niespotykanej ynteligęcji udało się. To był sklep z artykułami plastycznymi. Myślałem, że będzie tam dużo plasteliny i chciałem im pomóc w wyborze kolorów i smaków. Od razu od wejścia się zestresowałem, bo były tam tylko farby, pędzle, sztalugi, płótna i obrazy. Zero plasteliny. Tak się zdenerwowałem, że wyszedłem. Pani jakoś zdołała kupić to, co chciała - do malowania bombek, zamiast kupić mi jedzenie oczywiście. 

Czas na drogę powrotną. Oczywiście nie była to ta sama, którą przywędrowaliśmy. Jak zwykle na około, a ja mam takie krótkie nóżki i muszę nimi bardzo przebierać - a to jest męczące, a ja dawno nie spałem, a co najgorsze dawno nie jadłem! Na szczęście centrum miasta okazało się całkiem fajne. Dużo ludzi i wszyscy mną zachwyceni, ale czy można się im dziwić? Dobrze, że tu był chodniczek, coolturka i pełen luz. Tak to można spacerować, tak można się pokazać na dzielni. 




Droga była dość długa, ale już ją znałem, bo wracałem nią od weterynarza. Po drodze oczywiście pokonałem wyzwanie w postaci trzech schodków. Pod samym domkiem oczywiście wypad na zieloną trawkę i o dziwo tu mogłem pohasać bez smyczy. Przez tą wolność nie wiedziałem co robić, więc podążałem ciągle za Panią, bo Pan gdzieś znikł.

Zauważyłem to po jakimś czasie i bardzo rozpaczałem, że mnie zostawił. Kto teraz będzie mnie miział i głaskał - nie interesowało mnie, że jest jeszcze Pani, ja chcę do Pana! I on wrócił, z moim grzebieniem. Wyczesali mnie, było to bardzo fajne, prawie jak odkurzanie, a co najważniejsze sprawiło, że jestem jeszcze piękniejszy.

Gdy wdrapałem się na 34556456 piętro nie pozostało mi nic innego do zrobienia, jak uderzenie w kimono i spokojne wyciągnięcie kopytek. Chyba mi się należał ten sen?

Podsumowując dzisiejszy dzień, spacerki są nawet fajnie, bo wszyscy mnie podziwiają, ale lepsze jest noszenie na rączkach, czego i Wam życzę! A już najlepsze jest spanie i zabawa. No dobra, tak zupełnie najlepsze to jest jedzonko!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz