wtorek, 28 stycznia 2014

Furia

O ile dzień, jak każdy wtorek, mijał w samotności, bo Oni wyszli niby do pracy i na uczenie, to dalej już nie było tak różowo. No ale po kolei. Całą noc spędziłem na swoim posłaniu, które jest zlokalizowane w salonie.

Rano oczywiście pobudka, już poleciałem ich budzić, gdy nagle z łóżka podniósł się Pan i głosem nie cierpiącym sprzeciwu oznajmił - idź spać. Więc nie miałem wyboru i pospałem jeszcze nA 20 czy 30 godzin. W końcu Pan się ubrał i poszliśmy na spacerek, jak zwykle szybki i bardzo owocny, jeśli wiecie o co mi chodzi.

W domku oczywiście zjadłem malutkie co nieco i mój brzuszek przez 10 sekund był w pełni zadowolony - był pełny. Potem już tylko czekałem na smakowity kąsek ze śniadaniowego stołu Borowskich. Niestety tym razem się nie udało i musiałem obejść się smakiem.

Pożegnaliśmy Panią wychodzącą do pracy i położyłem się spać. Obudził mnie Pan wychodzący, który przeniósł mnie z legowiskiem do kojca i zamknął, zostawiając za sobą, nagrywającą mnie kamerkę i wędzony szpon ptaka. I zostałem sam. Nie ma na szczęście tego złego, co by na dobre nie wyszło i mogłem w spokoju zająć się tym co najbardziej kocham - SPANIEM. No dobra mam wewnętrzną dyskusję, czy bardziej kocham spanie, czy jedzenie, a może zabawę. Mam nadzieje, że w najbliższym czasie ten problem uda mi się rozwiązać.

No dobrze, moje dzienne zajęcie zakończyło przyjście Pana. Od razu spacerek. Jak on mnie może traktować, tak od razu na zimno, o suchym pysku i bez najmniejszego przygotowania. Przeżyłem szok, ale spacerek był bardzo owocny. W domu szykowaliśmy obiadek. Ja pomagałem zmniejszać ilość kiełbasy do krojenia. Na moje nieszczęście te działania nie były zbyt owocne, ale i tak opłacalne dla mojego brzuszka. Postanowiłem więc zmienić taktykę i aktywnie poszukać pożywienia.
Już wiem, że na tej szafce stoi moje pyszne jedzonko. Pozostaje mi tylko opracować plan zniwelowania tej szafki. Wstępnie planuje ją podgryźć z jednej strony, aby upadła razem z jedzeniem. Ten plan wydaje mi się najlepszym spośród wszystkich które wymyśliłem i od jutra zaczynam go wdrażać. Spośród wielu, które odpadły drogą optymalizacji wielokryterialnej było wynajęcie zamachowcy samobójcy do detonacji szafki, czy też znoszenie do domku patyczków by usypać z nich górkę pod szafką.

Wracając do dalszej części dnia. Już kładem się spać, gdy Pan zaczął się ubierać, więc musiałem lecieć z nim. Nie było na mnie mocnych i leciałem co sił, by jak najszybciej być na dworku - zupełnie nie wiem po co, bo ledwo przed godziną byłem na dworku - to pewnie nagi instynkt.
tu ja zbiegam ze schodków - ech, na starość pewnie będę chodził o kulach.

Dobrze, że tak leciałem, bo szliśmy po Panią. Spotkaliśmy ją po drodze i cała nasza trójka udała się na wspólny spacerek
 on biega
 on biega
on dalej biega

Po powrocie do domku chwilkę pobawiłem się za Panią, co było niezwykle miłe i dziwne - takie coś nie zdarza się zbyt często i muszę z tego korzystać w pełni.
niewyraźne bo zaparowane szkło

Im bliżej wieczora, tym ja stawałem się bardziej sfuriatowany. Miałem wielką ochotę lizać rączki wszystkich domowników. Na nieszczęście Borowscy tego do końca nie rozumieli i co kawałek dostawała mi się kara w postaci ignorowania i kagańca. Ten ostatni jest dla mnie największą karą. Coraz mniej ochoczo daję sobie go zakładać i wolę wycofać się i odstąpić od swoich niecnych czynów, niż go mieć na pyszczku - oby kiedyś się im zgubił, już ja się o to postaram!
słodki kochany, a tak bardzo jestem karany

Dobrze czas spać, bo przecież we śnie piesek najwięcej rośnie. Sądząc po rytmie mojego dnia jeśli poprzednie stwierdzenie jest prawdziwe to skończę z wagą 150000 kg i długością 20000000 m, tak więc moje uszy będą mogły stanowić schronienie w postaci namiotu dla 100000 osób.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz