piątek, 24 stycznia 2014

Ćwiczenia, ćwiczenia i jeszcze raz jedzenie

Jeśli ostatnimi czasy nie wyszczubialiście noska z domku, a nawet nie wyglądaliście przez okno, to chcę Wam powiedzieć - jest zima. Śniegu jak na lekarstwo, ale za to mrozik, aż się pupci nie chce wietrzyć.
oto dowód - śnieg, lód i jak widać na zdjęciu zimno, aż mi uszy oklapły!
Dzisiejsze przedpołudnie spędziłem na wyczekiwaniu na przyjście Borowskich. Oczywiście trochę napsociłem w kojcu, pobałaganiłem trochę, znaczy przemeblowałem i co najważniejsze spałem. Pojawił się Pan i szybko skoczyliśmy na spacerek. Wszystko z przygodami, zwłaszcza na schodach. Pan musiał sprzątać, ale to wina mojej ekscytacji podróżą. Spacerek był bardzo intensywny, mimo przeraźliwego mrozu i niezwykle ciężkich warunków, miałem okazję popisać się swoją skocznością!
 szukam dogodnego miejsca do skoku
 szukamy alternatywy
na razie po prostu popatrzę

Wykonałem kilka skoków z naprawdę dużych wysokości, z co najmniej kilkuset metrów. No ale przecież to żadne wyzwanie dla takiego dzielnego bassecika jak ja. Po powrocie do domku pobuszowałem i się na chwilkę zdrzemnąłem. Oczywiście we śnie przeszkodził mi mój ukochany dźwięk, czyli  dźwięk sypanego jedzonka. Momentalnie stałem na równych nogach i biegłem z radością do miejsca oczekiwania na jedzonko. Gdy tylko pierwszy kąsek spadł do miski już byłem w biegu. Już byłem przy misce nim spadły ostatnie kawałeczki. W ułamku sekundy pokonuję kilka metrów, oczywiście jeśli chodzi o jedzenie. Bo w innym wypadku, to w ogóle mi się nie śpieszy.

Po jedzonku zebraliśmy się z Panem wyrzucić śmieci. Wracaliśmy do domku bardzo na około i spotkaliśmy Panią. Bardzo się cieszyłem i razem wracaliśmy do domku, przynajmniej tak myślałem. Okazało się, że idziemy do sklepu. Pozostawili mnie przed i sami zniknęli na długie godzinki. Ja sam płakałem i tęskniłem, a co najważniejsze byłem niezwykle zmarznięty!

Dobrze, że w końcu wrócili i mogliśmy podążać do domku. Tam przede wszystkim czekałem na jedzenie dla siebie, ale niestety było tylko dla nich, bo podobno ja już swoje dostałem!
jesteśmy w domu to mnie karmcie!

Ja oczywiście nic nie dostałem i postanowiłem się zdrzemnąć. Po krótkim śnie przyszedłem oczekując wejścia na kanapę, ale w zamian za to dostałem swoją nieulubioną zabawkę, która jak się okazało jest dobrym straszakiem na mnie!
 o ciasteczko dla Furiata, i ta straszna zabawka między mną a nim!
no zejdź z kompa, bo muszę posta pisać !

Jak tak dalej pójdzie to nie zdążę dziś napisać posta i zawiodę swoich fanów i miłośników. Na szczęście moje stanowcze spojrzenie skruszyło jej serce i mogłem zasiąść do pisania, przegryzając jabłuszko. 

No dobra była to resztka jabłuszka, ale i tak było to bardzo śmieszne. No nic, podsumowując ten dzionek było bardzo fajnie i smacznie. Oby każdy dzień był przynajmniej taki jak ten, czego i wam życzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz