niedziela, 25 maja 2014

Wyczesany deszcz

Wiecie co chcieli zrobić ze mną rano w sobotę? Chcieli mnie zostawić, ale ponieważ, że jako druga wyszła Pani, to ja w długą i za nią. Oczywiście nie dałem się przekonać i szczekałem wniebogłosy, gdy Ona zamykała drzwi. Moje ujadanie było skuteczne, bo po chwili wrócił Pan i głośno okrzyczał, ale za to zabrał do autka. Tak więc pojechałem z Nimi do pracy. Znaczy Pani pracowała, a Pan jak zwykle się obijał, chodząc to tu, to tam. Ja siedziałem sobie spokojnie z Panią, a ten w kółko latał. Leżąc tak sobie przy fotelu Pani znalazłem w koszyczku jabłuszko i troszkę podziobałem, po czym mi się znudziło i znalazłem następne, które również tylko trochę podziobałem. Trochę czasu tam spędziłem, ale ten czas mi zleciał mi bardzo szybko, bo sobie pospałem. Nagle wstałem i podreptałem do autka. Pojechaliśmy w zupełnie nieznane mi miejsce na zakupy i potem na krótki spacer do parku. Zmęczeni i wykończeni wróciliśmy do domku spać.
czekam z Panem na Panią pod sklepem

Gdy się wyspałem poszedłem na dworek, ale nie na spacerek, tylko na wyczesywanko. Leżałem sobie to na jednym boczku, to na drugim i byłem miziany, czesany i czochrany absolutnie wszędzie. Było to bardzo przyjemne i dość długo trwał,o a efekty tego były bardzo zatrważające.
1/3 pudełka po proszku to moja sierść
ojej już koniec czochrania?

Zbieraliśmy się bardzo topornie, bo jeszcze musieliśmy wyrzucić śmieci, a musieliśmy udać się do dwóch różnych koszy po przeciwnej stronie bloku. Tak ta straszna segregacja odpadów zmusza nas do chodzenia w kółko. Tu butelki plastikowe i makulatura, a tam reszta. Uczyniliśmy tak jak trzeba i padło z ust Pana zdanie "do domku"!
a oto moja reakcja

Po kilku minutach pertraktacji i negocjacji oraz małego siłowego przeciągania po trawie, nakłoniły mnie do udania się w końcu do domku. Tam oczywiście spanie, jedzenie i inne takie tam, ba, nawet trochę poszczekałem. Wieczorny spacer odbył się w dość specyficznych warunkach. Jedna strona nieba była skąpana w słońcu, a druga była zakryta czarną chmurą. Nie czułem się z tym zbyt pewnie, bo w każdej chwili mógł lunąć na nas deszcz. Doszliśmy w okolicy starego budynku niedaleko policji i się nie pomyliłem, lunął deszcz. Pan robił zdjęcia wspomnianego wcześniej budynku, a ja szukałem schronienia przed straszliwą wodą z nieba.
i po co rzucasz te piłkę? 
 mam ją w nosie i szukam schronienia
o pod krzaczkiem mniej pada

W końcu, gdy zaczęło lać niczym z prysznica, Pan porzucił robienie zdjęć i schowany pod parasolem ruszył w drogę powrotną. Ja w tym deszczu podążałem za nim krok w krok. Było tak deszczowo, że schowaliśmy się pod daszkiem i przeczekaliśmy największą ulewę.
tak oto wyglądałem pod tym daszkiem - to przez twoje zdjęcia!

Gdy tylko zelżało, to ruszyliśmy przed siebie. Ilość spadającego na mnie deszczu była bardzo zmienna w czasie, ale szczęśliwie udało się nam dotrzeć na miejsce. Dodatkowo muszę wspomnieć, że tam nie tylko padało, ale również grzmiało, co początkowo wywoływało we mnie przerażenie, choć z czasem się przyzwyczaiłem.

Po otwarciu drzwi musiałem chwilkę poczekać, aż Pani mnie wytrze choć troszkę i będę mógł spokojnie wejść i zjeść, a potem spać. Jednak ze względu na czystość mojej sierści i wilgotność, spanie było niemożliwe, bo gdzie się położyłem to zaraz było tam morko i brudno. Tak więc Pan i Pani latali za mną z mopem i wszystko wycierali, a ja sobie chodziłem z miejsca na miejsce. Koniec końców udało mi się usnąć, ale przez otwarty balkon dobiegały do mnie strasznie niepokojące sygnały. Wyszedłem sprawdzić, ale szybko się wycofałem i  z domku trochę sobie poszczekałem. Byłem jednak bardzo stanowczo uciszany. Po tym wszystkim położyłem się spać obok moich Borowskich na swoim szlafroczku i smacznie spałem do białego rana. Gdy się obudziłem poczułem silne pragnienie wyjścia, ale dwukrotne próby obudzenia Pani nic nie dały, a o efektach tego przeczytacie już jutro!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz