wtorek, 20 maja 2014

Słodki spacer

UWAGA MOŻE ZAWIERAĆ ZADY, ALE NA PEWNO MA TEŻ WALETY
Poniedziałkowy dół pogłębiła we mnie samotność. Tak dokładnie zostałem sam ze swoimi myślami, bo Oni gdzieś wyszli. Ja oczywiście dostałem na pocieszenie przekąskę, ale nie pazura orła, a wielką kość, którą ze smakiem obgryzałem. Jak mi ją zostawili to była niemal tak duża jak ja. Jak w końcu wrócił Pan w końcu do domku to kosteczka magicznie skurczyła się o 50%. Nie wiem jak to się stało, skoro większą część czasu spałem w różnych pozycjach i na różnych powierzchniach płaskich. Z Panem to nie było lipy bo niemal od razu wyszliśmy na spacer, ale jakże by mogło być inaczej i tu nie obyło się bez problemów. Wracaliśmy się trzy razy do domku. To czegoś zapomniał, to ja witałem się z sąsiadem z dołu i popuściłem i trzeba było posprzątać. Ostatecznie udało nam się dotrzeć na trawkę gdzie zrobiłem co musiałem zrobić, ale nie nacieszyłem się tym faktem długo, bo niemal od razu wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy po Panią. Tam chwile na nią czekałem delektując się przy tym wodą, którą mi wcześniej przyniosła. W końcu mogliśmy pojechać całą naszą trójką.  Po niedługim czasie dojechaliśmy na miejsce odprowadziłem Panią po schodkach i z Panem ruszyliśmy na spacerek. Byliśmy w znanej mi trochę okolicy i między blokami wywędrowaliśmy na  niewielką łączkę ciągnąć się wzdłuż uliczki na uboczu. Powąchałem niemal wszystko pochodziłem od kamyczka do kamyczka i polowałem.
gorąco ale idę

 nie złapałem żadnego gołębia, znowu
 biegnę do Pana

Zrobiliśmy kółeczko i na miejscu startu spotkaliśmy Panią. Zrobili małe zakupy w zoologicznym, zapewne jak zwykle nie dla mnie! Znowu pojechaliśmy dalej. Przed oczami śmignęły mi kolejne budynki i znowu wysiadka. Nie byliśmy jednak w domku a znowu na spacerku. Odwiedziliśmy duży Par z duża ilością ludzi i piesków. Cały spacerek był bardzo relaksujący i bardzo spokojny poza jednym małym wyjątkiem, ale o tym za chwilę.
 uzupełniam płyny w jeziorku
 idę wśród trawy
 chwilka odpoczynku
 pomost na większym jeziorku i znowu uzupełnianie płynu

Wszystko było bardzo fajne i się skończyło, a raczej na chwilę przerwało, gdy podeszliśmy pod fontannę. Podszedłem się napić, a Pan podszedł z drugiej strony i zrealizował swój niecny plan. Przypominam, że byłem na smyczy, którą ten okrutnik pociągnął, powodując moją przymusowa kąpiel. Nie pomógł mi  w ratunku nawet mój super refleks. Skoczyłem jak suseł, ale zaskoczenie było zbyt duże i niestety nie wybiłem się najlepiej. Cały brzuszek miałem mokry, no po prostu szok. Od razu wyskoczyłem jak poparzony. Jednak chciało mi się dalej pić więc wróciłem i cała sytuacja się znowu powtórzyła. Tym razem nie było tak szybko i gwałtownie, bo starałem się bronić, zapierałem się jak mogłem, ale mokre kafelki i zmęczenie nie pomogły. Byłem w wodzie po raz drugi. Uciekałem już trochę wolniej i mogę powiedzieć, że nawet trochę mi się to podobało. W zamian, za te straszne przeżycia i całą swoją mokrość, poszliśmy na gofry i lody. Prosiłem prosiłem i się doprosiłem
 jem gofry
jem bitą śmietanę i gofry

Lody jedliśmy już w drodze powrotnej. Ten słodki spacerowy deser był doskonałym podsumowaniem dnia, ba nawet był bardzo słodkim celem tego spaceru jak się okazało. Ich też troszkę dostałem dzięki temu jeszcze się troszkę ochłodziłem. W domku zjadłem i się od razu położyłem spać. Ze zmęczenia nawet nie zwracałem uwagi na fakt, że Borowscy jedli. Do nocy nic ciekawego już się nie działo. Ściemniało się a ja na jednym z ostatnich spacerków ganiałem za sznurem, który sam sobie wziąłem w tajemnicy przed Panem. Na noc powędrowałem jak zwykle na swój kojec wcześniej sprawdzając stan łóżeczka. Spałem sobie tak smacznie i jak nigdy wcześniej gdy tylko wstało słoneczko, ja też wstałem i chciałem aby moi Borowscy wstali. No w końcu się budzą, zaraz po swoich budzikach. To było by na tyle. Do ugryzienia. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz