niedziela, 4 maja 2014

Sobota w mieście

Oj jak, ta pogoda się zmienia w mgnieniu oka! Piesek kładzie się spać i jest słońce, budzi się, a za oknem ciemno, zimno i mokro. Na szczęście śniadanko było takie jak zawsze - idealne. Większą część dnia siedziałem sobie w domku i odpoczywałem sobie spokojnie i czasem tylko próbowałem zdobyć coś do jedzenie za stołu oraz zwracałem uwagę na siebie, aby mnie głaskali i czochrali. Tak spokojnie upływał mi dzionek, absolutnie nic się nie działo w sumie to tylko jeszcze pomagałem przy szykowaniu obiadku i deserku, czyli ciasteczka, oczywiście licząc na choć najmniejszy kawałek.
no weźcie mnie czochrajcie

W końcu przyszedł czas na wyczekiwany długi spacerek, kulminację dnia - jego najlepszą część. Ponieważ pogoda była bardzo niepewna i w każdej chwili mógł spaść deszcz, więc zwiedzaliśmy jedynie najbliższą okolicę. No i bezpieczeństwo przed deszczem miał zapewnić nam parasol. Tak więc ruszyliśmy na wyprawę po mieście, co też miało nas uchronić przed kleszczami. Spacerowaliśmy sobie między domkami jednorodzinnymi, z których co jakiś czas i z zaskoczenia wyskakiwały jakieś wielkie psy głośno ujadające. Za każdym razem uciekałem gdzie pieprz rośnie z przerażenia, na całe szczęście zawsze oddzielał nas płot.
chodźmy już stąd

Tak sobie dreptaliśmy, gdy nagle dotarliśmy do ciekawego miejsca. Nakłaniałem Pana, aby wejść do środka i zobaczyć co tam jest, ale On uważał, że jest brudno i ciasno i za pewne jest tam pełno robali i kleszczy. To ostatnie mnie przekonało i zdecydowaliśmy się, aby nie wchodzić. 
no wejdźmy do środka!

Od tego punktu powoli zaczęliśmy wracać. Wydaje mi się, że przeszliśmy kilkaset kilometrów. Mimo, iż byliśmy w okolicach domku, to zobaczyliśmy wiele nowych miejsc. Nawet zobaczyliśmy kolejne jeziorko. Powoli zaczynam się zastanawiać, czy nie mieszkam w krainie tysiąca jezior. 
i tu ja z kawałkiem jeziorka w tle

Wracając do domku poznałem jeszcze fajnego pieska, co prawda jego Pan był bardzo niezadowolony z tego faktu, ale było fajnie i chciałem się jeszcze z nim pobawić, jednak to nie było nam dane.
oto i ten piesek

Koniec końców wróciliśmy pod domek i jeszcze chwilkę pobawiłem się na trawniczku. Wykończony i wesoły w końcu mogłem udać się do domku na zasłużoną drzemkę. Oczywiście w domku zjadłem przed odpoczynkiem i poszukałem sobie miejsca na drzemkę.
poszukiwanie miejsca do spania w toku

Spałem sobie smacznie na podusiach, za oknem było już bardzo ciemno, a ja sobie lunatykowałem po domku. Wędrowałem to do legowiska, to pod stół.
idę do moich Borowskich, ale się zmęczyłem i usnąłem

Obudził mnie dopiero dźwięk przygotowywania truskaweczek w jogurcie. Oczywiście wyczekiwałem na swoją porcję gdy Oni jedli, i co najważniejsze nie mogłem zrozumieć dlaczego od razu nie dostałem swojej porcji.
dawaj moje truskawki!!!

Koniec końców dane mi było tylko wyczyścić miseczki po truskawkach. No w sumie dobre było i to. Potem niespostrzeżenie, gdy Borowscy oglądali TV, ja cichaczem wdrapałem się na kanapę i sobie smacznie spałem. Trwało to kilka chwil nim się zorientowali. Koniec końców musiałem zadowolić się swoimi poduszkami pod kaloryferem. Jeszcze jedną tajną akcję wykonałem w dniu wczorajszym, gdy robili sobie zdjęcie ja nie omieszkałem się dołączyć.
ja też chcę być na zdjęciu

Po tym wszystkim w końcu poszedłem spać. Ostatecznie zasnąłem właściwym snem na legowisku, gdy oni zasypiali na łóżeczku. W nocy jeszcze przechodziłem na szlafroczek. Obudził mnie dopiero Pan nakłaniający mnie na poranny spacer. Do ugryzienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz