wtorek, 27 maja 2014

Burzowe zmęczenie

Sam zostałem w domku, trochę się wynudziłem, ale zjadłem szpony orała i jakoś mi się zasnęło. Przez sen spacerowałem po całym przedpokoju. Gdy pojawił się Pan przywitaliśmy się i powędrowaliśmy z piłeczką na spacer. Odwiedziliśmy tylko mój trawniczek, bo w obawie przed zbliżającą się a nadchodzącą wielkimi krokami burzą chcieliśmy załatwić to szybko i sprawnie. Mało tego spotkaliśmy rudego czworonożnego kudłacza, którego imienia zapomniałem, ale było coś na A. Jego Pani bardzo mnie lubi i bardzo lubi rozmawiać i opowiadać o pieskach i innych takich. Ma  miły głos, lubi mnie głaskać a więc bardzo ją lubię spotykać. 
Ponieważ grzmiało coraz bardziej to zebraliśmy się do domku i przygotowaliśmy obiadek po czym poszedłem tam gdzie najbardziej lubię, czyli poszedłem spać. Ze względu na warunki klimatyczne byłem ciągle zmęczony, a w dodatku bardzo późno i długo jadłem śniadanie przez co nie miałem siły jakoś na nic, a może to krążąca w powietrzu miłość? Z reporterskiego poczucia obowiązku muszę zwrócić uwagę, że deszcz nie spadł!
W każdym razie w końcu zebraliśmy się po Panią. Doczłapałem się na miejsce wykończony. Na szczęście mogłem sobie u niej odpocząć, bo jeszcze coś robili na komputerze, ale raczej im nie do końca działało, bo nie byli zbyt weseli. No ale jak mieli naprawiać komputer bez młotka?
Powrót do domku był dla mnie zaskoczeniem. Bo ja z Panią poszedłem na trawniczek, a Pan z torba wdrapał się do domku. Po chwili wrócił na szczęście z wodą w butelce.
czekam, on te wodę robi?

Po chwili zebrałem w sobie siły i ruszyliśmy na centrum miasta. Dreptałem dziarsko bo byłem pewien, że znowu skoczymy na lody. Przy okazji muszę powiedzieć, że Pan nie robił zdjęć chociaż sytuacji ku temu było bardzo wielu. Co jakiś czas Pan częstował mnie wodą przez co nie traciłem sił do resztki. Niestety dotarliśmy tylko do apteki odebrać jakieś leki. O lodach mogłem zapomnieć, bo wracaliśmy do domku. Ponadto leki nie były dla mnie a więc cała wyprawa okazała się zupełnie bezcelowa i bez sensu.
Ponieważ woda dość szybko się skończyła to w jakiś 90% drogi do domku znalazłem sobie skraweczek trawki, zrobiłem dwa kółeczka aby sobie udeptać trawkę i się położyłem aby odpocząć. Krótko niestety poleżałem i ruszyliśmy dalej. Na szczęście pod domkiem sobie jeszcze poleżałem i odpocząłem na trawniczku przed wdrapywaniem się na schody do domku
 leże
 leżę dwa
piłeczka mnie nie interesuje

W domku wyżłopałem picie i poszedłem spać jak zwykle zresztą po męczącym spacerku. Nawet nie interesowałem się tym, że jedli obiadek. Wieczorny spacerek polegał na szaleńczym bieganiu za piłeczką. No muszę powiedzieć, że ledwo stałem na nogach, że ledwo dychałem z wycieńczenia, ale biec musiałem. Po kilkunastu sprintach za piłeczką, w końcu nie byłem w stanie nic zrobić. Tak więc złapałem trochę sił leżąc na trawniczku. W domku podokuczałem trochę Pani i poszedłem spać. 
Za jedzeniem zacząłem się rozglądać, gdy Pan zaczął szykować truskaweczki, niestety przerwał to bo znowu wyszliśmy na spacer. Przy okazji zabraliśmy ze sobą pełen kosz ze śmieciami. Na dole okazało się, że pada deszczyk. Tak więc spacerek był mokry i szybki. Wyrzuciliśmy śmieci, przeszliśmy się na około i wróciliśmy do domku, bo zaczęło coraz bardziej badać. W domku leżały na stole przygotowane w tajemnicy przez Panią rogaliki z nadzieniem, które mogłem jedynie powąchać. Niestety pachniały wyśmienicie i zapewne tak też smakowały, ale nie zjadłem, ba nawet nie liznąłem nawet kawałeczka. Na szczęście truskawek ze śmietaną już spróbowałem w kubeczku po śmietanie, które tak uwielbiam. 
Ponieważ była już noc to obowiązkowym punktem dnia od jakiegoś czasu stało się szczekanio-warczenie na balkon. Uciszają mnie bardzo szybko, przez co nie mogę dać upustu swojemu jestestwu. Za karę się trochę na Borowskich obraziłem i położyłem się w progu drzwi balkonowych i obserwowałem rozbłyski na niebie i nasłuchiwałem grzmotów. Taki normalny, spokojny dzionek i trochę burzowy, ale jestem bardzo szczęśliwy bo spędziłem go przy swoich Borowskich. Koniec końców spać poszedłem na swoim legowisku po uprzednim sprawdzeniu, czy w sypialni jest wszystko w porządku. W trakcie nocy przemieszczałem się między legowiskiem a szlafroczkiem. Zbliża się rano i chyba Pan już powoli wstaje, więc do ugryzienia, czas zacząć nowy dzień! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz