czwartek, 29 maja 2014

Codzienność

Środa była bardzo przeciętnym dniem. Ze względu na pogodę nie mam ani ochoty, ani chęci spacerować, przez co mam nadmiar energii i troszkę, a nawet bardzo łobuzuję i dokuczam w domku.

Powiem szczerze, że zostawienie mnie samego na kilka godzin z wielgachną kością, nie mogło skończyć się dobrze - dla kości rzecz jasna, ale i dla mnie. Tak się objadłem mięskiem z niej, a potem samą kosteczką, że jak wrócił Pan i wróciliśmy z szybkiego spacerku to aż mnie zemdliło. No zostawiłem po sobie ślady po całym pokoju, oczywiście - zapominając posprzątać. Oczywiście kawałeczki kosteczki trzeba było pozamiatać, na szczęście mam wesołego Borowskiego.

Szykowanie obiadku było dla mnie wesołym przeżyciem, bo próbowałem kilku smacznych rzeczy za różne sztuczki. To kawałek papryczki, cebulka, czy też czosnek i oczywiście kurczaczek i kukurydza. Całej naszej ciężkiej pracy towarzyszyła muzyczka, bo jak się okazało pod blokiem trwał w najlepsze festyn. Pełno dzieciaczków i ludzi oraz dwa wesołe i bardzo głośne pajace. Przygotowania zostały przerwane i udaliśmy się po Panią. Powrót do domku jak zwykle odbył się okrężną drogą, jednak na obowiązki pracownicze Pani, musieliśmy trochę go skrócić. W domku dokończyłem szykowanie obiadku i lekkie porządkowanie domku. Jakoś moje jedzonko mi nie smakowało i ze zdwojoną siłą próbowałem zdobyć chociaż kawałek z obiadu Borowskich. Skończyło się to eksmisją na balkon. Ten smutny czas miałem spędzić po prostu na leżeniu, ale odkryłem że mogę się trochę wspinać, więc obserwowałem cały świat jaki tylko mogłem dostrzec.
jaki ten świat ograniczony!


Kara się skończyła gdy zjedli i kolejny raz wyszliśmy na spacer. Na trawniczku szalałem biegając za piłeczką i nie przeszkadzali mi obecni tam ludzie w większej ilości niż zwykle. Natomiast grająca muzyczka mnie dopingowała do większego wysiłku. 
gdzie ta piłeczka?

Wyczerpany wróciłem do domku już myśląc tylko o spaniu do końca dnia. Na nieszczęście moje przyszedł czas na jeszcze jeden spacerek. Wykorzystałem go na wiadome sprawy. Najfajniejsze było jednak to, że cała nasza trójka się na niego udała. Powędrowaliśmy między blokami, zwiedzając najbliższą okolicę i na całe szczęście szybko wróciliśmy. Resztę dnia spędziłem na spaniu lub zabawie w przeciąganie sznura. 
idziemy na spacer!

Noc to dla mnie drażliwy czas, gdy przez cały dzień się nie wymęczyłem. Tak więc dokuczałem co bardzo się nie podobało Borowskim, tak więc puki nie zgasło światło byłem w kagańcu. Obudziłem się bez niego na swoim szlafroczku, choć kładłem się obok Pani na podłodze, między łóżeczkiem a szafą. To jakieś czary chyba! Do ugryzienia. Post tak późno, bo Pan zajmował mi cały czas kompa i nie miałem kiedy pisać!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz