środa, 28 maja 2014

Kąpiel

Rano byłem zszokowany. Po porannym spacerku i jedzeniu szykowałem się do leżakowania, a tu niespodzianka! Borowscy zostają w domku. Tak sobie z niedowierzaniem obserwowałem ich spokojne życie jak byli zajęci swoimi małymi sprawkami. W sumie ich nie niepokoiłem i spokojnie sobie spałem na swojej podusi wciśnięty między orbiter, a kwiatuszka. Trochę musiałem się porozpychać, ale było bardzo fajnie. Wybudzony z chęcią wyjścia poleciałem z Panem pobiegać za piłeczką.
Ty rzucasz, ja znajduję i przynoszę - taki nasz układ

Zmęczony kilkunastoma minutami biegania jak szalony, wróciłem do domku i niemal od razu zasnąłem. Piję ostatnio dużo wody ze względu na duchotę i wysoką temperaturę. Najsmaczniejsza woda nie jest w mojej miseczce, a w wiaderku z mopem. Gdy tylko dostrzegałem otwartą łazienkę, to od razu leciałem do niej, aby skorzystać z owego luksusu.

W godzinach popołudniowych ruszyliśmy z Panem do sklepu. Oczywiście jak można się było spodziewać sklep ten był po przeciwnej stronie miasta i trzeba było do niego podreptać na nóżkach. Wzięliśmy więc piłeczkę, smycz oraz woreczki i ruszyliśmy w drogę. Dreptaliśmy skrótem przez tory, przez środek miasta. 


Powolutku kończyły mi się już siły i chciało mi się bardzo pić. Na szczęście trafiliśmy do parku z wielkim jeziorkiem. Początkowo niechętnie i z lekką nutką niepewności nabrałem jeden łyczek, potem dwa i ostatecznie żłopałem jak mały żul tanie wino pod sklepem.
mogę jeszcze troszkę?

Tak zafascynowałem się tym piciem i tak mnie to wciągnęło, że aż chciałem wciągać wodę całym sobą. Na szczęście się ograniczyłem do nóżek.
zanurzenie alarmowe

Radosny i lekko wypoczęty mogłem ruszyć dalej. Po drodze spotkałem miłych i ciekawskich ludzi, oraz kilka piesków, z czego jedne chciał się ze mną przywitać, a reszta to jakoś taka wycofana była.
cześć kolego

Z parku do sklepu było już dość blisko, więc doszliśmy dość szybko. Ja oczywiście musiałem poczekać, przed, co głośno oprotestowałem. Pan zniknął na chwilę i dość szybko wrócił i nie miał absolutnie nic nowego ze sobą. Po co my tu przyszliśmy, jak nic nie kupił!?
ej, a gdzie siaty z zakupami?

Przez rozumek przeszła mi myśl, że może to nie jest cel naszej podróży, ale na szczęście zaczęliśmy wracać. Droga powrotna minęła szybko, bo szliśmy przez inny park, gdzie ludzie śmiali się z moich długich uszów. Jakich długich uszów, się pytam? Przecież są normalne!
wspomniany park w drodze powrotnej oraz ja z piłeczką

Reszta drogi minęła szybko i pomimo, że troszkę kropiło to szło się bardzo sprawnie. Troszkę dokuczałem Panu podgryzając go, aby zwolnił. W domku nie było chwili wytchnienia, bo od razu poszedłem spać, wcześniej wypełniając brzuszek wodą. 

Noc zastała mnie w trakcie snu. Ponieważ było duszno, to zostały otwarte drzwi na balkon, tak więc obowiązkowo poszedłem do niego i go obwąchiwałem oraz zbierałem się do szczekania!
nie wiem co tam jest, ale mnie bardzo denerwuje - tylko w nocy!

Ponadto wczoraj spróbowałem arbuza. Co prawda zjadłem tylko tę zielono-białą cześć, ale i tak było smaczne. Kiedyś może uda mi się spróbować to czerwone. Oczywiście arbuzów nie dostałem, ale sam musiałem sobie je zdobyć, zabierając dyskretnie ze stołu.

Wraz z porą snu udałem się za Borowskimi do sypialni, by im trochę podokuczać, ale ostatecznie położyłem się spać w kagańcu za niesubordynację obok Pani między łóżeczkiem, a sypialnią. W nocy kochana Pani zdjęła mi kaganiec, a skoro świt i wraz z pierwszym budzikiem natrętnie ich zaczepiałem, aby w końcu wstali.
Do ugryzienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz