Wszystko wróciło już do swojego pierwotnego ładu po ostatnich przestojach w samotności. Wczoraj znowu zostałem sam. Czas ten wykorzystałem w pełni na spaniu. Zrobiłem sobie jedynie malutką przerwę na picie wody i chwilową zabawę sznurem. Oczywiście zjadłem z samego rana wędzony pazur orła.
Pan pojawił się tak nagle, jak nagle zniknął rano. Po szybkim spacerku zabraliśmy się za szykowanie obiadku i sprzątanie mieszkanka. Oczywiście uczestniczyłem w tym bardzo aktywnie szczekając i podgryzając rurę - a to od odkurzacza, a to od parownicy. Koniec końców ziemniaczki się ugotowały, a mieszkanie niemal lśniło, więc zadowolony z siebie położyłem się spać. Zbliżała się szesnasta i Pan zaczął się krzątać. Niestety ja też zostałem zmuszony do wstania, znaczy sam chciałem, ale lepiej brzmi, że On mnie zmusił. Najpierw zjadłem przekąskę w postaci serka półtłustego. Tak przygotowany, miałem siły na spacer i ratowanie Pani z pracy. Wyszliśmy więc na dworek i już mieliśmy pędzić po Panią, ale najpierw rzeczy najważniejsze, trzeba się pobawić. Dziś Pan zabrał z nami świnkę, chrumkającą fioletową świnkę. Poganiałem za nią na trawniczku pod blokiem.
ej no choć tu i ją rzuć, bo chcę ją zignorować!
wącham sobie to i tamto
gdzie ta świnka?
biegnę! (zostawiając świnkę samą)
biegnę ze świnką - zdjęcie 1
biegnę ze świnką - zdjęcie nr 2
dostojnie idę
Dobrze, to już zrobiło się nudne, więc ruszyliśmy po Panią. Dreptaliśmy sobie spokojnie, ale zdecydowanie, za bardzo nie uprzykrzałem tego marszu. Na miejscu już Pani na nas czekała. Po wylewnych przywitaniach, cała nasza trójka udała się w drogę. Na spacer w las. Szliśmy przed siebie tam gdzie nas nogi poniosły. No i w sumie byliśmy tam gdzie w poniedziałek, a nawet dalej. Było naprawdę super, bo dreptałem sobie dumnie zaraz za moimi Borowskimi i obwąchiwałem wszystko po drodze, a gdy zaczynałem dokazywać w ruch szła świnia. Chrumkała i odwracała moją uwagę od psocenia. W pewnym momencie droga się skończyła, więc przyszedł czas na powrót. Szybko znaleźliśmy się pod domkiem, wykończeni i padnięci, ale szczęśliwi.
już mam dość spacerów, do domku!
W domku obiadek został dokończony, ja również zjadłem. Wszystko się uspokoiło i poszedłem spać. Tak sobie chrapusiałem, aż do kolacji. Moje jedzenie było smaczne, ale lepsze było jedzenie od Borowskich. Więc sobie siadałem przy stole i najpierw próbowałem zdobyć, a potem prosiłem, aby dostać choć kawałeczek. Nic a nic nie dostałem za swoje zachowanie z czasu swojego aktywnego działania. Przyznam się szczerze, że zdarzyło mi się ugryźć, a to paluszek, a to szlafroczek Pani. No nic znowu nienajedzony i głodny dałem sobie spokój i zabrałem się za zabawę z Panem w przeciąganie sznura, który sam przyniosłem. Dobrze, po tak męczącej zabawie padłem tam gdzie stałem i tak sobie drzemałem przed snem. Znowu późną nocą położyli się spać, a ja za Nimi powędrowałem do swojego legowiska. Nocą czasami sprawdzałem, czy aby jeszcze są w swoim łóżeczku. Świt, a potem Pan zastali mnie w legowisku. Do ugryzienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz