czwartek, 8 maja 2014

Bez opamiętania w pracy

Środa minęła na ciężkiej pracy. Znaczy się rano było przyjemnie. Poszedłem z Panem odprowadzić Panią do pracy i na niewielki spacerek. Potem malutki spacerek, czyli droga na około do domku.

W domku od razu zabrałem się za spanie, które Pan niefortunnie przerwał mi sprzątając. Ech, kto to widział, żeby co kawałek sprzątać tak głośno i tak hałaśliwie, a co najważniejsze głośno.
no i sobie pospałem 
dobra idę ci pomóc

Tak więc pomagałem w odkurzaniu głośno szczekając, potem wskazywałem miejsca do mycia, gdy Pan pucował podłogi za pomocą parownicy. Przy zmywaniu postanowiłem zająć się zabawą piłeczką. Pomogłem najpierw w ładowaniu pralki, a potem wyciąganiu z niej czystego prania. Po tych ciężkich pracach wyszedłem na spacerek, razem ze świnką. Pan ją rzucał, a ja za nią biegałem, odnajdywałem i czekałem, aż mi rzuci jeszcze raz. I tak w kółko, aż do znudzenia. W sumie nie rozumiem, dlaczego ostatnio ciągle z nią wychodzimy, ale lepsze to niż nic.
 znalazłem świnkę
 może Ci ją przyniosę
 jednak wolę ją pogryźć w samotności.

W sumie to nawet się zmęczyłem tym lataniem za tym gumowym prosiaczkiem, jednak do domku wracać jeszcze nie chciałem. Tak więc, gdy Pan oznajmił: idziemy do domku, ja przyjąłem pozycję: "nigdzie stąd nie idę", która trwała bardzo długo i nie pomagało nawet gdy Pan sam poszedł do klatki, dopiero gdy podszedł do auta ja pobiegłem myśląc, że mnie zostawi. Przechytrzył mnie i oszukał. Poszliśmy do domku.
moja pozycja "zostaję tu i nie idę nigdzie"

W domku posiedzieliśmy chwilkę i Pan zaczął się gdzieś zbierać. Też chciałem z Nim iść. Tak ładnie prosiłem, tak ładnie chciałem i poszedłem. Okazało się, że jechaliśmy gdzieś autkiem. To gdzieś było do Pani, do Pracy.

Na miejscu posiedziałem sobie trochę w aucie konsumując białego pazura orła. Spokojnie sobie obserwowałem okolice, póki nie odwiedziły mnie miłe kobiety. Od tej chwili chciałem wyjść i co chwilę szczekałem. Borowscy tymczasem się kręcili i coś robili. To w jednym budynku, to w drugim. W końcu Pani mnie wyprowadziła i sobie pochodziłem, potem posiedziałem z nią w Pokoju. Kilka razy odwiedziłem Pana i przy okazji popsułem mu jakiegoś panadraja, czy coś takiego. W tym miejscu chciałem zaznaczyć, że zrobiłem to zupełnie niechcący.

W brzuszku czułem, że już dawno powinienem coś zjeść, byłem głodny. Na szczęście Pani mnie trochę podratowała częstując jabłuszkiem oraz dając kubeczek po jogurcie. W końcu zjawił się Pan i dalej coś grzebał przy jakimś pudełku z kablami. Cieszyłem się, że jesteśmy razem w jednym miejscu, ale bardzo burczało mi w brzuszku, wiec poszedłem spać. Po chwilowej drzemce trochę pobuszowałem po pokoju, prześlizgując się między kabelkami i grzebiąc w śmietnikach. A gdy z powodu duchoty otwarte zostały drzwi, to postanowiłem sobie pospacerować po placu. Odwiedziłem siedzące w kojcu pieski. Nie podobało im się to, więc oglądałem różne rodzaje kamyków, dachówek. Niektóre rzeczy próbowałem, inne oblizywałem. Powiem szczerze, że nieskrępowanie sobie dreptałem i ani myślałem wracać do Borowskich, a także do domku. Kiedy się już ściemniło w końcu załadowaliśmy się do autka i pojechaliśmy. Wizyta w sklepie po jedzonko, potem pod domkiem to wystrzeliłem jak z procy i chciałem lecieć do domku z Panią, ale Pan się ociągał więc czekałem na niego. Gdy w końcu dotarłem do domku dostałem całą miseczkę jedzenia i to z górką, duża górką. Tak to były dwie porcje jedzenia na raz i tak zjadłem je w mgnieniu oka. 

Po wszystkim było już spokojnie, zmęczony i wykończony dniem położyłem się spać, ale nie było mi to dane na długo, bo moje życie wywróciło się do góry nogami. Borowscy ułożyli się do snu w salonie. Nie mogłem zrozumieć co się dzieje i im bardzo dokuczałem z powodu swojego zaniepokojenia. Mimo, iż mnie prosili, żebym przestał to nie mogłem. Skończyło się na kagańcu. Był bardzo luźny, ale momentalnie mnie wyłączył i spokojnie położyłem się spać na swoich podusiach jakieś 2 metry od łóżeczka. Przez noc przybliżyłem się do Śpiących. Obudziłem się pod samym łóżeczkiem, gdy Pani zdejmowała mi kaganiec. Tak właśnie zakończył się mój pracowity i dziwny dzień. Do ugryzienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz