niedziela, 18 maja 2014

Deszcz

Sobota była niemal dokładnie taka sama jak wszystkie ostatnie dni, czyli deszczowa i leniwa. Wstaliśmy późno i w ogóle było jakoś tak bardzo ciemno, prawie jak w nocy. Jednak nie przespałem całego dnia, tylko te okropne chmury zakryły całe światło! Z tego wszystkiego, po krótkim porannym spacerku, zjadłem i wylądowałem na podusiach i zasnąłem. Spałem sobie smacznie, aż niemal do obiadku, przerywając to tylko na spacerek w wielkim deszczu. Pomimo wielkiego deszczu lejącego się z nieba, ja dziarsko biegałem za piłeczką.
rzuciłeś tak daleko, a i tak ją dogoniłem 

 mam ją w pyszczku i zastanowię się czy Ci oddam!
 idę to tu, to tam

Całe to bieganie mimo wielkiego deszczu było bardzo fajne. Biegałem z lekkim serduszkiem po ostatnich stresach jedzeniowych. W ogóle mimo tego całego deszczu, cały świat wygląda jakby tak słoneczniej.
 gdzie ta piłeczka!
uśmiechnięty i radosny mimo mokrego futra

W domku starałem się zdobyć co nieco do podjedzenia, a to kanapeczki, a to zupkę. Gdy Pani zabrała się za szykowanie racuszków ja nie odstępowałem jej na krok. To moje poświęcenie się opłacało, bo dostałem nie jedno jabłuszko, a kilka i to już pokrojonych! Gdy już racuszki były gotowe, to nie omieszkałem walczyć o ich zdobycie. Walczyłem zaciekle, bo gdy talerz lądował na stole ja byłem na stole i starałem się  do niego dosięgnąć, choćby końcówką języczka, a gdy lądowały na kanapie, ja się wdrapywałem między stół a wspomnianą kanapę i mimo ciasnoty i mimo niewygody starałem się być jak najbliżej, by czuć zapaszek i smaczek. 
nie zabierajcie tego talerza ze stołu już prawie był mój

Niestety mimo starań nic nie zdobyłem. Sfrustrowany, sfuriatowany i zdenerwowany dałem się we znaki Borowskim. Jak mogli mnie nie poczęstować, to było z ich strony zachowanie poniżej krytyki. 
czemu nie dacie mi spróbować, jednego, ewentualnie wszystkich?

Nie pomogło mi nic, nawet głaskanie mnie i przymilanie się. Do końca dnia byłem bardzo niemiły dla nich przez co bardzo często lądowałem w izolatce, a na koniec dnia wylądowałem w kagańcu. Poszedłem więc sobie smacznie pospać na podusiach. Co kawałek się budząc i już chciałem iść do nich, gdy w pół drogi przypominałem sobie, że mam kaganiec i że jestem obrażony i wracałem na podusie spać dalej.

Gdy kładli się spać, ja szedłem za nimi do sypialni na swój szlafroczek. Byli zmęczeni i zaspani zapominając o mnie. Ciężki mój los, małego biednego pieska starającego się cieszyć życiem, mimo niesprzyjających warunków. Do ugryzienia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz