piątek, 9 maja 2014

Narodowy sport

To był dzień. Rano zostawili mnie na pastwę losu, zapominając zamknąć mnie w przedpokoju. Mogąc buszować po całym mieszkaniu, no oprócz balkonu i sypialni, postanowiłem najpierw wyłączyć komputer, aby nie było na nic dowodów, a potem to się zaczęło. Spałem u siebie w legowisku jak zawsze i nigdzie się nie kręciłem, bo byłem tak bardzo zmęczony. Pan szybko wrócił, więc poszliśmy na ekspresowy spacerek, bo niby coś tam miał robić, ale ja wiem lepiej - pewnie chciał sobie pospać. W drodze powrotnej do domku zabraliśmy ze sobą pocztę. Aby wykluczyć wszelakie zagrożenie dla otoczenia, to ja jako pierwszy zabrałem się za jej sprawdzanie. W mieszkaniu dokładnie przyjrzałem się kolejnymi folderom reklamowym.


Kawałki niebezpiecznych przesyłek znajdowały się w całym mieszkaniu i już nikomu w niczym nie mogły zaszkodzić. No, ale Pan nie był z tego powodu zadowolony i trzeba było zabrać się za sprzątanie. Najpierw odkurzanie, potem mycie podłogi i wszystko posprzątane. 

Raz dwa trzy było czyściutko i po krzyku. Mieszkanko znowu lśniło i  można było iść sprawdzić jak to wygląda ten narodowy sport.
Piłka nożna

Tak, graliśmy w piłkę nożną, tak wiem, że piłka do siatkówki, ale to była piłka nożna. Poganiałem za piłką jak szalony. Pan mimo swojego podeszłego wieku wykonał kilka całkiem ciekawych zwodów, na które dałem się nabrać. Z tym, że to ja byłem dłużej w posiadaniu piłki. Tak więc wszystko przemawiało za mną - młodość, zwinność i szybkość. Piłkę niemal od razu doganiałem i niemal od razu była moja. Chwilę ją pogryzłem i czekałem na ruch przeciwnika.
 można powiedzieć, że gryzłem ziemię
dogoniłem i była moja

Niestety sezon dopiero się rozpoczął i moja forma jeszcze nie jest szczytowa więc, dość szybko się zmęczyłem, ale wygrałem, co prawda nie wiem ile i jak, ale na pewno wygrałem.
 ech, nie mam siły
tej piłki mam już po dziurki w nosie!

Na szczęście mecz dobiegł do końca i mogłem zejść do szatni, znaczy do domku z podniesioną głową, gdzie od razu po konsumpcji jedzonka zaległem na zasłużony wypoczynek
śpię!

Cała reszta dnia przebiegła całkiem normalnie i spokojnie, aż do nocy. Borowscy znowu spali w salonie, bo jeszcze zapomnieli odświeżyć swoje łóżeczko w sypialni. Mało tego, położyli się wyjątkowo wcześnie, a ja chciałem się jeszcze bawić. Przysypiający Pan się bardzo na mnie zdenerwował i po gigantycznej kłótni trafiłem w kaganiec i zostałem wygnany na swoje legowisko. Cała noc w kagańcu, ale o świcie, bladym świcie oczywiście leżałem na podusiach pod kaloryferem, gdzie zastał mnie wstający Pan.

Tak wiem, że post jest wyjątkowo późno, tak wiem, że niektórzy z Was już bardzo się smucili, ale sytuacja domowa nie pozwoliła mi na pisanie wcześniej. Pocieszyć może jedynie fakt, że znacznie mniej czasu Będziecie czekać na kolejny. Do ugryzienia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz