środa, 14 maja 2014

Dotyk zdrowia

Kto by pomyślał, że popołudniowe spacery mogą być tak intensywne i tak przyjemne, a co najważniejsze mogą zapewnić taki super spokojny i długi sen... ale od początku. Zostając samemu rano mam czas na przemyślenie swojego życia i znalezienie sensu w nim, oraz na sen i wypoczynek. Skrupulatnie z tego korzystałem przez całe 103434556432324 godzin, do czasu, aż wrócił Pan. Zwiedziliśmy razem najbliższą okolicę i zrobiłem to, co miałem zrobić i wróciliśmy do domku, gdzie szykowaliśmy jedzonko i sprzątaliśmy, czekając na powrót Pani. Nagle wyskoczyliśmy na dwór, jak błyskawice tylko po to by spotkać Panią w drzwiach klatki schodowej. Cieszyłem się jak mały szczeniaczek. Cała nasza trójka poszła na malutki spacerek po trawce pod blokiem. Ponieważ dokazywałem troszkę, to spacer nie był zbyt miły. Tak więc szybki powrót do domku, gdzie zjadłem swój obiadek, a Borowscy dokończyli jedzonko.

Pani nie czuła się najlepiej, a ja mimo, iż chciałem jej pomóc, nie mogłem wejść na kanapę, gdzie Ona leżała. Chciałem ją ogrzać wtulając się w nią, a nawet zmierzyć jej temperaturę na czole swoim noskiem. Niestety wszystkie próby zawiodły, więc postanowiłem się położyć i przespać.

Gdy już z wolna zmierzchało udaliśmy się z Panem na długi, bardzo długi spacer. Tak sobie szliśmy przez miasto do Parku i ciągle bawiliśmy się w przeciąganie mojego gryzaczka. Tak się w tym zatracałem, że nawet zapominałem chodzić i lądowałem na ziemi i szurałem podwoziem po ziemi.
czy my już jesteśmy na miejscu?

Dotarliśmy na miejsce, gdzie pobiegałem za rzucanym przez Pana gryzakiem. Mało tego, jak go przynosiłem, gdy mnie o to prosił, to dostawałem przekąskę.
 już Ci niosę 
czy ja widzę pieska?

W tej chwili wszystko przestało mieć dla mnie znaczenie. Przywitałem się z pieskiem, trochę podobnym do Freda, ale z dużo dłuższymi włosami. Ponadto piesek chciał się bawić, ale jego Pan kazał mu iść, a mój kazał mi zostać, co też uczyniłem nie bez jego interwencji (trzymał mnie za obrożę). W zamian za swoje zachowanie dostałem nagrodę w postaci przysmaku. Po tym zdarzeniu pobiegałem jeszcze za patyczkiem, bo mój gryzak mi się już znudził.
 patrzę jak piesek odchodzi w siną dal
patyczki to jest to, co lubię!

Po tej całej zabawie odwiedziliśmy jeszcze jeziorko, gdzie uzupełniłem poziom płynów i poobserwowałem pływające po wodzie ptaszki. Trochę pobuszowałem po trawie, a ponieważ się już ściemniało, więc przyszedł czas na powrót do domku.
piję

Powrót do domku nie był taki szybki jak droga do Parku. Wracaliśmy przez centrum miasta. Droga była dłuższa, co powodowało u mnie wielką złość, bo chciałem jak najszybciej wracać do chorej Pani. Tak więc, aby przyśpieszyć, a przede wszystkim wyrazić swoje niezadowolenie, podgryzałem a to smycz, a to rękę, a to nogawki Pana. W domku od razu zjadłem kolacyjkę i próbowałem zająć się Panią. Znowu się nie udało więc zaległem do spania.

Po pobudce szybki spacer, na którym rozpoczęła się dyskusja z Panem na temat zalet i wad gryzienia po rękach. Rozmowa przeniosła się do domku, gdzie niestety moje argumenty o zaletach nie trafiały celnie i byłem zmuszony do kapitulacji. Może jednak to gryzienie po rękach faktycznie nie jest jakimś dobrym pomysłem? Rozmowa ta trafiła mi do rozumku, mam nadzieje, że na długo, bo nie chcę, aby się na mnie denerwowali. Gdy kładli się spać ja udałem się za nimi do sypialni, gdzie nie odstępowałem Pani na krok. Całą noc pilnowałem jej leżąc najbliżej jak tylko się dało. I choć między szafą, a łóżkiem nie było mi wygodnie, to czułem, że moja obecność pozwoli Pani poczuć się lepiej. Co chwilę się Pani budziła, a ja bardzo żałowałem, że nie mogę ogrzewać jej w łóżeczku, ale nie chciałem próbować wchodzić na kołderkę, aby się na mnie nie denerwowała. Świt zastał mnie na moim szlafroczku i nie mam pojęcia jak tam trafiłem, chyba lunatykuję. Dość długo Borowscy nie wstawali, a ja jakimś cudem leżałem na swoim legowisku. Może ja się teleportuję? Chciałem się jeszcze tylko pochwalić, że wczoraj byłem na spacerku w swojej nowej smyczy, która jest bardzo, bardzo długa i taka zielona, świecąco zielona. Dobrze to na tyle, do ugryzienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz