piątek, 4 kwietnia 2014

Za butlą

Zgadnijcie kto rano poszedł na spacer, zjadł śniadanie, a potem został sam na całe wieki. Musiałem obgryzać kość, spać i bawić się swoimi zabawkami. Po prostu katorga, kto to widział, tak traktować biednego i starego Furiacika. Na szczęście gdy tylko wrócił Pan, to od razu polecieliśmy na spacerek z butelką. Poganiałem za nią jak szalony. Bo musicie wiedzieć, że uwielbiam jedzenie, uwielbiam spać, ale również bardzo lubię ganiać za plastikową butelką. Najpierw troszkę pospacerowałem i zrobiłem to co każdy piesek musi zrobić na dworku.
 piękny dzionek, słoneczko, zielona trawka to i sobie powącham wszystko
biegnę wąchać gdzie indziej
wyjście z mojej klatki schodowej, troszkę wydeptane, ale tu robi się wspaniale siusiu

Potem się zaczęło, Pan zaczął rzucać mi butelkę biegałem z nią ja jak szalony, aż do ostatniego tchu.
biegnę z moją buteleczką do Pana
 ja aportuję
 gryzę buteleczkę, a ona tak wspaniale trzeszczy - kocham to

Pan zabierał mi butelkę i ją wyrzucał mówiąc "przynieś". Więc ja biegłem po nią, starałem się lapnąć w ząbki i wracałem do Pana. W końcu padłem z wyczerpania, no mówię Wam nie miałem siły na najmniejszy krok, ale buteleczkę musiałem przypilnować.
Tak się już relaksowałem i wypoczywałem, gdy nagle Pan mi zabrał butelkę i rzucił jeszcze raz. Naprawdę ostatkiem sił, resztką energii po nią pobiegłem i złapałem

Teraz już w pełni zasłużyłem na odpoczynek. Znalazłem dogodne miejsce na moją buteleczkę i siebie, i się położyłem.
Tak leżałem dobre kilka minut i w końcu się zebrałem, za Panem. On otworzył autko i coś tam majstrował w bagażniku słuchając przy tym głośno muzyczki. Kto wie po co On to robi, ale najważniejsze jest to, że puszcza fajną muzykę. Pojawiła się moja sąsiadka. Trochę się z nią pobawiłem i już powoli zbierałem się do domku.
tak wdrapuje się na schody

W domku było spokojnie. Razem z Panem sobie pospaliśmy, a potem udaliśmy się na spacerek, ale to nie był zwykły spacerek, to był spacerek z misją. Poszliśmy Po Panią, w zasadzie to ją uratowaliśmy z więzi pracy! Udało się. Cała nasza trójka szczęśliwie wróciła do domku, gdzie mogliśmy razem odpocząć. Co prawda Pani się bardzo na mnie irytowała, gdyż zaglądałem jej do talerzyka oraz właziłem na stół. Ech, odpuściłem, gdy trafiłem w kaganiec. Przespałem się ponownie i obudziło mnie zbieranie Borowskich. Ubrani, gotowi do wyjścia. Dobrze, że się zorientowałem bo by mnie zostawili. Zszedłem na dół, zrobiłem siusiu i do autka. Poszli na zakupy zostawiając mnie w środku. Na szczęście szybko wróciłem i mogłem się przejść po parkingu pod sklepem. Potrzebowałem tego by rozprostować kości. Pojechaliśmy do domku, pomogłem  w jakiś przygotowaniach czegoś tam. Właśnie kładę się spać. Ten dzień można uznać za bardzo dobry. Powiem, że to był bardzo udany Piąteczek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz