poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Piknik

Jak to mówią, kto późno wstaje ten się wysypia. Tak więc wyspałem się za cały poprzedni tydzień, a dobrze Wiecie, że mi się należało. Tak więc jeszcze tylko wspomnę, że od rana czułem się wyśmienicie. Z takimi informacjami możemy przejść dalej. Borowscy od rana martwili się, że będzie zła pogoda i nici z planów, które snuli od kilku dni. Nim doszło do realizacji owych planów ja kilka razy byłem na spacerku pod blokiem. Można te spacerki nazwać pakietem minimum, polegającym na spacerku wokół bloku i do domku. Ponadto psociłem trochę przy praniu, zabierając suszące się, lub już suche skarpetki. Borowscy za mną ganiali jak rakiety, zabierali mi moją zdobycz, a ja wracałem po kolejną i tak zabawa toczyła się, aż do czasu gdy trafiłem za karę do izolatki. Po tym wszystkim pospałem sobie trochę w nogach Pani, aż do czasu gdy zostałem zmuszony do wyjścia. Ruszaliśmy w drogę, czyli na tytułowy piknik. Zacząłem szczekać, gdy już dojeżdżaliśmy na miejsce parkowania. Już znam te okolicę i już się orientuję. Zabraliśmy ze sobą przygotowany w domku koszyczek i plecak, no i ruszyliśmy w drogę. Co krok i co chwila dało się słyszeć głosy: patrz jaki fajny piesek, ale ma fajne uszy, albo moje ulubione: patrz jaki smutny piesek i wiele wiele innych. 
tu ja na zebrze, choć bardziej przypomina to pasy na jezdni

No szliśmy sobie do Parku Chorzowskiego pełnego ludzi i piesków oraz świeżych zapaszków. W pewnej chwili powiedziałem dość i nie idę dalej, ale to nie dlatego, że byłem jakoś bardzo zmęczony, po prostu mi się już nie chciało.
kładę się tu i będę wcinał trawkę i dalej nie idę ani o krok

Nie minęła chwilka, a już zostałem zmuszony, za pomocą smyczy, by iść dalej, ale na szczęście niezbyt daleko. Dotarliśmy w okolice jeziorka, przy którym odpoczywałem, gdy ostatnio byłem w parku.
tak, to dobre miejsce na piknik

Miejsce już wybraliśmy, tylko co to jest ten piknik? Mam nadzieję, że to się je, bo jestem już bardzo głodny. Na miejscu Borowscy z koszyczka wyjęli kocyk, rozłożyli go i położyli się na nim, a ja to wszystko obserwowałem z niewielkiego dystansu, bym nie dostał żadnej pracy do wykonania. Dzięki swojemu usytuowaniu i ćwiczeniu od wielu dni sztuki chowania się i maskowania, byłem niewidoczny, a wszystko widziałem i czekałem na część z jedzeniem, bo już wiedziałem, że taka będzie. Zdradził to zapach dobywający się z koszyczka.
tryb niewidoczny

Koniec końców Oni tak sobie leżeli, ale jedzenia nie wyciągnęli, tak więc sam musiałem się zatroszczyć o swój burczący i wyjątkowo pusty brzuszek.
jestem krówką i jem trawkę

Obserwowali mnie ze swojego kocyka, na który zabraniali mi wejść i się tylko śmiali, a zwłaszcza Pan, że pójdą do szefa parku i zażądają zapłaty za koszenie trawy. To nie było śmieszne, tak działał mój instynkt. W końcu się zlitowali i Pan zaczął się ze mną bawić, trochę sobie pobiegałem, trochę sobie poskakałem. Latałem między Panem a Panią i w końcu ze zmęczenia padłem.
 biegnę niczym hart, niczym konik polny
padłem

Po chwili wytchnienia, postanowiłem skorzystać z wodopoju. Wiedziałem, że nie ma już dla mnie wody w butelce, bo Pan ją całą na mnie wylał, dobrze się przy tym bawiąc, a mnie przyprawiając wilgotną sierść. No nic, piłem w spokoju, bo nie było żadnego białego ptaszyska w pobliżu. Tylko czasem Borowscy próbowali mnie wepchnąć do wody. Nie udało im się to na szczęście, choć może i by mi się przydało dla ochłody.
dbam o wysokość lustra wody, przy okazji pijąc

Pełny wody postanowiłem wrócić do obserwowania kocyka z oddali. Jednak gdy zobaczyłem, że z koszyczka wydobywają najpierw bułki, a potem winogrona zmniejszałem systematycznie dystans, aby wyprosić o jakiś kawałeczek dla siebie. Niestety nie udało mi się nic osiągnąć swoimi działaniami, więc się obraziłem na nich.
 dajcie gryza, tylko jednego
jestem obrażony!

Po dłuższej chwili przyszedł do mnie Pan i poszliśmy pospacerować . W tym upale i skwarze dreptaliśmy pod górkę, po betonie. Obeszliśmy nie tylko wodopój, ale także doszliśmy kawałek dalej.
 ja na murku nad wielką przepaścią
wchodzę po schodkach, które wchodzą do samej wody

Wróciłem wykończony i jedyne o czym marzyłem to spanie i jedzenie. Pić mi się nie chciało, bo wcześniej już uzupełniłem poziom na zapas. 
już prawie wróciłem do piknika

Na szczęście po chwili wytchnienia dostałem swoje jedzonko. Z tym, że nie jadłem go jak zwykle z miseczki, ale z ręki. Pan mnie częstował i jakoś tak smakowało lepiej. Ponadto po skończonym jedzeniu mogłem zając się wyszukiwaniem kawałeczków, które upadły na ziemię. Tak więc było i pożywnie i zabawnie. Mogłem się w końcu położyć spać, a że na trawie nie było zbyt kusząco, to próbowałem dostać się na koc. Nie udało się i ostatecznie wylądowałem w nogach Pani. Nie na długo niestety, bo Pani się wierciła, więc skoncentrowałem się na pilnowaniu okolicy i wypatrywaniu piesków. Było ich bardzo dużo, od malutkich i wyglądających jak mój pluszak, po wielkie i straszne. Za swoje pilnowanie dostałem jabłuszko. O tak, opłacało się.
widzę pieska!

Niedługo po tym ruszyliśmy do domu, kończąc tym samym piknik. Jednak nie była to szybka droga do domu, a raczej do autka, bo powędrowaliśmy na około wielkiego jeziorka. Droga była fajna, jednak bardo powolna, bo po pierwsze byłem już zmęczony, a po drugie co chwilę ktoś nas zaczepiał. Było to bardzo pozytywne, bo mogłem odetchnąć chwilkę. Nie spodziewałem się, że mój blog jest tak lubiany.
tu ja pozuję przed swoją wielką rzeszą fanów

W końcu dotarliśmy do autka, a ja nie czekając na otwarcie drzwi i wniesienie na kanapę, walnąłem się jak długi na ziemi. Tak sobie leżałem dłuższą chwilę. Odpocząłem i w autku mogłem już spać, oczekując aż zostanę dowieziony pod dom. Pani poszła do domku, a ja z Panem poszliśmy po małe zakupy. Zabraliśmy resztę rzeczy z autka i w domku nie czekając absolutnie na nic, wyskoczyłem do legowiska spać. Spałem jak kamyczek malutki. Noc bardzo szybko nastała, a ja jak zwykle rozdarty między Panem w salonie, a Panią czytającą w sypialni, dreptałem to tu, to tam. Nocny spacerek tuż przed właściwym snem i mogłem spokojnie z pustym brzuszkiem położyć się do snu właściwego. Obudziłem się wraz z pierwszymi promieniami słońca i czekając na poranny spacerek zasiadłem do pisania Posta. Kończąc powiem Wam, że walczyłem trochę ze strukturą strony i jestem załamany. O co chodzi z tymi kręgami, ja tylko chciałem aby moi fani mogli zaznaczyć, że obserwują moje codzienne dywagacje! Do ugryzienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz