niedziela, 27 kwietnia 2014

Ryżowy bunt

O nie! Na śniadanie miska znowu wypełniła się z górką zatrważającą ilością ryżu. Ponieważ byłem bardzo głodny to postanowiłem trochę skubnąć. Jedynym przyjemnym akcentem który trafił na ząbek, było ciasteczko, zwane bez Borowskich tabletką. Ledwo ryżu ubyło w miseczce, na szczęście zapiłem to dużą ilością wody, lecz nie z miseczki - bo ta nie smakuje mi za bardzo. Najlepsza woda jest z prysznica, który uzupełnia wodę w wiaderku do sprzątania! Borowscy przed śniadaniem zabrali się jeszcze za małe sprzątanko. Oczywiście Im w tym pomagałem, jak tylko mogłem. Szczekałem to na parownice, to na odkrzacz, a nawet robiłem ślady łapkami.
 tutaj czekam, aż parownica się nagrzeje i ruszy w ruch

Jak skończyli sprzątać zabrali się za śniadanko. Ponieważ ja byłem bardzo głodny, bo jak pamiętacie, w misce jest tylko ryż. Błagałem i prosiłem, bardzo prosiłem, ale niestety nic nie dostałem.
no daj gryza! przecież Wiesz, że tylko spróbuję i na pewno nie porwę całej kanapki

Do południa było już o wiele spokojniej, nawet sobie pospałem, pospacerowałem i co najważniejsze zawitali do nas goście, którzy zabrali nasze stare drzwi. Oczywiście byłem przy tym obecny przeszkadzając jak tylko się dało. Właziłem pod nogi niosących drzwi, wskakiwałem na pakę auta, które je zabrało. No, ale udało się zabrać drzwi bez zbędnej zwłoki, pożegnaliśmy się i wróciłem do domku. Na kolejny spacerek musiałem długo czekać, za długo, a ponieważ czasami nie kontroluję mojego zaworku, to obsiusiałem całą podłogę między drzwiami łazienki, a stolikiem w salonie. To w sumie jakieś 500 metrów. Sam się zastanawiałem skąd się tego tyle we mnie wzięło. Skruszony tym co zrobiłem, położyłem się w nogach Pani udając, że nic się nie stało. Kto wie może nie zauważą. Zauważyli niestety i dostała mi się bura, a sprzątania było na ze dwie lub trzy godziny. Wówczas postanowiłem troszkę przekąsić tego ryżu i położyć się spać. Niestety, nie było mi to dane, bo po tym incydencie ruszyłem z Panem na spacerek. Można by powiedzieć, że przeszliśmy cały świat. Podreptaliśmy do centrum miasta drogą przez niskie schody. Po drodze pobiegałem trochę za sznurem.
 mam ten sznur i biegnę do Ciebie
 myślisz, że nie wiedzę, jak robisz mi zdjęcie?!

Chwila zabawy i pokrążyliśmy po okolicy oglądając strukturę w tle z różnej strony. Co chwila znajdowałem jakieś ciekawie pachnące rzeczy, ba, widziałem nawet niejednego ślimaka, trochę śmieci i bardzo dużo patyczków.
o coś ładnie pachnie, ja chcę to zjeść!

Powędrowaliśmy dalej i Pan uświadomił mnie, że te niskie schody, są torowiskiem, po którym poruszają się pociągi. Byłem tym zdziwiony, ale zacząłem łączyć fakty, bo widziałem pędzący po tych torach wielki samochód, który mój Pan nazywał pociągiem. 
 jestem przy torach
udaję pociąg, który się wykoleił
pies, który chodzi obok kolei

Wędrowaliśmy dłuższą chwilę wzdłuż torów, nawet się nie zorientowałem, że trafiliśmy do Parku nad jeziorem. Tam sobie powędrowałem i pooglądałem moczących kije w wodzie oraz lokalną faunę, głównie takie wielkie białe ptaszysko. 
 czemu to tak blisko podchodzi i gdzie to ma nogi?
siedzą i moczą kije w wodzie, po co ?

Postanowiłem się znowu pobawić w chowanego, dość długo szukałem odpowiedniego miejsca, ale się udało. Zabawa była tak fajna i wciągająca, że postanowiłem się czegoś napić, ale przeszkadzało mi to w tym to ptaszysko. Ledwo zrobiłem kilka łyczków, a to już podpłynęło i syczało. Dość szybko się ewakuowałem i ruszyliśmy dalej.
 szukam miejsca
 tu mnie na pewno nie znajdzie
Ej, no co tak syczysz, przecież całej wody nie wypiję!

Nie uszliśmy zbyt daleko, bo Pan znowu zatrzymał się i porobił kilka zdjęć, ja oczywiście pozowałem jak tylko mogłem najlepiej. Ponadto dobrze, że zatrzymaliśmy się w tym miejscu, bo zaraz pojawiły się dwa pieski. Jednego już kiedyś poznałem. Ten drugi, dużo mniejszy, był bardzo skory do zabawy. Poszaleliśmy razem, przepychaliśmy się i siłowaliśmy się. Zabawa była super, ale tak mnie wykończyła, że musiałem sobie odpocząć i leżałem jak długi!

 jestem niezapominajką, nie zapominaj o mnie
wyczerpująca zabawa

Po całym tym zamieszaniu i chwili odpoczynku poszliśmy dalej. Przed nami był jeszcze kawał drogi. Zobaczyliśmy kilka jeziorek, spotkaliśmy wielu ludzi i pokonaliśmy niejedną przeszkodzę, ba, zrobiłem nawet kolejną kupkę. Długo tak szliśmy, bo Pan co chwilę się zatrzymywał robić zdjęcia. Ja nie wiem po co On tyle zdjęć robi jak wystarczy, że następnego dnia wejdzie na bloga i zobaczy sobie kilka.
 ej, no co to za przeszkoda?
 przechodzę!
obwąchuję

Hej no i najlepsze stało się, gdy rozładowały się baterie w aparacie i mogliśmy już znacznie przyśpieszyć kroku i wracać do domku na pełnym gazie. Byłem bardzo zmęczony i bardzo głodny. Dopadłem do domku jak dziki, zachowując resztki sił, aby upolować coś do zjedzenia. Wypiłem chyba wiadro wody, ale w misce na jedzenie był tylko ryż, wiec błagalnym wzrokiem skierowałem się Borowskich o moje jedzonko. Udało się i je dostałem. Zjadłem swoją suchą karmę, w końcu po wielu tygodniach wyczekiwania. Najpyszniejsza karma na świecie, rzekłbym pokarm bogów. Zjadłem z apetytem czyszcząc całą miseczkę. Już kładłem się spać, gdy ruszyliśmy na zakupy. Ja spokojnie czekałem na Nich w autku, gdy oni szlajali się po sklepach. Nie kupili za dużo i co najgorsze mi też nic nie kupili. No ale im to wybaczyłem bo wróciliśmy do domku szybko i mogłem położyć się spać. Jeszcze przed snem właściwym nocnym, zjadłem kolacyjkę. Ponieważ zjadłem ją z apetytem, to znaczyło, że w miseczce było moje suche jedzonko, znowu. Byłem taki szczęśliwy! Gdy zebrali się w końcu spać, ja poszłem za nimi do Ich łóżeczka, niestety zostałem wyproszony i ukarany odizolowaniem. Zamknęli mi drzwi do sypialni. Na szczęście na chwilę. Po tym ekscesie mogłem spokojnie położyć się na swoim szlafroczku, a w końcu na legowisku. To tam właśnie zastał mnie świt. Obudził mnie Pan, który zaczął się kręcić po mieszkaniu. Do ugryzienia i miłej niedzieli, życzy Wam szczęśliwy, bo jedzący swoją suchą karmę Wasz Furiat!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz