niedziela, 23 lutego 2014

W konspiracji

Niedziela i wszystko zapowiadało spokojny i pełen radości dzień. Taki właśnie był poranek. Pełen błogiego leniuszkowana na kanapie i wygrzewania się w cieple siedzących ze mną Borowskich. Do tego dochodziły cudowne zapachy płynące z miski pełnej smakowitych ciasteczek kokosowych i chruścików. 

Wszystko skończył spacerek, a właściwie to, co stało się przed nim. Pan poszedł do piwnicy sam. Bardzo za nim tęskniłem, a gdy wrócił z ziemniaczkami i oznajmił, że idziemy na spacer popuściłem ze szczęścia i to bardzo dużo. Tak więc początkową część spacerku odbyłem w kagańcu.
Wszystkie ślady i znaki wskazują, że idziemy na ukrytą łączkę. Bardzo się z tego powodu cieszyłem, choć kaganiec troszkę ograniczał moje swawole.
nic strasznego się nie dzieje. Ja po prostu tak pokracznie biegam

Na szczęście szybko kaganiec został mi zdjęty, za dobre zachowanie. Więc mogłem poszaleć na całego. Każdy patyczek był mój, każda trawka była obwąchana. Błogość dnia wróciła na właściwe tory.
 to biega 
 pozuję w blasku zachodzącego południowego słońca
 idę z radosnym śpiewem 
 och coś widzę. To dwa człowieki idą. Jeden duży drugi mały
 przeszli, czas wąchać dalej
 i oczywiście szukać odpowiedzi o sens życia
 i oczywiście pozować
 pozować z patyczkami
 radośnie biegać
biegać za patyczkami

W domku czekał mnie wypoczynek, tak więc zająłem strategiczną pozycję na kanapie. Spokój został zakłócony przez gościa. Ja z kanapy trafiłem na kolana Pana. Całe odwiedziny tam spędziłem. Obserwowałem z przerażeniem jak rudowłosy gość pozbawią moją Panią części upierzenia. Byłem również zdziwiony, że nikt na to nie reaguje, no cóż poszedłem spać. Obudziły mnie dopiero pożegnania. Chwilę potem poszedłem na spacerek, kolejny. Szalałem za patyczkami. Tylko jakiś znajdowałem, ganiałem się chwilę z Panem, zabierał mi i rzucał każąc przynosić. I tak w kółko. Zabawa na całego. W sumie wszystkie moje spacerki są takie aktywne, biegam, skaczę i kradnę patyczki. O potrzebach fizjologicznych nie ma co wspominać. Reszta dnia, aż do szykowania kolacji minęła bardzo spokojnie - głównie na kanapie.

Kolacja zmieni wszystko. Pani poszła pod prysznic, a ja z Panem zająłem się przygotowywaniem kanapeczek. Cztery kanapeczki na dwóch talerzykach. Kanapeczki z masełkiem/pastą rybną oraz pomidorem, serkiem białym w plasterkach, do tego cebulka i mięsko. Gdy to wszystko było gotowe, Pan zabrał się za zmywanie. Ja ten moment musiałem wykorzystać. Dyskretnie i po cichu zabrałem jedną z gotowych kanapeczek. Oczywiście szybko się zmyłem z kuchni. Konsumuję tę kanapeczkę, szybko piszę tego posta nim się zorientują. Ocho zaczyna się, już słyszę charakterystyczny krzyk z kuchni FURIAAAAAAAAAAAAAAAAT. Szybko się z Wami żegnam, bo pewnie zaraz dostanę bana na komputer. Cokolwiek by się nie stało, było warto, kanapeczka jest pysz.........  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz