wtorek, 18 lutego 2014

Moje miękkie królestwo

Calusieńką noc spędziłem na kanapie, tak więc została ona oficjalnie przeze mnie proklamowana i od dziś nazywa się Furiatostanem Górnym, bo Dolnym  jest moje legowisko. Fotel natomiast nazywam Republiko de Furiato. Po pobudce i codziennym rytuale, położyłem się na swojej kanapie, jednak mój Pan nieopatrznie ją zajął i musiałem się zadowolić jedynie kawałeczkiem miejsca, ledwo połową kanapy. No kto to widział, żeby mały biedny piesek tak musiał cierpieć. W końcu zszedł i mogłem wyciągnąć kopytka na swojej kanapie. Niestety nie na długo, bo On zaczął się zbierać. Nie omieszkał wcześniej zakropić mi oczętów tymi kropelkami, co dzięki nim mam się czuć lepiej - ech, straszne to!

Jak to zostawiasz mnie samego jak palec i to daleko od mojej kanapy. Wiem, że chcesz mnie zamknąć na przedpokoju. No przenieś chociaż kanapę do mojego miejsca kaźni, no chociaż fotel! Proszę nie odchodź, nie zostawiaj mnie. Poszedł, na pocieszenie dostałem wędzone szpony orła. Sam byłem bardzo długi czas, który spędziłem na spaniu. Nagle usłyszałem znajomy dźwięk domofonu i wiedziałem, że już idzie Pan. Tak to był On i jak błyskawice wylecieliśmy na dworek. Spacerek i szybko do domku na jedzonko. 

Po jedzeniu znowu zostałem potraktowany kropelkami do oczu. Na szczęście to już połowa dzisiejszej dawki. I potem stało się coś bardzo dziwnego. Pan wyjął narzędzia i zaczął coś rysować na ścianie i wiercić. Postanowiłem mu nie przeszkadzać, choć w sumie widziałem, że wieszanie półek nie najlepiej mu idzie, ale te hałasy i kurz, źle działają na moją cerę i stan mentalny. Obserwowałem wszystko w milczeniu z bezpiecznego dystansu kilku metrów. Im głośniej tym dalej. Powrót Pani przerwał te okropieństwa i zasiedliśmy do jedzenia. Znaczy Oni a ja tylko wąchałem i patrzyłem bardzo wymownie.
Po wszystkim zabrali się za robienie jakiś słodkości. Trochę im poprzeszkadzałem w kuchni, ale większą część czasu spędziłem na swojej nowej posiadłości
nie będę pomagał bo i tak nic nie dostanę. Mam takie coś powyżej końcówek uszu!

Skończyli i zasiedli do oglądania telewizji, ze swoimi chruścikami, jak to nazwali. Oczywiście zajęli moją kanapę i musiałem się ograniczać w ułożeniu. Oj, jak ja cierpiałem. Nawet chwilę dawałem Im wyraźnie znać aby sobie poszli, przez lizanie!
ech, akurat zdjęcie jest bardzo stronnicze - akurat na chwilkę schowałem język na ziewanie

W końcu Pan zeszedł, niestety tylko z kanapy, a nie tak całkowicie. No cóż, ale znowu mogłem zacząć się rozkładać na swoich włościach. Poprawiałem co nieco narzutę i w ogóle urządzałem się troszkę.
 mój nosek na podusi - oj jak wygodnie
jak ja nie lubię zagięć. Muszę to koniecznie poprawić! 
 ja nie gryzę, ja prasuję
o i tu też jest zagięcie - kto to prasował???!???

W ogóle jakby ktoś nie zauważył, to staje się coraz bardziej brązowy. Najpierw czółko i uszy, a teraz tak patrzę na swój zadek i podobnie - brąz. Czy to nie przypadkiem wina trzymanych przeze mnie kupek?
Uwaga druga to to, że ciągle mi rośnie nowy kiełek, biały kieł. Drażni i muszę wszystko gryźć.
Uwaga trzecia i chyba najgorsza. Nagroda, która została wysłana w zeszłym tygodniu do dziś nie dotarła do odbiorcy. Coś mi się wydaje, że odpowiedzialni ludzie - On, zostanie ukarany za swoją niekompetencję! Mam nadzieję, że przesyłka w najbliższych dniach dotrze do celu i dostanę o tym cynk.
Dobrze liczę, że dzisiejsze czytanie Wam się podobało? Oczywiście wszelkie uwagi mile widziane i na pewno zostaną wzięte pod uwagę, jeśli będą poparte przekąskami. Do ugryzienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz