piątek, 7 lutego 2014

Spinacz

Piąteczek, czyli przedpołudnie i wczesne popołudnie w samotności, ale nie martwcie się o mnie, bo to było apetyczne, bo Pan znowu zostawił moje szpony orła schowane pod pudełeczkiem. Ponadto została moja smakowita piłeczka, pełna przysmaczków, która trącana noskiem wypuszcza ze swych wnętrzności jedzonko. Tak więc bardzo ją lubię. Zresztą gdy się jedzenie skończyło ja poszedłem spać. Tylko co jakiś czas budziły mnie hałasy na klatce schodowej - no dobrze, ale wrócił Pan i lenistwo się skończyło. Szybko poszliśmy na dworek, gdzie poganiałem za moim ulubionym sznurkiem. W między czasie, jakiś głos z Okna rozmawiał dość głośno z moim Panem, o załatwianiu moich potrzeb na jego trawniku. Pan mu zwrócił uwagę, że przecież po sobie sprzątamy, a jak mu przeszkadza pies, to przestaniemy przebywać na tym trawniku jak zaczną mu też przeszkadzać śmieci i resztki jedzenia wyrzucanie przez mieszkańców bloku na rzeczony trawnik. Głos nagle zamilkł, a my wróciliśmy do zabawy.

W domku oczywiście sprint do starego miejsca postoju miski, ale przecież ona jest już gdzie indziej - na przedpokoju.
Tu już woda wypita, a jedzonko zjedzone

W ogóle to bardzo ciężko jest zrobić zdjęcie mojej pełnej miski. Jest to możliwe w przypadku mojego zabetonowania, śmierci lub amputacji łapek. Dobrze skoro zjadłem, to czas poszukać dalszej partii jedzenia
gdzie reszta jedzenia?

Nie chcesz dać? To ja ciebie pogonię, złapię i zjem ci nogę w całości, albo nie - w kawałkach, albo lepiej poliżę cię po rękach.

Dobrze skoro mimo tortur nic nie dałeś mi, znaczy, że naprawdę nie ma nic dla mnie. Tak więc pora na zabawę z moim pieskiem.

Zupełnie nie rozumiem, dlaczego on się w ogóle nie broni przed moimi atakami. Ech, pewnie tak mnie lubi i to dlatego. Ojej, już muszę iść sprawdzić, co Pan robi w łazience bo słyszę dźwięk nalewanej wody do wiaderka. Tak więc, darmowe picie - choć w sumie to z miski też jest darmowe, ale to podczas nalewania do wiadra jakoś lepiej smakuje. Oczywiście złośliwy Pan musiał mi całą głowę zmoczyć. Mało tego - klipem biurowym spiął mi uszka, aby szybciej wyschły i nie moczyły całej podłogi
Oto jak wyglądam, po zamoczeniu mordki i z klipem na uszach

Dobrze teraz najważniejsze z dnia dzisiejszego to przyszykowałem list do wysłania dla laureatki konkursu. Obiecałem, że będzie na wypasie i jest - co widać na zdjęciu!

Teraz pewnie wszyscy żałujecie, że to nie Wy wygraliście. Nie martwcie się, w końcu jeszcze będzie nie jeden konkurs, a więc i możliwość wykazania się.

Dobrze idę się wgramolić na kanapę, może teraz uda mi się bez niczyjej pomocy i mam nadzieję, zapadnę w błogi i spokojny sen, czego i Wam dziś życzę. Do ugryzienia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz