wtorek, 4 lutego 2014

Pieskie życie

Furiat przestań!
Furiat nie!
Odejdź!
Zły pies.
Zostaw!
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA FURIAT !

Czy to są zwroty, którymi Państwo powinni przywoływać swojego słodziutkiego, grzeczniutkiego pieska? No ja myślę, że nie! Wydaje mi się nawet, że te słowa nigdy, ale to nigdy nie powinny z Ich ust paść. A ja tego muszę wysłuchiwać od rana, do wieczora. No dobra, może nie tak bez przerwy, ale gdy tylko Oni są w domu, to zaraz zaczyna się jazda. Przecież nie jestem złym pieskiem. Staram się jak mogę, jak Pan sprząta - chcę mu ulżyć np. zjadając trochę śmieci. Jak rozbiera choinkę - chętnie pomogę, wszamam jakieś bombeczki czy sznureczki. I znów złość. Grrr, nie ma się co dziwić, że wciąż mam ochotę szamać ich łapki...

Na wieczór wzięli się za rozbieranie wesołego i kolorowego drzewka, w czym im aktywnie pomagałem zajmując się poszczególnymi pudełkami, czy sprawdzając jakość torebek. Ech, było wesoło bo w bałaganie jaki powstał mogłem robić co tylko chcę i nikt, no prawie nikt, nie zwracał na mnie uwagi. W między czasie wyszedłem na spacer w dość nietypowy sposób, bo ani nie musiałem schodzić, ani nikt nie musiał mnie nosić, a przynajmniej nie bezpośrednio.
 na co czekasz! podnoś mnie
no w końcu. Idziemy

Okazuje się, że torba jest również doskonałym miejscem na drzemkę. Myślę, że to ten kolor, a może to, że tak cudownie szeleści.


No dobrze, ale najważniejsze jest to, że mnie dziś znowu zostawili na kilkaset godzin. Troszkę sobie popiszczałem, ale większą część czasu spędziłem na SPANIU. Czas samotności umilił mi wędzony szpon orła. Po przyjściu Borowskiego, od razu wyszliśmy na długaśny spacerek po okolicy. Najpierw obowiązkowy trawniczek przed blokiem i owocna przechadzka. Potem już była tylko droga w nieznane. No dobra, po drodze jeszcze znajoma mi łączka i szamanie jabłuszka, tak - dobrze czytacie - jabłuszka. 
 ostatnie spojrzenie na zostawiony za sobą dom. Tak daleko, jak my wrócimy

 om om om om om om
 om om om om om om
 om om om om om om
 om om om om om om om om om

Jak już zjadłem, to mogliśmy wyruszyć dalej. Droga była bardzo niebezpieczna, nieznana i co najważniejsze - bardzo długa.
Każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku. Tak więc idziemy przed siebie. Każdy krok przybliża nas do bram piekieł, no dobra może nie piekieł, ale ciemnego i strasznego lasu. Las jak to las pełen zapachów i listków, musiałem spróbować je wszystkie!
 o listek 
listek i kijek!
na tej górce są takie super listki, muszę je obwąchać!
co tu się wyprawia. Ja obwąchuje listki, a ty mi tu pstrykasz i błyskasz. Nie przeszkadzaj!
no mogę wracać do próbowania moich listków!
na tej skałce nie ma listków, ale za to ciekawie pachnie!
zaraz łobuzie poczekaj, przecież widzisz, że mam krótkie nóżki. Tu jest tyle listków muszę wszystkie obwąchać, a ty gdzieś lecisz!
Dobra wydaje mi się, że czas już wracać do domku. Po pierwsze mój brzuszek już burczy z głodu, bo w końcu zbliża się pora obiadku. Po drugie, skoro tych wszystkich listków nie mogę zabrać, to nie dręcz mnie i uciekajmy już stąd. Oczywiście wyszliśmy szybko z lasu na drogę, której nie znałem i nagle mnie bardzo przycisnęło i się stało. Drugi raz podczas jednego spacerku, to jest rzadkość. No ale emocje, stres i zapaszki zrobiły swoje. Nieznana droga oczywiście prowadziła do domku, ale bardzo, bardzo okrężną drogą. Tak więc aby zdążyć na obiadek musieliśmy bardzo szybko dreptać. Muszę Wam powiedzieć, że nic tak nie zaostrza apetytu jak szybki marsz.

Po jedzonku musiałem sprawdzić, czy aby na pewno jedzenie w torbie się skończyło.
sprawdzałem to bardzo, bardzo dokładnie

Jak widzicie, dzionek pełen emocji i przygód szkoda tylko, że taki krótki! Idę spać, byle tylko jutro się okazało, że moja torba w jakiś magiczny sposób napełni się jedzonkiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz