poniedziałek, 23 lutego 2015

Zwolniony dzień

Po piątkowym szczepieniu wet powiedział abym ograniczał spacery przez najbliższy dzień lub dwa. Tak więc sobota właśnie była taka leniwa i niezbyt spacerowa po mimo ładnej pogody i ciepełka na dworze. Szkoda było takich fajnych okazji na spacerek, ale z drugiej strony mogłem sobie smacznie pospać w domku
śpię
W zasadzie cały dzionek spędziłem w domku, jedynie krótkie spacerki zakłócały mój błogi spokój. Ech szkoda, że nie potrafię oszukać natury, albo przynajmniej nie potrafię właściwie korzystać z toalety, bo mógłbym cały dzień siedzieć w domku. Niestety tak łatwo jeszcze nie ma i chodzić obowiązkowo muszę a ponadto na porannym spacerku spotkała nas niemiła niespodzianka. Przechodząc koło naszej LaBuni zauważyliśmy, że w jednym kole nie ma powietrza, ale nie mając otwieracza postanowiliśmy pozostawić ten problem na następny spacer, bo trzeba było wracać na śniadanko i dalej spać.
Troszkę posprzątaliśmy mieszkanko ale ogólnie to się relaksowaliśmy przy serialach w TV. Coś tam się pichciło się w kuchni. Ogólnie to Pani czuła się troszkę gorzej niż w dniu wizyty u lekarza. Coś mi się wydaje, że jednak zastępcza lekarka nie miała racji i Pani jest chora.No ale ja przecież jestem tylko pieskiem i mogę się mylić. Na popołudniowym spacerku zajęliśmy się pompowaniem koła. Z naszym dość zużytym sprzętem trwało to wieczność. A to pompka zapadała się w błotko a to wydawała z siebie dźwięki tak wysokie, że nietoperze w całej okolice na 100% powymierały lub pouciekały. Ponadto manometr na pompce był popsuty i koło uznaliśmy za napompowane na podstawie naszego wieloletniego doświadczenia w patrzeniu na opony i moim wielomiesięcznym doświadczeniu w ich obsikiwaniu. Po wszystkim mała przechadzka i do domku, zgodnie z zaleceniami weta. 
Chwilkę łobuzowałem z Fuksją i przyszedł czas na obiad a potem kolacje i spacerek. Nim się zorientowałem to za oknem było już ciemno i zimniej. Wiec przyszła pora na wieczorny/ nocny spacerek. Jedyny spacerek ze zdjęciami. Poszliśmy z Panem na miasto, w zasadzie to pod pobliski kościół. Na szczęście sobie załatwiałem swoje sprawy i to wszystkie pomimo dość krótkiego spacerku.
obwąchuję świat

co tu tak ładnie pachnie!

a co tam jest!

i kościółek

Po tym spacerku byłem już trochę zmęczony i miałem ochotę jedynie na sen no i oczywiście na jedzenie. Tak więc spałem w różnych miejscach. W jednych się wierciłem a w innych leżałem skulony w kłębuszek. Raz się rozciągnąłem jak wąż a raz nakryłem uszami. Po prostu spałem na wszystkie możliwe sposoby. Fuksja pomimo, że zachęcała mnie do zabawy i zaczepiała w końcu tez padła i zasnęła w objęciach Pani, podczas gdy ja po cichutku próbowałem się dostać na kanapę. 
e ja też chcę na kanapie!

Z kanapy nic nie wyszło i musiałem udać się spać do siebie na fotelik, wyczekując na przenosiny Borowskich do sypialni. Do ugryzienia!

2 komentarze: