O poranku obudziłem jak zawsze i jak zawsze ostatnimi czasy próbuję znaleźć trochę miejsca na łóżeczku Borowskich dla siebie. Czasami to mi się udaje na chwilkę i muszę schodzić. Czasami zdążę jedynie położyć łapki i już muszę szybko zejść aby się nie nasłuchać. No po prostu wielka nie sprawiedliwość - kot może, a ja nie! Wczorajszego ranka się z tym pogodziłem (z wielkim trudem) ale kolejną walkę stoczę kolejnego dnia. W każdym razie wstaliśmy, zjedliśmy i do autka drapać szybki, z lodu i mrozu.
Pojechaliśmy odwieźć Panią i udaliśmy się na małą samochodową wycieczkę po naszym mieście. Cała zleciała dość szybko a byliśmy chyba wszędzie. Potem szybko pod domek i na szybciutki spacerek. W przeciwieństwie do ostatnich spacerków przeszliśmy się po naszym osiedlu. Szybko wszystko załatwiliśmy i poszliśmy do domku.
drapiemy szybki
na osiedlu
idziemy na ulicę
Wróciliśmy do domku i od razu w drzwiach przywitaliśmy się z Fuksją. Pozwoliła nam wejść i poszliśmy zająć się swoimi sprawami. Czyli ja i Fuksja poszliśmy spać a Pan powolutku zabrał się za sprzątanie, ale bardzo powolutku. Na szczęście znalazł też chwilę czasu aby odkurzyć mnie i chwilę po miziać.
o tak głaskaj mnie
Tak więc zleciał nam dzionek w zasadzie na leniuchowaniu. Popołudniu poszliśmy z Panem na spacerek odwiedzając przy okazji Panią w pracy. Zostawiliśmy jej jakiś papierek i poszliśmy dalej w swoją stronę. Przez lasek i między blokami, gdzie spotkałem miłego pieska, który tak bardzo chciał się ze mną bawić, że aż się poślizgnął i uciekał. Całemu początkowemu etapowi naszego spacerku towarzyszyły nam nawoływanie wielu piesków zza płotu. Potem weszliśmy w prawdziwy głęboki las, czyli udaliśmy się na naszą "górę Hugona". Cały spacerek był bardzo relaksujący i odprężający. Pochodziłem sobie bez smyczy jak i ze smyczą. W lesie było dość dużo ludzi więc szybko skończyłem na smyczy. Spacerek ten był dość długi i w szybkim tempie, przez co byłem trochę wykończony. Nagle przez naszymi oczami ukazała się łączka. Nawet nie wiedziałem kiedy przeszliśmy cały lasek. No po prostu jesteśmy wielcy. Z reporterskiego obowiązku dodam, że pogoda tylko na początku była słoneczne, potem słoneczko zawstydzone się schowało. Zawstydziło się po prostu tym, że jestem od niego ładniejszy.
o chyba idziemy do Pani!
o drzewko
chwila bez smyczy
i znowu na smyczy
chodźmy tam!
na łące, już?!
W domku zjadłem obiadek i zabrałem się do spania. Gdy zrobiło się ciemniej Pan po raz drugi odkurzył i umył podłogę oraz w końcu zrobił porządek z ostatnimi zakupami dla nas i co najlepsze wyją dwie zabawki dla Fuksji. Dla mnie nie było, ale trudno. Niestety nie mogliśmy się tym rozkoszować, bo trzeba było wyjść po Panią. Spotkaliśmy Ją po drodze przywitałem się bardzo grzeczne i szybciutko do domku, aby zapoznać się z zabawkami. Obserwowałem tylko jak Fuksja bawi się swoim drapakiem. Dla mnie jest on zupełnie nieprzydatny, ale za to cieszy oczka. Ponadto Fuksja miała swój kocyk a tutaj byłem już zdecydowanie bliżej centrum wydarzeń. W zasadzie to nawet pośliniłem kocyk. Kocyk ten jest chyba interaktywny czy coś, bo jest tu drapak, coś szeleszczącego, piszczącego i piłeczka oraz jakieś myszy, brakuje tylko podłączenia do internetu. Ostatecznie w końcu poszliśmy spać na fotelik. Nie trwało to jednak bardzo długo bo zaraz poszliśmy za Borowskimi do sypialni. Tak właśnie minęła nam środa. Do ugryzienia!
na drapaczku
tak to działa
Fuksja na kocyku
razem przy kocyku
szeleszcząca część!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz