środa, 25 lutego 2015

Deszczowa przyjemność

Poranek jak to pracujący poranek. Pojechaliśmy odwieźć Panią potem szybciutki spacerek i do domku. Oczywiście szybkie sprzątanie tego strasznego bałaganu jaki  był w naszym mieszkanku. Zwłaszcza czyszczenie podłogi, która najwyraźniej chce być przykryta dywanem, bo codziennie zbiera pełno sierści, zupełnie nie wiem skąd. 
Nagle się zebraliśmy całą paczką  do autka i po Panią. Jechaliśmy na umówioną wizytę do lekarza. Na miejscu się okazało, że trochę osób czeka więc razem z Panem chwile pochodziliśmy przy aucie. Fuksja zmuszona do chodzenie  nie była zadowolona, ale jakoś tam dreptała, jednak ostatecznie wskoczyła do bagażnika i tak sobie oglądała świat.
"spacer"

Chwile spędziliśmy przy aucie i w końcu się zebraliśmy zostawiając Panią w kolejce i pojechaliśmy na budowę. tutaj szybko i sprawnie Pan się przebrał i wynosił w wielkich wiadrach kamienie i takie podobne dziwne rzeczy - ciężkie rzeczy. Ja posiedziałem trochę z gospodynią a trochę potowarzyszyłem Panu z Fajką który sypał gruz do kubłów. Fuksja natomiast siedział w małym pokoju schowana pod folią zakrywająca szafki. Ech ona to ma jakieś dziwne przyzwyczajenia. Pan w kółko chodził i bez chwili przerwy  szybko uwinął się ze śmieciami. Ja chciałem mu pomóc i raz nawet z nim czmychnąłem na klatkę, jednak szybko zostałem sprowadzony do domku, bo byłem bez smyczy. Odwiedziny były raczej krótkie bo kolejka się skończyła i Pani już na nas czekała. Wiec Pan szybko się przebrał pożegnaliśmy się ciepło z resztą ekipy budowlanej i ruszyliśmy w drogę. Panią odebraliśmy. Jej właściwa lekarka powiedziała, że jednak jest chora i powinna przyjmować antybiotyki. Wróciliśmy do domku po drodze zostawiając Panią. W końcu mogłem iść spać.
Dzień mijał z wolna a my w końcu pojechaliśmy do centrum odebrać leki, niestety w pierwszej aptece jak zwykle czegoś nie było i razem z Panem udaliśmy się na poszukiwania kolejnej, lepszej. W końcu się udało, ale żeby jechać po Panią to musieliśmy jeszcze trochę poczekać, wiec ten czas wykorzystaliśmy na spacerowanie.
idziemy do apteki

spacerek

Odwiedziliśmy nawet drugie znane mi miejsce w Świętochłowicach specjalnie przygotowane dla piesków. Gdzie mogą sobie swobodnie biegać załatwiać i wszyscy z tego powodu są szczęśliwi. O tym ,że jesteśmy na miejscu informowała nas tabliczka w środku błotnego bajorka. Jakoś odechciało mi się tu "wybiegać" choć wcześniej miałem na to wielką ochotę. Na całe szczęście już na nas był powoli czas by pojechać po Panią. 
wybieg dla psów

wracamy do autka

Jeszcze malutkie zakupki w pobliskim sklepie i byliśmy w domku. Do wieczorka w zasadzie nic się nie działo. Po ostatnim spacerku zaczęło się dziać.
Po pierwsze Pan zaprosił mnie pod prysznic. Tak więc ochoczo zawędrowałem tam i za zamkniętymi drzwiczkami prysznica czekałem na wodę.  Fuksja z zaciekawieniem oglądała to co się dzieje, ale niestety dołączyć się nie chciała.
no i gdzie ta woda?

Po chwili już leciała i po chwili byłem cały mokry. Bardzo lubię się brać prysznic, bo mogę sobie pić wodę do woli a ta z prysznica jest najsmaczniejsza. Nagle Pan zamienił wodę na szczotkę i mnie porządnie wyszczotkował. Fuksja tymczasem przyglądał mi się z coraz większym zaciekawieniem. Ba nawet chciała się bawić, ale gdy tylko orientowała się, że jestem mokry to uciekała. 
no lej tą wodą co się stało?

ciekawski kot

Po porządnym szczotkowaniu, które było bardzo przyjemne znowu zostałem spłukany. Już mi się troszkę nudziło w tej kąpieli, ale jeszcze przede mną było mycie właściwe gąbką i szamponem. Powiem szczerze, ze bardzo się wpieniłem, a raczej spieniłem, ale cierpliwie wszystko znosiłem. Nawet Fuksji się dostało z piany, przez co od razu uciekła z łazienki
jestem mokry i gotowy na mycie właściwe

ciekawska Fuksja za chwile będzie uciekać 

spieniony Furiat

Potem pozostało nam tylko spłukiwanie i miałem być wolny. Niestety musiałem jeszcze trochę wyschnąć w prysznicu aby nie zamoczyć doszczętnie całego mieszkania.
schnę

Niestety wodą nasiąkłem jak najwyższej klasy gąbka i czekanie było dobijające. Woda ciągle leciała ze mnie. Panu też już się to nie podobało więc w ruch poszła suszarka do włosów i w końcu ręczniki. W końcu byłem wolny, ale na pewno nie suchy. Całe mieszkanie bardzo szybko zrobiło się mokre. Pan tylko za mną chodził z ręcznikiem i wycierał podłogi. Ja szalałem i gdy w końcu na chwilę się uspokoiłem to zorinetowałem się, że jest mi zimno. Cały się trząsłem


tak schnę w zwolnionym tempie

kapie woda, dużo wody!

Na moje trzęsienie się Pan bardzo szybko znalazł rozwiązanie. Mój szlafrok na którym dotychczas leżałem został przeistoczony w nowe ubranko dla mnie. Co prawda trochę za duże i rękawy trzeba było podwijać, ale było mi cieplutko. I co z tego, że ciężko było chodzić? Jakoś sobie człapałem a w końcu poszedłem spać na swojego legowisko. Tylko Fuksja trochę mi zazdrościła i się czepiała.
pierwsza chwila w szlafroczku

ojejku w tym się nie da chodzić

naprawiłeś a i tak nie mogę chodzić!

zazdrośnica się czai, a Ty mi to napraw

zostaw mój "tren"

no jest mi cieplej idę spać!

Potem gdy ja spałem to Fuksja wyjadała okruszki ciasta francuskiego, które Borowscy zjedli nadziane dżemem. Na szczęście nie zjadła wszystkich i na pewno będzie dla mnie na następny dzionek. Do ugryzienia!
daj gryza!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz