poniedziałek, 16 lutego 2015

Dzień miłości

O naszej niedzieli będzie krótko bo ile dzień ten był bardzo pogodny a przede wszystkim bardzo ciepły to nie byłem, na żadnym długim spacerku. Cały dzień leniwie kręcił się wokoło rocznicy pierwszej randki moich Borowskich. Z tego co słyszałem to już 13 lat za nimi. Rano w sumie nie miałem serca budzić Pana na spacerek, ale jak natura wzywa to się nie odmawia!
z rana spacer dobry jak śmietana
Oczywiście był to standardowy spacerek, a więc wystarczająco długi by załatwić wszystkie sprawy i na tyle krótki by się jeszcze całkowicie nie rozbudzić. Po powrocie do domku oczywiście zjadłem śniadanko i już miałem się z Panem usadowić w salonie, ale on wrócił do sypialni i zasnął jak kamyk. Nie pozostałem daleko w tyle i zrobiłem dokładnie to samo. W zasadzie dla mnie to nic dziwnego, bo przed południem to zawsze śpię, ale zwykle w salonie. No ale nie ma co roztrząsać, bo w najlepsze spaliśmy bardzo długo. Nawet zwykle oporny kot się do nas dołączył z przyjemnością. Dopiero przed samym południem Borowscy zabrali się za śniadanko i sprzątanie. No i znowu wróciliśmy do lenistwa, tym razem przy telewizji. Leciały jakieś seriale czy coś, ale dobrze nie pamiętam, bo spałem na foteliku. 
Troszkę smuciło mnie to, że nikt nie szykował obiadku. No ale może coś chcieli wyciągnąć z zamrażarki - tak myślałem i jeszcze nie wiedziałem jak bardzo się myliłem. Popołudniu zjadłem i się zebraliśmy na malutki spacerek pod blokiem. Aura pod blokiem jest bardzo niezdecydowana. Z nieba świeci słoneczko pod łapkami raz pełno śniegu a raz trochę mało zielona trawka. Zwiedziłem i oznaczyłem najbliższą okolice i chcąc nie chcąc wsiadłem do autka i pojechałem z Borowskimi w sina dal. W drodze naszły mnie przemyślenia na temat złego pieska, którego widziałem w śmietniku. No dobra widziałem tylko pudełko z napisem zły pies, ale on na pewno był w środku. Ktoś go wyrzucił bo był niegrzeczny - chyba muszę jeszcze raz przemyśleć swoje zachowanie aby i mnie coś takiego nie spotkało
przy huśtawkach śnieg 

o czy to Pani?

pod samym blokiem 

nie mogę na to patrzeć - ktoś wyrzucił złego psa

Gdy dojechaliśmy na miejsce to chwilkę posiedziałem w autku. W zasadzie to pospałem i jak otworzyłem oczka to było już ciemno i byli moi Borowscy. Wyglądali na szczęśliwych i najedzonych. Pewnie byli na jakimś obiedzie czy coś i mnie nie zabrali. W cale im się nie dziwie, że zostawili mnie w autku. W domku w ciszy nie zostanę, a do restauracji nie wejdę, bo jestem psem. Koniec końców przeszliśmy się na mały spacerek po tym miejscu do którego przyjechaliśmy. Z szybkiej rozmowy dowiedziałem się, że to Bytom i muszę powiedzieć, że wiele ciekawych rzeczy wyczytałem z newsów pozostawionych przez inne pieski. W zasadzie to chciałbym tam wrócić i mam nadzieję, że wrócimy, ale za dnia. 
ja w Bytomiu

Po powrocie pod domek i małym spacerku byłem bardzo zmęczony i głodny. W domku więc zjadłem swoje suche jedzonko napiłem się i poszedłem spać. Troszkę łobuzowałem, ale nie za bardzo aby nie psuć moim Człowiekom ich święta. W końcu jeszcze był jeden nocny spacerek i przenieśliśmy się do sypialni. Zasnąłem jak kamyk. Tak minął nam dzionek. Z tego miejsca chce życzyć moim Borowskim, mojej kochanej Pani (która trochę się na mnie gniewa -zawsze) i mojemu Panu (kocha mnie ale jest bardzo stanowczy, a przynajmniej się stara) dużo radości i wytrwałości w dążeniu do ich celów, czerpania radości z małych rzeczy dnia codziennego (np karmienia mnie pysznym mięskiem). Jeszcze wielu lat razem i przede wszystkim powiększenia rodzinki!!!!!!!!!!!!!!!!!! Do ugryzienia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz